Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Błysk geniuszu Dream Theater powalił fanów w Bydgoszczy

TOMASZ FROEHLKE [email protected] 52 326 31 91
Fot. Przemek Popowski
Gdy ten zespół się zobaczy, można go albo pokochać całym sercem, albo znienawidzić. Za to, że osiągają poziom, za którym jest już tylko pustka.

Oglądając wiele jego koncertów, spędzając noce na oglądaniu i słuchaniu ich kolejnych projektów ciągle się zastanawiam, czy można być jeszcze bardziej perfekcyjnym; jeszcze większym wirtuozem i wizjonerem; genialnym malarzem pejzaży i nastrojów; idealnym przewodnikiem, który na czas swojej muzyki zabiera słuchacza w krainę baśni i wyobrażeń?

Czy "mister melodia" John Petrucci wydobędzie ze swoich gitar jeszcze więcej, choć momentami wydaje się, że zaraz pochłoną je płomienie od wydobywanych emocji? Czy "wielki szef" Mike Portnoy za swoją krainą bębnów nie jest przypadkiem ośmiornicą, która wieloma mackami jednocześnie i każdą z osobna napędza niesamowity rytm? Czy "cyborg" Jordan Rudess za plejadą klawiszy może zagrać jeszcze bardziej cudaczne dźwięki? Czy "facet w czerni" John Myung po sześciu strunach basu może przebierać palcami jeszcze szybciej i precyzyjniej? Czy "frontman" James LaBrie nie pozrywa sobie strun głosowych, wydobywając coraz wyższe tony?

Z otwartymi ustami

Przyjechali do Bydgoszczy po raz drugi. Za pierwszym razem - dziewięć lat temu - 9 październnika 2000 roku w hali Astorii promowali swój znakomity koncept-abum "Metropolis pt. 2 - Scenes from a Memory". Byli wówczas w Polsce mało znani. Pewnie większość fanów przybyła wówczas na bardziej znaną formację Porcupine Tree, która grała półgodzinny support. Gdy skończyła, było słychać gwizdy. Wielu nie wiedziało, co się wydarzy potem. Ale gdy rozległy się pierwsze dźwięki "Pull Me Under", a skończyło się na bis... 23 minutową suitą "A Change of Seasons", wielu jak otworzyło usta z szoku na początku koncertu, tak wyglądali podobnie również na końcu.

Teraz do Bydgoszczy przyjechali z trasą swojego pomysłu "Progressive Nation", promującą nie tylko ich twórczość, ale również inne grupy. W przypadku tegorocznej, europejskiej części trasy - amerykański Bigelf, kanadyjski Unexpect i szwedzki Opeth. Ale nie ukrywajmy - wszyscy czekali na piątkę niesamowitych Amerykanów, których muzyka pochłania bez reszty. Tworzą wspólnie jako DT, sami tworzą inne projekty (OSI, Transatlantic, Liquid Tension Experiment, Mullmuzzler, Rudess Morgenstein Project), grają w innych formacjach (Platypus, The Jelly Jam, Frameshift, True Symphony Rockestra, Tim Donahue, Winter Rose, Speedway Blvd., Hammer od The Gods), wydają płyty solowe, filmy instruktażowe, piszą książki. Kochają muzukę do tego stopnia, że jadąc w wielomiesięczną trasę w międzyczasie potrafią grać np. klubowe jamy (choćby Petrucci w Poznaniu) czy mniejsze koncerciki w hołdzie składanym innym wielkim (Deep Purple, Metallica, Pink Floyd, Rush, The Beatles, Iron Maiden, The Who).

Melodia jest wszędzie

Co jest najbardziej fascynującego w DT? To pytanie zadaję sobie mniej więcej od 1992 roku, gdy w MTV i słynnym nocnym heavymetalowym programie "Headbangers Ball" zobaczyłem i usłyszałem "Another Day" z drugiej - fantastycznej płyty "Images and Words". No bo tak: warsztat muzyczny na poziomie wirtuozerskim; plejada nastrojów od romantyków rocka do najbardziej drapieżnej odmiany trash metalu; kopalnia pomysłów taka, że wystarczyłoby na wszystkie kopalnie węgla w Polsce i jeszcze trochę; dźwięki tak sterylne, jak w inkubatorze noworodka. I dochodzę do wniosku, że DT ma trzy największe zalety.

Przy swoim profesjonalizmie i ćwierćwiecznej już karierze, ciągle pozostali dzieciakami, które spotkały się pewnego wrześniowego dnia 1985 r. w nowojorskiej Berklee School of Music, grając początkowo jako Majesty. Każdy dźwięk do teraz bawi ich tak, jak ponad 25 lat temu. Nie popadli w rutynę, sztywny schemat, w którym nie ma miejsca na odstępstwo od pewnego wzorca. A - co najważniejsze - od momentu wydania pierwszej oficjalnej płyty już jako Dream Theater w 1989 r. (When Dream and Day Unite) nie zapomnieli, że muzyka to melodia.

W ich twórczości akcja się rozwija, jeden dźwięk jest początkiem opowieści, z której wypływają inne i nie są przypadkowe. W tej sposób rodzą się pejzaże i każdy widz może włączyć swój "teatr wyobraźni". Na szczęście, nie poszli w kierunku zasady: szybciej, mocniej, mroczniej, choć momentami grają bardzo agresywnie. Taki jest choćby cały czarny album "Train of Thought". Nastroje się zmieniają, a melodia jest obecna. Przy tak skomplikowanej twórczości to genialne! A na dodatek - przy pięciu tak wybitnych, muzycznych indywidualnościach, potrafili stworzyć drużynę, a nie zlepek zapatrzonych w siebie wirtuozów, walczących o palmę pierwszeństwa na deskach sceny. Przez tyle lat gry, zmiany w składzie były kosmetyczne: tylko epizody mieli Chris Collins, Charles Dominici, Kevin Moore i Derek Sherinian. Już od drugiej płyty ("Images and Words") dołączył LaBrie, a od momentu przyjścia Rudessa w 1999 r. ("Metropolis pt. 2: Scenes from a Memory") zmian już nie było żadnych.

I wszystko co najlepsze można było zobaczyć przez dwie godziny w Bydgoszczy. No prawie wszystko...

Wyścig z czarodziejem
Zaczęli - czego można było się spodziewać - od 16-minutowego "A Nightmare to Remember", otwierającego ich najnowszy album "Black Clouds&Silver Linings". Ale w części zasadniczej koncertu z tego krążka był jeszcze tylko "A Rite of Passage" (ponad 8,5 minuty). Była za to podróż w czasie - "The Mirror" i "Lie" z albumu "Awake" z 1994 r., "The Dance of Eternity" i "One Last Time" z "Metropolis pt. 2" (1999 r.), "Hollow Years" z "Falling into Infinity" (1997 r.) oraz "Solitary Shell" z "Six Degrees of Inner Turbulence" (2002 r.). Było przepiękne solo Rudessa na swoich przedziwnych instumentach z klawiszami (i nie tylko, bo korzysta również z iPhone'a) oraz wyścig z grającym również na keybordach czarodziejem, pojawiającym się w animacji na plazmowym ekranie. Był również marsz Portnoya wokół swojego świata perkusji, choć nie zrobił tego, co w japońskim Budokanie. Wówczas wziął ze sobą werbel, zaprosił jedną osobę z publiczności i zaczął z nią grać, co skończyło się kilkunatominutową solówką na bębnach.

LaBrie na wokalu - w świetnej formie. Z kilkunastu koncertów, które obejrzałem w kraju i zagranicą, to chyba najlepszy jego występ. Dotychczas palmę pierwszeństwa miał performance w austriackim Linzu w 2005 r. w ramach trasy "Octavarium". Wówczas był to trzygodzinny koncert z kwadransem przerwy. DT zawsze tak gra, gdy występ jest z cyklu "Evening with Dream Theater". Bez żadnego supportu.
Amerykanie chcieli w Bydgoszczy zabawić publiczność - stąd bardzo melodyjny "Solitary Shell" czy chwytające za serce "Hollow Years", prowadzone niewiarygodnymi, gitarowymi popisami Petrucciego. Choć w zasadzie to można by powiedzieć o każdym utworze. A na deser jedyny - ale za to jaki! - ponad 19-minutowy "The Count of Tuscany".
Oby do zobaczenia

Czego zabrakło? Większej zabawy publiczności z zespołem. Choć LaBrie nie zrobił aż tak wiele, aby to zmienić. Bardzo wielu fanów zamiast na zabawę i przeżywanie muzyki nastawiło się na kręcenie filmów i robienie zdjęć. Ale to ich prawo oczywiście.

Zabrakło też czasu: fajnie byłoby posłuchać ponownie czegoś z "Images and Words", "Train of Thought". "Oktavarium" czy "Systematic Chaos". Ale może następnym razem... Dream Theater jest pełen pasji i pomysłów. Nigdy jadąc w trasę nie omija Polski, w czym duża zasługa niezmordowengo popularyzatora tego typu muzyki - Piotra Kosińskiego z krakowskiego "Rock Serwisu".
Super, że można było was gościć ponownie. Wracajcie do nas szybko! To nie był "Koszmar do zapamiętania" (A Nightmare to Remember"). To była "Noc do zapamiętania", czyli nasza "A Night to Remember".

Setlista w Bydgoszczy

1. A Nightmare to Remember
2. The Mirror
3. Lie
4. Hollow Years
5. The Dance of Eternity
6. One Last Time
7. Solitary Shell
8. A Rite of Passage
9. The Count of Tuscany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska