Zawisza Bydgoszcz - Olimpia Elbląg
Było więcej, niż pewne, że elblążanie przyjadą się bronić i szukać swej szansy w kontratakach. Nominalnie byli ustawieni w diamencie, ale gdy tylko tracili piłkę, przed linią defensywy ustawiała się piątka pomocników i przeszkadzała bydgoszczanom w konstruowaniu akcji.
Co prawda zawiszanie częściej byli w posiadaniu piłki, ale niewiele z tego wynikało. Nie udało im się stworzyć większego zagrożenia pod bramką Krzysztofa Stodoły. W pierwszej połowie właściwie tylko trzy okazje mogły przynieść gola zespołowi z Gdańskiej. Najbliżej był Michał Ilków-Gołąb, po którego strzale piłka wylądowała na poprzeczce. Minimalnie niecelnym strzałem obok słupka popisał się Paweł Zawistowski. Z kolei lob Martinsa Ekwueme w ostatniej chwili wybił bramkarz Olimpii.
Wydłużona przerwa
W przerwie delegat PZPN nakazał kibicom z trybuny B zdjęcie transparentu z napisem dotyczącym wypowiedzi ministra Sikorskiego o Powstaniu Warszawskim. Po kilkuminutowych negocjacjach transparent zniknął. A wraz z nim groźba przerwania meczu. Przerwa z tego powodu trwała ponad 20 minut. Jednak jak podkreślili szkoleniowcy, nie wpłynęła ona na postawę zawodników w 2. części.
Dwa debiuty
Po przerwie na boisku pojawił Patryk Klofik, dla którego był to debiut w I lidze w barwach Zawiszy. Pomocnik, jak wszyscy zawiszanie, starał się, biegał i walczył. Miał nawet okazję, by strzelić gola, ale główkował prosto w ręce Stodoły.
- Zabrakło szczęścia - stwierdził pomocnik. - Mogłem skręcić głowę trochę w lewo lub w prawo, a nie uderzyć centralnie. Nie mogę być zadowolonym ze swojego debiutu, bo nie wygraliśmy - dodał Klofik.
Drugim debiutantem był Kamil Jackiewicz, który do Zawiszy trafił z... Elbląga. Jackiewicz na boisku pojawił się po godzinie gry, zmieniając Rafała Leś-niewskiego. Właśnie były zawodnik Olimpii miał piłkę meczową w końcówce spotkania. Jednak po jego strzale piłka minimalnie minęła słupek.
- To mógł być debiut - marzenie - stwierdził Rafał. - Miałem dobrą okazję. To była cofana piłka. Musiałem do niej dobiec i uderzyłem z półobrotu. Widziałem i dlatego chciałem uderzyć po długim rogu. Chybiłem minimalnie - żałował napastnik.
Okazja po przełamania strzeleckiej niemocy trafia się w środę. W meczu Pucharu Polski zawiszanie zagrają z trzecioligowym Gryfem Wejherowo.