- Z ogromnym smutkiem przyjąłem wiadomość o śmierci człowieka o wielkim sercu, szukającego kompromisów, chcącego jak najlepiej dla naszej społeczności, wieloletniego samorządowca, radnego powiatowego i miejskiego, wiceprzewodniczącego obecnej Rady Miejskiej Inowrocławia Jacka Tarczewskiego. Cześć Jego Pamięci - mówi Arkadiusz Fajok.
Przed rozpoczęciem dzisiejszego biegu dla osób z niepełnosprawnościami "Miej serce do biegania", na prośbę Prezydenta Miasta Inowrocławia Arkadiusza Fajoka, mieszkańcy uczcili zmarłego minutą ciszy.
Jacek Tarczewski wychował się w domu przy ulicy Najświętszej Marii Panny w Inowrocławiu, między dwoma boiskami i trzema kościołami. To było centrum małego świata Jacka Tarczewskiego. Nie było telewizorów i komputerów, więc wolny czas spędzał na boisku lub w kościele. - Kościół zawsze był mi bliski. Żyję jego życiem do dzisiaj - mówił w rozmowie z nami. Wyjeżdżał na rekolekcje, odpusty i pielgrzymki. Był ministrantem, później lektorem. Bywało, że prałat mszy nie chciał rozpocząć, bo czekał aż Jacek przyjdzie.
Był blisko Kościoła
Będąc w liceum, został zaproszony do udziału w spotkaniach powołaniowych do Gniezna. - Nie chodziło tylko o to, by odnaleźć w sobie powołanie do życia zakonnego, ale by zastanowić się nad tym, co chce się robić w przyszłości - przekonuje. Był to cykl spotkań u biskupa Jana Czerniaka: msze święte w kaplicy, wykłady, pogadanki, wspólne posiłki, a na zakończenie - audiencja u prymasa Stefana Wyszyńskiego.
- Przed maturą dostaliśmy list od biskupa z życzeniami, byśmy ją dobrze zdali i zastanowili się, co będziemy robić po maturze. Ktoś pomylił roczniki. Jako jedyny byłem z klasy trzeciej. Wszyscy pozostali byli czwartoklasistami. To nie zdecydowało jednak o mojej decyzji dotyczącej seminarium - wyznał.
Kiedy kończył liceum, jego starsi koledzy z ministrantury byli już klerykami. Dlaczego do nich nie dołączył? - Najwidoczniej nie było to moje powołanie. Doszedłem do wniosku, że blisko kościoła może być i świecki, nie muszę mieć koloratki i sutanny. Pamiętam też słowa księdza Jankowskiego: "jak masz zostać lichym księdzem, to lepiej zostań dobrym ojcem” - wspominał.
Kilka lat później Jacek Tarczewski ożenił się ze swoją szkolną koleżanką. Doczekali się syna Kamila.
Jacek Tarczewski księdzem nie został. Po szkole miał pracować w inowrocławskim PGKiM-ie. Nie udało mu się ustalić satysfakcjonujących go warunków, więc spakował walizkę i pojechał do Warszawy. Został cieślą. Najpierw trafił na budowę biurowca radcy handlowego Związku Radzieckiego. Potem budował gmach LOT-u, w którym dziś mieści się Marriott.
- Nigdy nie miałem głowy do interesów - mówił. W połowie lat 80. założył działalność gospodarczą. Chciał produkować pustaki. - Nie było jednak cementu. Żeby go zdobyć, trzeba było dać komuś łapówkę albo dobrze kombinować. Proponowali nam kradziony cement. Nie chcieliśmy brać, bo byliśmy za uczciwi. Nie było z czego robić pustaków, więc zwinęliśmy interes. Nie zarobiliśmy na nim. Wręcz przeciwnie, sporo dopłaciliśmy - wyznał.
Przez pewien czas prowadził w Inowrocławiu zakład urządzania zieleni. - Wygląd zieleni wokół sanatorium Kujawiak to po części dzieło naszej firmy - wyznaje z dumą. Gdy przyszła zima, trzeba było wpaść na inny pomysł.
- Dobry biznes zrobiłem tylko raz, na kartkach pocztowych. I to dzięki moim ideałom. Chciałem przerwać monopol kartek świątecznych z motywami przedstawiającymi gwiazdorów, bałwany i zające. Postanowiłem wprowadzić kartki z motywami religijnymi - opowiadał.
Zapalny hokeista
Jednak nie samą pracą i kościołem człowiek żyje. Od dziecka bardzo bliski był mu sport. Jeszcze niedawno grał w koszykówkę. W przeszłości trenował piłkę nożną z Goplanią. Był namiętnym szachistą. Szczególnie bliski był mu jednak hokej. I wielka w tym zasługa nauczyciela Józefa Bączkowskiego. - Na okres zimy powierzchnia boisk szkolnych przy szkole zamieniała się w lodowisko. Nawet odkryty basen za starą salą gimnastyczną służył tym celom. Józef Bączkowski robił te lodowiska, a my, ja umieliśmy, tak mu pomagaliśmy - wspominał.
Pasja z dzieciństwa obudziła się kilka lat temu, kiedy dołączył do Inowrocławskiego Towarzystwa Hokejowego. Wspólnie z kolegami spotykali się na lodowisku. - Jeździmy regularnie co środę na treningi do Torunia. Na lodzie jest fajna atmosfera. Świetnie się bawimy. Osobiście mam satysfakcję, że mimo wieku ciągle jestem sprawny na tyle, że mogę uprawiać sport - podkreślał.
- Sport nauczył mnie rywalizacji. Jest ona obecna również na arenie politycznej czy samorządowej. Kościół, wiara i religia ukształtowały mój kręgosłup moralny. Myślę, że dzięki temu potrafię sobie poradzić nawet w trudnych sytuacjach. Wierzę, że w każdej sytuacji mogę coś zmienić - przekonywał Jacek Tarczewski.
