- Naszym potencjałem są ludzie - mówi sołtys Zenon Owczarzak. - Aktywni, chętnie działający na rzecz wioski. Efekty są widoczne aż nadto.
Trudno określić, co jest wizytówką Białożewina. W przypadku tej wioski można mówić o nadmiarze bogactwa. Prężnie działa Koło Gospodyń Wiejskich, Ochotnicza Straż Pożarna to czołowa jednostka powiatu, od lat "ambasadorkami“ wsi i Pałuk są członkinie zespołu ludowego "Pału-czanki“ oraz wyrastające przy nich "Iskierki“ - młode dziewczęta, które również śpiewając i tańcząc nie dają zaniknąć dawnym obyczajom. Działa tu też jedyna w powiecie rolnicza grupa producencka - "Zorza“...
- Do końca nie wiadomo, skąd wzięła się nazwa wsi - mówi sołtys Owczarzak. - Niektórzy mówią, że to "przekręcony“ Białodrzew, Białobrze-zie, Białobrzezin - od brzóz, które miały tu rosnąć. Za mojego dzieciństwa kierownik miejscowej szkoły, panWalkowiak snuł też przypuszczenia, że to może bieliły się łąki? Faktem jest natomiast, że wieś jest bardzo stara. W kościelnych dokumentach, które przechowywane są w archiwach w Gnieźnie, nazwa Białożewin lub zbliżona była już wymieniana około 1200 roku. To zapisek o składanej kościołowi przez właściciela wsi - Białożewa - dziesięcinie.
Dziś w Białożewinie mieszka blisko 500 osób. Większość z nich to rolnicy, hodowcy trzody chlewnej, krów, koni. Jest pszczelarz... Uprawiane są też zboża, ziemniaki. Jeszcze niedawno większość areału zajmowały buraki cukrowe, ale zakończenie produkcji przez żnińską cukrownię sprawiło, że wiele osób zrezygnowało z ich uprawy. Nie brakuje tu też rzemieślników, działają warsztaty, część mieszkańców znalazła zajęcie w Żninie.
Mimo iż praca na wsi do lekkich nie należy - mieszkańcy Białożewina nie szczędzą również swych sił na działania, których celem jest poprawa życia w ich miejscowości. - Z takiego właśnie wspólnego działania Białożewin zawsze słynął. W czynach społecznych stawialiśmy nowe obiekty, w miarę naszych możliwości dbaliśmy o wiejskie drogi wysypując je kamieniami i żużlem - to zresztą robimy do dziś! Bardzo nas to zintegrowało, zbliżyło do siebie. Nic więc dziwnego, że po wspólnej pracy lubimy się również razem bawić - na piknikach, festynach, zabawach. Sława dyskotek organizowanych w naszej świetlicy dawno już przekroczyła granice sołectwa - chętnie przybywają na nie nawet mieszkańcy Żnina i okolicznych wiosek.
Jeśli mówi się o Białożewinie nie sposób nie wspomnieć o miejscowych strażakach. Udokumentowane początki straży sięgają lat 20. ubiegłego wieku. - Tak naprawdę jest ona nieco starsza. Przy wiosce był las, musiała więc być i straż, która gasiłaby ewentualne pożary. Remiza mieściła się przy ówczesnej kuźni. Był tam stawek, z którego czerpano wodę do kufy i sikawek. Na poważnie nasza straż zaczęła działać od połowy lat 80. W czynie społecznym zbudowaliśmy remizę, dostaliśmy wóz bojowy, zaczęliśmy wyjeżdżać na akcje ratownicze - chętnych do włożenia munduru nie brakowało - przynależność do OSP nobilitowała - utarło się więc, że chłopacy szli do straży, dziewczyny zaś działały w Kole Gospodyń Wiejskich. Dziś nasza jednostka należy do jednej z najlepszych w powiecie - co roku zajmujemy wysokie miejsca w zawodach sportowo-pożarniczych - i to wszystkich grup: chłopców, dziewcząt, kobiet, seniorów. Jesteśmy też włączeni do KrajowegoSystemu ratownictwa. Dla OSP bardzo zasłużyła się rodzina Mądrych, ale na siłę i dobrą sławę naszej jednostki pracowało i pracuje również wielu innych.
Zanim jednak Białożewin zasłynął ze strażaków - głośno było o członkiniach Koła Gospodyń Wiejskich. - Zawiązało się ono zaraz po tym, jak wybudowaliśmy sobie świetlicę. Było to może z 45 lat temu... Panie się zebrały, wyposażyły kuchnię, załatwiły prelekcje, szkolenia, kursy szycia, gotowania. Szerzyły też higienę zdrowotną, zapraszały lekarzy. Organizowały zabawy, a nawet przedstawienia teatralne. Pamiętam, jak 30 lat temu wystawiliśmy "Grube Ryby“. Aktorami byli oczywiście mieszkańcy wsi.
Dodatkowym magnesem przyciągającym do koła był fakt, że tylko KGW zajmowało się wówczas dystrybucją... piskląt - kurcząt, kacząt.
Z czasem (w początkach lat 80.) jedna z działaczek KGW - Eugenia Szymańska zaproponowała stworzenie zespołu folklorystycznego. - Panie same pozałatwiały i poszyły stroje, przygotowały repertuar i tak narodziły się nasze "Pałuczanki“. Aktywnie działają do dziś i trudno znaleźć jakikolwiek polski festiwal, czy przegląd, w którym nie brałyby udziału. Występowały też za granicą. Powoli pałeczkę przejmuje jednak młodsze pokolenie - nasze "Iskierki“. Też prezentują pałucki folklor na różnych przeglądach. Wyjazdów z pewnością byłoby więcej, tyle, że za bardzo nie ma za co. Jak rodzice dołożą - jest dobrze, jeśli nie - z bólem, ale trzeba odmówić...
Wyliczając działające w Białożewi-nie organizacje nie można zapomnieć o Klubie Seniora "Pałuczanin“ i Ludowym Zespole Sportowym. Być może dziś nie jest już tak prężny, jak przed laty, niemniej jego działacze wciąż organizują rozgrywki, turnieje, zabawy sportowe. - Gramy w ping-ponga, warcaby stupolowe, w piłkę nożną z sąsiednimi wioskami, nasi piłkarze występują też w rozgrywkach halowej Pałuckiej Ligi Mistrzów. Wielkim, corocznym wydarzeniem jest rozgrywany w wiosce mecz piłkarski, w którym mierzy się reprezentacja kawalerów i żonatych.
Mieszkańcy Białożewina nigdy nie kryli, że sami są w stanie zrobić wiele. Czasem jednak, konieczne jest wsparcie gminy. Z tym zaś bywa już różnie. - Choćby nasza świetlica - sami ją utrzymujemy, robimy drobne remonty. Czas już jednak na coś większego - remont generalny. Bez pieniędzy z ratusza trudno go będzie przeprowadzić. Tak jak wiele innych wsi przygotowujemy się do założenia stowarzyszenia na rzecz rozwoju. Gdyby udało się zdobyć pieniądze - z ich wydaniem nie mielibyśmy większych kłopotów. Marzy nam się kompleks sportowo-rekreacyjny z prawdziwego zdarzenia, z powiększonym boiskiem piłkarskim, boiskiem do siatkówki i badmintona. Wyposażenie już nawet mamy. Przy tym mógłby powstać też plac zabaw.
Sołtys Owczarzak zabiega też o chodnik, który w bezpieczny sposób skomunikowałby Białożewin. Bo późną jesienią i zimą - gdy wcześnie zapada zmrok, drogi zaś pokrywa śnieg czy błoto - bywa tu niebezpiecznie. Przydałby się też asfaltowy dywanik na bruku wiodącym do świetlicy i remizy. - A może warto pomyśleć o ponownym otwarciu biblioteki? Choćby na godziny popołudniowe. Dzięki temu dzieciaki miałyby zajęcia, opiekę. Szczególnie przydawało się to w okresie żniw. Ba! Kiedyś mieliśmy nawet żniwny żłobek - rolnicy, którzy na czas prac polowych nie mieli z kim zostawić dzieci - przyprowadzali je do świetlicy, gdzie pod egidą KGW miały zapewnioną opiekę i wyżywienie.
Na pozostałą infrastrukturę mieszkańcy Białożewina nie narzekają. Wieś jest w całości zwodo-ciągowana, stelefonizowana, spora część jest oświetlona, może jedynie przydałoby się rozbudowa sieci kanalizacyjnej.
Sołtysa w codziennych działaniach wspiera Rada Sołecka: Tadeusz Mataczyński, Zbigniew Erdman i Ryszard Szałaciński. Oprócz organizacji festynów i imprez - rada inicjuje coroczne nasadzenia drzew, "sprzątanie świata“ i wiele innych przedsięwzięć.
- Białożewin to naprawdę wspaniałe miejsce. Ci, którzy tu mieszkali, ale z rozmaitych względów musieli się wyprowadzić zawsze wracają tu z dużym sentymentem, choćby na chwilę, na kilka godzin czy dni.
Nie można też zapominać, że mimo swego rolniczego charakteru wieś wydała również ludzi, którzy spełniają się w innych sferach życia. Roman Musiał jest burmistrzem Międzychodu, z rodziny Musiałów wywodzą się też profesorowie matematyki, białożewinian można też spotkać w sądach (w roli prokuratora), w wojsku, w marynarce handlowej. Wymieniać można naprawdę długo.
michał woźniak