Świetlicę "Narnia" na skraju bydgoskiego Londynka prowadzi Katarzyna Skibicka wspólnie z mężem. Kiedy w kwietniu dowiedziała się, że musi zapłacić Administracji Domów Miejskich dodatkowe 3 tys. zł za prowadzenie placówki, była zszokowana. Myślała o zamknięciu świetlicy, w której codziennie je obiady ponad dwadzieścioro dzieci.
- Obiady w "Narni" to dla większości naszych podopiecznych jedyne posiłki w ciągu dnia - podkreśla Skibicka, z Chrześcijańskiej Misji Pomocy Ludziom Uzależnionym "Nowa Nadzieja". - Nie jesteśmy w stanie zapłacić podwyższonych rachunków świetlicy, bo dostaliśmy rozliczenie już po tym, gdy wystąpiliśmy do miasta o specjalny grant - dodaje Skibicka, dyrektor ośrodka.
Dzieci, które odwiedzają świetlice przy ul. Pomorskiej, uczą się tam również angielskiego. Popołudniami wolontariusze pomagają im odrabiać lekcje.
- Możemy jedynie zaoferować fundacji możliwość spłaty zaległych rachunków w ratach - wyjaśnia Magdalena Marszałek, rzecznik Administracji Domów Miejskich. - Naliczone należności wynikają z podwyżki ceny wody w Bydgoszczy. A te przecież odczuli wszyscy mieszkańcy Bydgoszczy.
"Narnia" znajduje się w lokalu użyczonym przez miasto. Fundacja musi jednak płacić za utrzymanie między innymi korytarza, jako części wspólnej lokalu.
O problemach świetlicy pisaliśmy po raz pierwszy pod koniec czerwca. Kilka dni temu skontaktował się z nami Wojciech Rybka, właściciel firmy Drozapol-Profil.
- Jestem gotowy wspomóc świetlicę - deklaruje biznesmen. - Na bieżąco kontaktuję się ze stowarzyszeniem. Byłem na miejscu i jestem przekonany, że ci ludzie robią wiele dobrego dla dzieciaków z Londynka. Zaoferowałem świetlicy pomoc radcy prawnego, ktory poszuka wyjścia z tej patowej sytuacji. Wciąż czekamy na odpowiedź zarządu domów komunalnych w sprawie umorzenia długu stowarzyszenia.
Czytaj e-wydanie »