- Dzisiejszy wyrok stanowi ulgę dla samego oskarżonego, a z drugiej strony ukazuje jak wielką wartością dla obywateli naszego kraju są niezawisłe sądy oraz sumienie i wrażliwość sędziego. Słuchając wyroku z dumą pomyślałem, że "jeszcze są sędziowie w Kielcach" - mówił tuż po ogłoszeniu wyroku mecenas Jerzy Zięba, obrońca Bronisława Opałko. Znany świętokrzyski artysta nie stawił się w sądzie ze względu na stan zdrowia.
Proces, co warto przypomnieć dotyczył wydarzeń z końca marca tego roku. Wtedy to policjanci na terenie posesji Bronisława Opałko w Marzyszu pod Kielcami znaleźli sześć krzaków konopi indyjskiej, susz i kwiaty tej rośliny oraz sprzęt potrzebny do uprawy konopi. Zatrzymano wówczas 63-letniego artystę i dwóch jego znajomych: 30 - i 31-latka. Zdaniem biegłych, których śledczy powołali do tej sprawy z zabezpieczonych roślin można by wyprodukować ponad 200 działek narkotyków. Bronisław Opałko i dwaj oskarżeni od początku przyznawali się do winy i już na etapie postępowania prokuratorskiego chcieli dobrowolnie poddać się karze. Na pierwszej rozprawie procesu, który toczył się przed Sądem Okręgowym w Kielcach Bronisław Opałko tłumaczył, że na pomysł uprawiania konopi indyjskiej i produkowania z niej marihuany wpadł on wraz z synem swojego dobrego kolegi. Artysta mówił, że palenie marihuany pomagało mu w walce z nałogiem alkoholizmu, traktował ją jako lekarstwo. Wszyscy oskarżeni zaznaczali, że uprawiali roślinę i produkowali z niej narkotyk jedynie na własny użytek.
Ogłaszając w środę przed świętami wyrok w tej sprawie sąd dał wiarę tłumaczeniom oskarżonych. - Nie udowodniono, że wyprodukowane substancje miały być przeznaczone na handel. Trudno też mówić, aby ilości, jaki zabezpieczono w domu Bronisława Opałko miały być ilościami znacznymi - mówiła sędzia Magdalena Michalewicz, przewodnicząca składu orzekającego w tym procesie.
Sąd wziął pod uwagę wszystkie okoliczności w tej sprawie, zarówno szkodliwość społeczną czynu oskarżonych, ale i to, że w zasadzie żaden z mężczyzn nie był wcześniej karany. Każdy z nich, w ocenie sądu ma też pozytywne prognozy na przyszłość, dlatego istniała przesłanka ku zastosowaniu dobrodziejstwa nadzwyczajnego złagodzenia kary. - W ocenie sądu nawet najniższa granica kary, czyli trzy lata pozbawienia wolności byłaby za wysoką dla oskarżonych. Stąd też decyzja o nadzwyczajnym złagodzeniu kary i wymierzeniu każdemu z oskarżonych roku i ośmiu miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzyletni okres próby - tłumaczyła sędzia Michalewicz i dodawała, że obligatoryjnie do wyroku każdy z oskarżonych będzie musiał zapłacić grzywnę w wysokości 6 tysięcy złotych. Dodatkowo też sąd nakazał oskarżonym wpłacenie nawiązki na rzecz ośrodka zajmującego się walka z uzależnieniami od narkotyków w Chęcinach.
Mecenas Jerzy Zięba, obrońca Bronisława Opałko po wyroku mówił, że jego klient zapewne odczuje ulgę, zaś on sam mówił: - Zdarzają się sprawy, w których są okoliczności nie pozwalające na bezrefleksyjne stosowanie się do rzymskiej zasady "dura lex sed lex," ("twarde prawo, ale prawo", przyp. red.) lecz wymagają ferowania wyroku, który w odczuci społecznym będzie odbierany jako sprawiedliwy.
Jestem dumny z kieleckiego sądu i muszę przyznać, że te wyrok pokazuje jak istotne dla sądownictwa jest jego niezawisłość. Sąd wykazał się ludzkim podejściem do tej sprawy i wziął pod uwagę fakt, że działanie oskarżonych miało charakter incydentalny - dodawał mecenas Zięba.
ZOBACZ TAKŻE:
Bronisław Opałko: Palę marihuanę, pomagała mi wyleczyć się od alkoholizmu