Ulica Flisacka 22, kilka metrów od jezdni niewielka komórka, z zewnątrz przypominająca raczej wynędzniały pustostan. W środku jeszcze gorzej - jeden mały pokój, do którego wchodzi się przez kuchnię. Nie ma łazienki ani pomieszczenia WC. - Gdzie się państwo myją? - pytam starsze małżeństwo żyjące w takich warunkach od blisko 25 lat. - W wiadrach - odpowiada Henryk Nowak, schorowany 69-latek. - Wodę przynosimy sobie z zewnątrz, bo tu jej nie mamy - uzupełnia. - Najgorzej jest zimą.
Wcześniej państwo Nowak wynajmowali mieszkanie kilka metrów dalej - przy ulicy Flisackiej 31. - Pewnego dnia żona zadzwoniła do mnie z wiadomością, że możemy zamieszkać przy posesji nr 22 - opowiada bydgoszczanin. - Zdecydowaliśmy się na to, ponieważ właściciel zagwarantował nam zameldowanie.
Jednak, jak zaznacza pan Henryk, nikt nie przypuszczał, że pobyt przy ulicy Flisackiej 22 będzie trwał tak długo. - Wpłacałem składki na książeczkę - mówi mężczyzna i pokazuje niewielki dokument potwierdzający to. - Mieliśmy z żoną nadzieję, że któregoś dnia dostaniemy od spółdzielni mieszkanie.
**
www.pomorska.pl/bydgoszcz**
Niestety, tak się nie stało. - Zażądano od nas wpłaty 30 tysięcy złotych - kontynuuje pan Henryk. - Nie mieliśmy tylu pieniędzy.
Marzenie o własnym "M" prysło. Mijały lata, komórka przy Flisackiej 22 niszczała. Małżeństwo nie mogło zamieszkać w stojącym tuż obok domu, w którym tak naprawdę było zameldowane, ponieważ właściciel nie wyraził na to zgody.
- W końcu, w trosce o własne życie, poprosiliśmy o sprawdzenie stanu technicznego komórki przez inspektora nadzoru budowlanego - opowiada dalej pan Henryk.
Przybyły na miejsce urzędnik orzekł, że stan budynku jest owszem - zły, ale nie stanowi to bezpośredniego zagrożenia życia. Dlatego, jak czytamy w piśmie Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego z Bydgoszczy, nie ma konieczności opróżnienia lokalu.
Tymczasem trzy miesiące temu właściciel sprzedał zamieszkiwaną przez małżeństwo komórkę. - Myśmy się tylko domyślali, bo nikt nie odbierał przelewów za wynajem - mówi pan Henryk.
Bydgoszczanin złożył ostatecznie skargę do Urzędu Miasta. Ta natomiast została skierowana do Komisji Rewizyjnej. Piotr Król, przewodniczący komisji przyznaje, że sytuacja jest skomplikowana. - Przekazanie mieszkania z zasobu gminy mogłoby być uznane za krzywdzące dla innych osób, które również liczą na lokal i borykają się z trudnymi sytuacjami - wyjaśnia.
Jak dodaje, państwo Nowak wynajmują mieszkanie. - Gdyby Administracja Domów Miejskich znalazła dla nich lokal, prezydent Bydgoszczy zostałby obrzucony pretensjami, o to że ratusz w pierwszej kolejności pomaga mieszkańcom, którzy mają umowę najmu z prywatnym właścicielem - wyjaśnia urzędnik.
Udostępnij