Działki w byłym ogrodzie działkowym „Metalowiec” idą jak świeże bułeczki, a użytkownicy zbierają pieniądze na ich wykup od miastab. To nie jest jedyny problem, jak mają, bo część z nich naruszyła przepisy prawa budowlanego, budując altany, które raczej są willami i mocno przekraczają dopuszczalne gabaryty...
Teraz za legalizację swoich „altan” muszą zapłacić niemałe pieniądze, a więc wydać niejednokrotnie jeszcze więcej niż za samą transakcję zakupu gruntu.
ZOBACZ KONIECZNIE: Tyle zarabiają sprzedawcy, policjanci i pozostali Polacy [STAWKI]
Burmistrz Arseniusz Finster wcześniej obiecywał, że będzie działał w sprawie samowoli budowlanych na „Metalowcu”. I dotrzymał słowa, bo w ubiegłym tygodniu wysłał list do wojewody z prośbą o przyjrzenie się problemowi opłaty legalizacyjnej.
Jest wysoka, wynosi średnio ok. 25 tys. zł, często przekracza roczne dochody rodziny, która stara się o legalizację. Jak tłumaczy burmistrz, rodziny mieszkające na „Metalowcu” wchodziły w konflikt z prawem nie dlatego, że miały taki kaprys, ale z powodu sytuacji finansowej. Co należy czytać tak, że nie stać ich było na zakup działki budowlanej i pobudowanie „normalnego” domu. Stąd przeróbki altan, a nawet wznoszenie budynków, które z altanami nie mają nic wspólnego.
Jaką radę widzi na to burmistrz? Sugeruje, że wojewoda mógłby spowodować uzyskanie przez te osoby ulgi, odroczenia należności lub ich umorzenia, w zależności od tego, jakie to będą przypadki.
Arseniusz Finster podkreśla w piśmie, że sprawa dotyczy ok. 200 rodzin. Czyli niemal połowy dawnych działkowiczów na „Metalowcu”. Tych, którzy walczyli o likwidację ogrodu i przekształcenie go w osiedle mieszkaniowe. Teraz „palący problem społeczny” ma rozwiązać wojewoda.