ognia
- Obudziły mnie straszne huki - _relacjonuje Roman Falkowski, sąsiad z naprzeciwka. - _Myślałem, że to jakieś petardy. Ale gdy wyjrzałem przez okno, ujrzałem ścianę ognia.
- Na razie zamieszkam u córki - _powiedział "Pomorskiej" Bolesław Krzyżanowski, najbardziej**poszkodowany w pożarze osiemdziesięciolatek, mieszkający na poddaszu. - _Zapaliło się pewnie od komina. Jeden z moich pokoi doszczętnie się wypalił.
- Spotkało nas coś strasznego - _mówi Jolanta Węgrzyn. - _Do sypialni wpadł mąż z okrzykiem, że się nad nami pali. Niesamowicie strzelało. Nic nie zdążyłam zabrać. Teraz wszystko mam zalane. Wracam właśnie z butami.
**_Zgliszcza na poddaszu
Ze spalonego domu przy ul. Młyńskiej ewakuowano cztery rodziny. Znalazły schronienie u bliskich.
Z domu niewiele zostało. Połowa piętra spłonęła doszczętnie, ale płomienie naruszyły całą konstrukcję.
Straż oszacowała wstępnie straty na 100 tys. zł. Przyczyny pożaru jeszcze nie ustalono.
Burmistrz pomoże?
Rodziny z niecierpliwością czekały wczoraj na wiadomości z Urzędu Miejskiego. - Podobno coś więcej mamy się dowiedzieć po piętnastej - _powiedziała jedna z stojących pod kamienicą kobiet.
Bez domu
(kl)

Pracownicy Zakładu Usług Komunalnych na poddaszu w wypalonym mieszkaniu pana Krzyżanowskiego.
W niedzielę ośmioro mieszkańców jednopiętrowego domu przy sępoleńskim rynku straciło dach nad głową. O trzeciej nad ranem wybuchł pożar. Na szczęście nikomu nic się nie stało.