Oskarżeni to Marcin B., Marek Ch. i Radosław N. Wszyscy są tymczasowo aresztowani.
Brutalne Pobicie Krzysztofa Kononowicza na os. Starosielce w Białymstoku
Do rozboju doszło na os. Starosielce. Był 11 września 2015 roku, tuż przed północą. Sprawcy wdarli się do środka. Dwóch z nich gospodarz znał wcześniej. Mieli mu wyremontować dach. Jak ustaliła prokuratura, kopali, bili 52-latka pięściami. Mężczyzna upadł. Rabusie zaciągnęli go pod ręce do sypialni. Kazali mu oddać pieniądze, grozili połamaniem nóg młotkiem. Zabrali 3 tysiące złotych, telefon komórkowy i słuchawki przewodowe. Po napadzie uciekli. Zakrwawionego i posiniaczonego Kononowicza karetka pogotowia odwiozła do szpitala.
Zobacz: Białystok. Pobicie Krzysztofa Kononowicza. "Chcieli mnie zabić" (wideo)
Według prokuratora Andrzeja Olszewskiego sprawcy zachowywali się wyjątkowo brutalnie, a młotek należy traktować jako niebezpieczne narzędzie.
Brutalne pobicie Krzysztofa Kononowicza w Białymstoku
- Zadane w sposób właściwy ciosy mogłyby być równoznaczne z użyciem noża - argumentował śledczy. Zażądał dla oskarżonych kar więzienia od 5 lat i 3 miesięcy do 6,5 lat. Nie bez znaczenia był fakt, że wszyscy oskarżeni odpowiadali w warunkach recydywy.
- Co ja dla was złego uczyniłem?! - pytał dziś z żalem w głosie Krzysztof Kononowicz. - Nie wiem, co ten sąd zdecyduje, ale i tak was ten sędzia "piętro wyżej" skaże. Nie pójdziecie do nieba za moje cierpienia, za moje krzywdy...
Pobicie Krzysztofa Kononowicza. Poczytalny czy nie - będzie biegły
Domaga się 30 tys. zł. zadośćuczynienia.
Pobicie Krzysztofa Kononowicza. Koniec procesu
Obrońcy oskarżonych wnosili o uniewinnienie. Podkreślali, że prokuratura akt oskarżenia oparła wyłącznie na zeznaniach Krzysztofa Kononowicza. A te są niespójne, i nie jasne. W jego relacjach zmieniała się liczba sprawców oraz poniesione straty, a na początku śledztwa nie wspominał nawet o młotku.
Adwokaci podkreślali też, że biegły nie stwierdził kategorycznie, kiedy powstały obrażenia twarzy Krzysztofa Kononowicza. Ratownicy medyczni z załogi karetki wskazywali wręcz, że mogło to być kilkanaście godzin przed ich interwencją.
Oskarżeni nie przyznali się do winy. Zaprzeczali, że zadawali ciosy, albo, że w ogóle w dniu zdarzenia byli w domu 52-latka.
Sąd Okręgowy w Białymstoku wydanie wyroku odroczył do przyszłego czwartku.