Pięcioletnia Aneta, pacjentka bydgoskiego "Jurasza", choruje na ostrą białaczkę limfoblastyczną. Niestety, miesiąc po przeszczepieniu komórek trafiła ponownie do szpitala z powodu poważnych powikłań infekcyjnych.
Przeczytaj także:Nowatorska operacja w Bydgoszczy. 26-latka po 10 latach wolna od kaftanu bezpieczeństwa
Klinika Pediatrii, Hematologii i Onkologii, nie patrząc na koszty, podjęła się walki o zdrowie i życie dziewczynki. Po leczeniu szpital wystąpił z wnioskiem do regionalnego NFZ-u o rozliczenie poniesionych kosztów.
Wartość hospitalizacji oszacowano na 59 tys. zł. Ale fundusz wydał zgodę na 45,5 tys. zł. - To nie wystarcza na leki, materiały jednorazowe, badania diagnostyczne oraz przetoczoną dziewczynce krew - mówi Marta Laska, rzeczniczka szpitala. - Mimo odwołań NFZ twierdzi, że w swojej ocenie uwzględnił najbardziej koszt-ochłonne leki.
Przypadków, kiedy placówka zgłasza się do funduszu o indywidualne rozliczenie danego pacjenta, nie brakuje. I to nie tylko w "Juraszu". Podobnie jest w szpitalu im. Biziela w Bydgoszczy. Tu również fundusz nierzadko odrzuca wniosek o pokrycie takiego leczenia lub finansuje je częściowo. W efekcie szpitalne długi rosną.
Jan Raszeja, rzecznik regionalnego NFZ-u tłumaczy, że w przypadku indywidualnego rozliczania pacjentów szpital musi spełnić kilka warunków. Jeśli tego nie zrobi, Fundusz ma prawo odmówić zwrotu części kosztów leczenia.
Więcej na ten temat przeczytają Państwo w sobotnim wydaniu "Pomorskiej" w dodatku zdrowo.
Czytaj e-wydanie »