Zobacz wideo: Wakacyjne pokazy fontanny multimedialnej przed Filharmonią Pomorską w Bydgoszczy
Według szacunków Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej w skali kraju pandemia pochłonęła 200 tys. miejsc pracy w sektorze. Wykwalifikowani pracownicy, dla których w czasie pandemii pracy w gastronomii nie było, zmienili branżę. I ani myślą wracać do niestabilnego w obliczu zapowiadanej czwartej fali pandemii zawodu, choć teraz praca szuka kucharzy, cukierników, kelnerów, barmanów i baristów.
Praca w gastro w Bydgoszczy szuka człowieka
- Jeden z popularnych portali dla szukających pracy i szukających pracowników: przyjmę kucharza z doświadczeniem (hotel w centrum Bydgoszczy). Bistro w Sicienku da pracę od zaraz kucharzowi, nawet bez doświadczenia: W przypadku zaangażowania i chęci pracy z nami możemy przeszkolić; oferujemy ciągłość pracy niezależnie od sytuacji pandemicznej - czytamy w ogłoszeniu.
- Drugi z popularnych portali dla szukających pracy i szukających pracowników: popularna cukiernia w centrum Bydgoszczy szuka cukiernika. Warunek: mile widziane doświadczanie w branży.
- Wśród ofert dostępnych w serwisie Powiatowego Urzędu Pracy w Bydgoszczy jest i coś z branży gastronomicznej: dekorator wyrobów cukierniczych dostanie prace jeśli ma doświadczenie w pracy w... zespole. Poszukiwani są także, m.in. pizzermeni, sprzedawcy i kierowcy w punktach gastronomicznych.
Ze znalezieniem pracy w branży dużego kłopotu nie ma, gorzej ze znalezieniem pracownika. Przedsiębiorcy z Bydgoszczy mówią o wakatach i stawkach, które poszły w górę. Ale i o tym, że nawet wyższe stawki godzinowe, lepsze premie nie gwarantują sukcesu w znalezieniu rąk do pracy. A pracy jest czasem znacznie więcej niż przed pandemią, bo pomniejszone zespoły radzić sobie muszą z obowiązkami, które wcześniej wykonywał pełen team.
- Zauważam przede wszystkim deficyt dobrych, wykwalifikowanych kelnerów oraz renomowanych kucharzy. O ile w przypadku tej pierwszej grupy jestem w stanie nieco obniżyć wymagania i podjąć współpracę z osobą, która nie ma doświadczenia czy odpowiedniego przeszkolenia, zakładając, że nauczymy ją wszystkiego sami, o tyle w przypadku szefów kuchni pozwolić sobie na to nie mogę - potrzebuję ludzi dobrze przygotowanych do wykonywania swojej pracy. Ale chętnych do pracy w gastronomii brakuje. To efekt pandemii, lockdownu, przedłużającego się czasu, kiedy sami nie mogliśmy pracować i nie mogliśmy dawać pracy. W obliczu alarmujących informacji o nadciągającej czwartej fali pandemii i widma kolejnych obostrzeń w gospodarce zatrudnienie w gastronomii nadal wydaje się niestabilne, co dodatkowo zniechęca do powrotu do branży tych, którzy z niej uciekli, kiedy zmusiła sytuacja zmusiła ich do zmiany zawodu lub wyjazdu z kraju, gdzie podjęli pracę poniżej swoich kwalifikacji - mówi Michał Migała. W restauracji Chata Myśliwska, którą prowadzi, udało się utrzymać całą załogę. - Udało się, bo to był jeden z dwóch podstawowych celów, jakie założyłem sobie, gdy nastał pierwszy lockdown: przetrwać i ocalić zespół. Ale teraz, gdy możemy przyjmować gości, potrzebnych jest więcej rąk do pracy, rozwój restauracji blokuje już nie pandemia a właśnie deficyt pracowników.
Restauratorzy ślą petycje do premiera
Pomysły na to, jak przywrócić wiarę kucharzy i kelnerów w stabilność branży przedstawili członkowie powstałej rok temu Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej w petycji kierowanej m.in. do premiera Mateusza Morawieckiego. Wśród postulatów pojawił się ten o zwolnieniu gastronomii z opłat na ZUS od wynagrodzeń pracowników na 2-3 lata. - Tyle może zając powrót do sytuacji sprzed epidemii w tym sektorze. Pracownicy potrzebują lepszych warunków, żeby wrócić do gastronomii, a pracodawcy chętnie je zapewnią - w tym umowy o pracę, jeśli tylko koszty z tym związane przestaną być tak ogromnym obciążeniem. Wydatki netto na wynagrodzenia, w tak ryzykownej obecnie branży znacząco wzrosły, tym samym wzrosną obciążenia podatkowe pracy. Obniżenia składek ZUS od wynagrodzeń pracowników o 50 proc. wydaje się obecnie koniecznością przy założeniu, że wszystkie umowy będą umowami o pracę – czytamy w petycji.
„Żadnych limitów gości w gastronomii”
Przedstawiciele IGGP chcieliby też, by powstał fundusz szkoleniowy dla pracowników gastronomii.
- Jest to konieczne ze względu na fakt braku wykwalifikowanych pracowników w branży. Fundusz taki pozwoliłby w szybkim czasie młodym absolwentom szkół średnich na zdobycie kwalifikacji w zawodach tak dziś poszukiwanych na rynku: kucharzy, kelnerów i barmanów. Fundusz mógłby być skierowany do Urzędów Pracy, które wynajmowałyby firmy szkoleniowe do realizacji tych celów – mówi Sławomir Grzyb, sekretarz generalny IGGP.
Ale jest i druga petycja, kierowana do ministra Jarosława Gowina. Przedstawiciele branży gastronomicznej postulują w niej m.in. stworzenie „Wytycznych dla Restauratorów” w związku z epidemią Covid-19.
- W lokalach z obsługą kelnerską nie powinny obowiązywać żadne ograniczenia liczby gości bez względu na liczbę zachorowań - mówi Sławomir Grzyb. - Dlaczego? Rząd zrobił już wszystko, co było możliwe. Społeczeństwo jest wyedukowane przez półtora roku epidemią Covid-19. Wszyscy mają możliwość zaszczepienia się dowolną istniejącą szczepionką. Kogo zatem miałby chronić kolejny lockdown? Zaszczepieni są chronieni. Niezaszczepieni sami działają na swoją szkodę.
