Rozżaleni pracownicy barcińskiego pogotowia wszędzie pukają o pomoc. Byli w naszej redakcji. Byli u burmistrz Barcina Ewy Stankiewicz . Spotkali się również z radnymi barcińskiej Komisji Zdrowia. Są zrozpaczeni.
- Pracuję 30 lat, w tym 27 w samym pogotowiu jako sanitariusz. Jestem jedynym żywicielem rodziny. Mam ciężko chorą żonę. A dyrektor wyrzucił mnie na bruk. I to tak nagle. Do samego końca trzymano nas w napięciu - _żali się jeden z nich. Z dyrektorem Aleksandrem Kmiećkowiakiem znają się bardzo dobrze. Kiedy jeszcze przychodnią dyrektorował Kmiećkowiak, on działał w związkach zawodowych. - _Pisałem listy do ministerstwa. Walczyłem o swoje, w tym o odzież ochronną, której nie mieliśmy. Spraw było wiele. To się dyrektorowi nie podobało.
Teraz się zemścił
Zatrudnił tych, którzy nigdy mu nie podskakiwali.
Tłumaczy, że oficjalnie nie został zatrudniony w Pałuckim Centrum Zdrowia ze względu na brak kwalifikacji. - Kiedy zaczynałem pracę w pogotowiu, nie mnie nie pytał o wykształcenie. Faktycznie go nie mam. Mam jednak ogromne doświadczenie.
Spośród dziesięciu osób zatrudnionych w barcińskim pogotowiu pożegnano się z czterema. Trzech zostało w pracy w Barcinie. Trzech innych będzie jeździło w żnińskiej karetce. - A na nasze miejsce przychodzą pielęgniarki ze Żnina. W ten sposób zostało złamane porozumienie między gminą Barcin a żnińskim szpitalem, które podjęto w momencie przekazania barcińskiego pogotowia szpitalowi w Żninie. Jest w nim zapis, że na miejsce zwolnionego pracownika, ma zostać zatrudniony mieszkaniec Barcina. A pielęgniarki są ze Żnina. Poza tym, nie wiem, jak pan dyrektor wyobraża sobie kobietę, która dźwiga na noszach 150-kilogramowego pacjenta z trzeciego piętra.
Dyrektor Aleksander Kmiećkowiak nie ma wątpliwości, że pielęgniarki sobie poradzą. - Po pierwsze, w naszych zespołach będzie zawsze dwóch mężczyzn i pielęgniarka.
Są jeszcze sąsiedzi
oraz przechodnie, którzy zawsze mogą pomóc. Karetki wyposażone są też w specjalne nosze na kółkach oraz specjalne nosidełka. Nie będzie żadnego problemu.
Tłumaczy, że decyzję o zwolnieniu podjął ze względów na brak kwalifikacji tych osób. Dodaje, że zobowiązuje go do tego zarządzenie prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia, w którym zaleca się, by w skład zespołu wypadkowego (a takie są w Barcinie) wchodził lekarz, pielęgniarka ratunkowa lub ratownik medyczny oraz kierowca. - Gdybym mu się nie podporządkował, narażony byłbym na to, że Narodowy Fundusz potrąciłby mi część pieniędzy - _tłumaczy. Twierdzi, że trzech kierowców z Barcina pracę utrzymało. Dwóch ratowników medycznych z Barcina będzie jeździło w żnińskiej karetce typu "R".
Dyrektor nie uważa, by decyzja jaką podjął, była złamaniem porozumienia. Zna je dobrze, bo to właśnie on je sporządzał. Przyznaje, że faktycznie jest w nim zapis o tym, że w miejsce zwolnionego pracownika pogotowia powinien zostać zatrudniony mieszkaniec gminy Barcin. Dodaje jednak, że następca zwolnionego pracownika powinien mieć odpowiednie kwalifikacje zawodowe. Dodaje również, że porozumienie to z chwilą likwidacji Szpitala Powiatowego przestało obowiązywać. Wkrótce rozpocznie negocjacje z gminą Barcin w sprawie nowego porozumienia.
A dlaczego to porozumienie jest takie ważne? Tylko w tym roku gmina Barcin przekazała szpitalowi 160 tys. złotych. W przyszłym miała przekazać około 230 tys. - _Wspólnie z radnymi z Komisji Zdrowia wystosowaliśmy do pana dyrektora pismo, w którym przywołujemy to porozumienie - mówi burmistrz Ewa Stankiewicz. - Zdecydowaliśmy się szpitalowi przekazywać
niemałe pieniądze
a tu się okazuje, że nasi pracownicy są zwalniani, a w ich miejsce pielęgniarki ze Żnina pracę utrzymują. To nieporozumienie. W Barcinie są przeszkolone pielęgniarki. Nikt jednak nie spytał, czy takie istnieją. Pan dyrektor Kmiećkowiak jeszcze się z nami nie spotkał. Nie może być tak, że bezrobocie w Żninie ratuje się barcińskim kosztem. W tej sytuacji pod dużym znakiem zapytania stoi to, czy szpital otrzyma od nas jakiekolwiek pieniądze.
Bez porozumienia
Dariusz Nawrocki

Czterech pracowników barcińskiego pogotowia straci pracę. Pod dużym znakiem zapytania stoi dalsze dopłacanie do pogotowia przez Barcin.
Czterech pracowników barcińskiego pogotowia straci pracę. Taką decyzję podjął prezes Pałuckiego Centrum Zdrowia, Aleksander Kmiećkowiak. Pod dużym znakiem zapytania stoi dalsze dopłacanie do pogotowia przez gminę Barcin.