Burmistrz Jacek Idzi Kaczmarek zaniepokojony, Andrzej Hłond opuszcza sesję

Zaczęło się od wystąpienia Ryszarda Lisiewskiego. Radny pod koniec sesji postanowił podzielić się swoimi refleksjami odnośnie zarzutów, jakie pod adresem burmistrza kieruje dziesięcioosobowa "Grupa Obywateli". Są to m.in. zadłużenie gminy czy brak pozyskanych środków unijnych.

- Przeglądając te zarzuty mam wrażenie, że jest 1998 rok. Wtedy to zadłużenie gminy zbliżało się do 60 procent i groził nam zarząd komisaryczny. Obecne zadłużenie to 21 procent. W tym jest kredyt na przeprowadzenie inwestycji, jaką jest kanalizacja.

Dalej radny oświadczył m.in., że gmina nie może pozyskiwać tylu środków unijnych ile by chciała, bo większość z nich zagwarantowana jest dla większych miast i środowisk.

Zdaniem Lisiewskiego zarzuty, jakie stawiają burmistrzowi jego opozycjoniści, są sformułowane enigmatycznie i na zasadzie, "że zawsze może być lepiej i więcej".

W gminie zamilkły telefony

Jacek Idzi Kaczmarek podkreślił, że nie jest przyklejony do fotela burmistrza. To, co się dzieje w gminie, określił mianem "piekła międzyludzkiego". - Codziennie rozpoczynam dzień od informacji kto, komu, gdzie i jak. Powiem dalej. Wczoraj doszła do mnie informacja, że wobec mnie szykują się pewne sytuacje, wręcz groźby karalne, które będę zmuszony zgłosić na policję, ponieważ mam obawy wobec mojej osoby i mojej rodziny - usłyszeliśmy. - Zmierzamy w dobrym kierunku, ale to za chwilę zostanie zniweczone. Zamilkły u nas telefony, z nami już nikt nie chce rozmawiać, bo po co? Ludzie nie chcą mieć do czynienia z kimś, gdzie zaczyna się taki bałagan, taki niepokój społeczny. Może on jeszcze potrwać parę miesięcy, jeśli referendum rzeczywiście będzie skuteczne. Ja zawsze głosiłem taką teorię, że jesteśmy biedną gminą, ale nie głupią. Jak widzę na przykład na różnych tablicach ogłoszeń jeden ciąg manipulacji, współczuję społeczeństwu. Prosiłbym żebyście w swoich lokalnych grupach uspokoili mieszkańców - oznajmił burmistrz.

Społeczeństwo wie, co ma robić

Zdaniem Andrzeja Hłonda, Rada Miejska nie jest odpowiednim forum do tego, by dyskutować na temat ewentualnego referendum w Łabiszynie tym bardziej, że jego inicjatorem nie jest Rada Miejska.

- Uważam, że właściwym miejscem na tego rodzaju dyskusje są zebrania czy wiece, a nie forum rady. Ja się nie opowiadam ani za jedną, ani za drugą grupą. Chcę uniknąć w przyszłości sytuacji, że na sesjach pojawią się przedstawiciele jednej i drugiej grupy i będą dyskutować na tematy niezwiązane z działalnością rady. Referendum to sprawa burmistrza i osób, które chcą jego przeprowadzenia. Tak jak powiedział burmistrz, mówię i ja. Społeczeństwo nie jest za bogate, ale umie ocenić obiektywnie działalność burmistrza i podjąć odpowiednie decyzje - oświadczył. Później Andrzej Hłond opuścił gremium rady.

Zarzuty także dla radnych

W obronie burmistrza głos zabrali także mieszkańcy, którzy przyszli na sesję. Zdaniem Eugeniusza Rzymyszkiewicza, zarzuty, które stawia burmistrzowi grupa, która chce przeprowadzić referendum, nie powinny być przedstawione tylko burmistrzowi, ale także Radzie Miejskiej.

- Poza tym dziwne jest, że pan burmistrz jest wciąż opluwany, opisywany w gazecie, a nikt z radnych go nie broni - dodał.

W ostrych słowach na temat zamiaru przeprowadzenia referendum wypowiedział się także wiceprzewodniczący rady Henryk Buczkowski. Według niego wojewoda kujawsko-pomorski powinien zakazać referendum, a pieniądze wydane na jego przeprowadzenie i potem kolejne wybory powinny być przekazane na inne cele. Przewodnicząca Teresa Paliwoda dodała z kolei, że sytuacja, która nastąpiła w gminie to "zastrzyk złych demonów", który do niczego dobrego nie doprowadzi.