Urzędnicy NFZ sprawdzali lecznicę od lipca 2010 do marca 2011 roku. Mieli wykazać, czy pieniądze, które szpital uzyskał na leczenie w latach 2009-2010, wydawane były zgodnie z kontraktem. Kontroli poddano wszystkie szpitalne oddziały. Niestety, na pięciu z nich (m.in. na kardiologii, neurologii i ginekologii) Fundusz dopatrzył się nieprawidłowości.
Ranking szpitali. Gdzie w regionie leczą najlepiej?
Jak wyjaśnia Barbara Nawrocka, rzecznik prasowa kujawsko-pomorskiego oddziału NFZ, część świadczeń medycznych wykonanych na tych oddziałach szpital wycenił niezgodnie z przepisami.
Chodzi głównie o sytuację, w której pacjent wraca do szpitala w czasie krótszym niż 14 dni. W takim wypadku, zgodnie z przepisami, NFZ nie płaci za jego leczenie kolejny raz. - Cena jest uśredniona - tłumaczy Nawrocka. - Wkalkulowaliśmy w nią możliwość powrotu pacjenta do szpitala. Przy czym oczywiście nie każdy chory wraca.
I tu, jak wskazuje NFZ, doszło do największych nieprawidłowości. Pobyt pacjenta, który w czasie krótszym niż dwa tygodnie wracał na oddział, szpital miejski wyceniał po raz kolejny.
W związku z tym fundusz zażądał od placówki zwrotu pieniędzy i wymierzył jej karę. Łącznie do kasy NFZ-u szpital miejski powinien wpłacić 2,4 mln zł. Zażalenie, które Krzysztof Tadrzak, szef lecznicy, wysłał do prezesa funduszu nie poskutkowało. - A to otwiera nam furtkę do windykacji - mówi Nawrocka.
Ilu lekarzy brakuje na Pomorzu i Kujawach?
Na razie nie wiadomo jeszcze, jaka będzie jej forma. Dziś Tadrzak spotka się w tej sprawie z Janem Wilczyńskim p.o. dyrektora regionalnego oddziału NFZ.
Ale szef szpitala miejskiego już zapowiada, że nie podda się tak łatwo i skieruje sprawę do sądu. - Decyzja funduszu jest sprzeczna z ustawą o zawodzie lekarza - tłumaczy.
Zarazem dodaje, że jego szpital nie jest jedyną placówką, którą fundusz postawił w takiej sytuacji. - Kontrole w większych lecznicach dopiero się zakończą - kwituje.
Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców