Jarosław Kaczyński po raz pierwszy przebija w rankingu zaufania Donalda Tuska. To nam się porobiło!
Moje zaufanie do rankingów zaufania jest bardzo ograniczone, bo często ich wyniki są wprost proporcjonalne do obecności w głównych mediach. Ongi brylowali w tych rankingach Radek Sikorski czy Ryszard Kalisz, a królował prezydent Komorowski. No i niewiele z tego wynikało. Co do Jarosława Kaczyńskiego - pojawił się silny wątek - “piątka Kaczyńskiego”, która cieszy się akceptacją większości wyborców. Po raz kolejny okazuje się, że klasyk miał rację - byt rzeczywiście kształtuje świadomość [śmiech]. Problem Donalda Tuska nie polega nawet na tym, że coraz mniej osób mu ufa, ale na tym, że Tusk z czasem będzie wywoływał coraz mniejsze emocje. Bo mijają lata, zwiększa się liczba osób nie pamiętających już dokładnie Tuska w roli premiera. Paradoksalnie jednak “znikanie” Donalda Tuska w perspektywie polskich wyborców nie jest korzystną informacją dla PiS. Jarosław Kaczyński bez wątpienia chciałby mieć Tuska jako symbolicznego przeciwnika.
I znowu poskutkowało odsunięcie prezesa z pierwszego planu?
Nie ulega wątpliwości, że quazi Sulejówek okazał się rozwiązaniem optymalnym. Od czasu wielkiego kryzysu, który na szczęście obszedł Polskę bokiem (ale sporo nas kosztował) mamy wyraźną pragmatyzację w myśleniu o polityce. W coraz większym stopniu Polacy, podejmując decyzje wyborcze, kierują się racjami kieszeni. To dotyczy również postrzegania Jarosława Kaczyńskiego, który w czasach w których beztrosko konsumowaliśmy owoce pierwszych lat obecności w Unii, postrzegany był głównie przez pryzmat konfliktów. Do tej zmiany doszło pomiędzy 2011-2013. Kaczyński mocno postawił wówczas na rolę państwa i zaangażowania w politykę instytucji publicznych. Wpisał się tym w zresztą w pewien globalny nurt, który dziś święci swoje tryumfy.
Andrzej Duda coraz skuteczniej ucieka od roli Adriana.
Jeśli chodzi o prezydenta, tradycyjnie lubimy głowę państwa, która panuje, ale niekoniecznie rządzi. Wystarczy, że od czasu do czasu przypomina o swoim istnieniu, najlepiej popierając jakieś popularne reformy. Bronisław Komorowski był absolutnym liderem sondaży, dopóki nie zaczął być bardzo aktywny.
Po drugiej stronie w kampanią wyborczą PO zawiadywać będzie Krzysztof Brejza. Dobry start, zważywszy na karierę Beaty Szydło (2, miejsce w rankingu zaufania).
To jeden z nielicznych polityków, któremu udało się celnie trafiać PiS. Platforma musi stawiać na polityków rozumiejących młodsze pokolenie, bo taki jest jej elektorat. Ale w przypadku ugrupowań opozycyjnych personalia są drugoplanowe. Znacznie ważniejsza jest formuła w jakiej wystartują oraz pomysł na pogodzenie tradycyjnie liberalnego elektoratu z dotarciem do wyborców, którzy są bliżej obozu rządowego.
Nawet gdyby było inaczej, Platforma nie ma dziś silnych osobowości na miarę Tuska.
PO płaci rachunek za silną personalizację tej partii w czasach Donalda Tuska. Zwłaszcza wybory w 2011 roku były rodzajem plebiscytu wokół jego osoby. Tusk nie potrafił przygotować sukcesji władzy, bo wariant z premier Kopacz sprawiał wrażenie wielkiej improwizacji. Moment, w którym PO mogła przedstawić nową ławę polityków, został przez nią zmarnowany. Klęska po wyborach powinna wprowadzić rewolucyjne zmiany, ale tak się nie stało i w dalszym ciągu ta partia egzystowała. Wybór Brejzy i Karnowskiego to dopiero początek nowej fali. Nie wiadomo czy to już za 5 dwunasta czy 5 po. Taki sam prezent zrobił zresztą PiS-owi PSL, który wybrał sobie przywódcę na czas współrządzenia i poszerzania elektoratu, a nie na czas dramatycznej walki o przetrwanie i konieczności przypominania o swoim istnieniu.
