Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska wydał decyzję uchylającą nakaz bydgoskiego regionalnego dyrektora.
Chodzi o natychmiastowe włączenie przez syndyka masy upadłościowej dawnego Zachemu i nowego właściciela składowiska „Zielona” instalacji, która zapobiega zatruwaniu terenów Łęgnowa i Plątnowa.
Pompy odprowadzające stamtąd rakotwórcze substancje wyłączono w 2014 roku, bo były za drogie - ich działanie kosztowało zbyt dużo - około 2 mln zł rocznie.
Tymczasem ktoś zaczyna z nieczynnego składowiska „Zielona”... korzystać. To o tyle dziwne, że sprawdzając sygnał, nasi reporterzy na każdej drodze dojazdowej do składowiska widzieli w piątek zamknięte szlabany z zakazem wjazdu.
Przeczytaj też: Bomba ekologiczna tyka w Zachemie. Od lat [wideo]
- W piątek zgłosiliśmy na policję, że ktoś wywozi nieokreślone substancje na „Zieloną” - informuje Dariusz Górski, rzecznik RDOŚ. - Nie mamy możliwości ani zbadania, co to jest, ani wylegitymowania, kto to przywozi.
Próbek nie może pobrać także Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Bydgoszczy. Dlatego zawiadomił prokuraturę - sprawa WIOŚ przeciwko poznańskim właścicielom składowiska o utrudnianie dostępu wylądowała właśnie w sądzie.
- Podczas najbliższego posiedzenia Sejmu będę rozmawiał na ten temat z głównym geologiem kraju - zapowiada Piotr Król, bydgoski poseł Prawa i Sprawiedliwości.
