Młode małżeństwo z niespełna 2-letnim dzieckiem tuż przed wakacjami 2024 roku wprowadziło się do mieszkania w Bydgoszczy. To była oferta z ogłoszenia, dwa umeblowane pokoje, 50 metrów w bloku. - Nie pochodzimy stąd, ale akurat dostałem pracę w Bydgoszczy - zaczyna pan Damian. - Na razie nie możemy pozwolić sobie na zaciągnięcie kredytu hipotecznego. To dlatego wynajmujemy mieszkanie. Żona zajmuje się małą i nawet w ciąży dorabia sprzątaniem. Jeszcze w tym roku urodzi się nam drugie dziecko. Zależało nam na szybkiej przeprowadzce, a ofert było mało.
Po pierwszych dniach pod nowym adresem zaczęło robić się nieciekawie. - Pojawiły się robaki. Rozpoznaliśmy pluskwy i francuzy. Jak te pierwsze ugryzą, to miejsce na skórze staje się czerwone. Jest bardziej rozlegle niż po ugryzieniu komara, mocniej piecze i swędzi.
Mebel do wymiany
Mężczyzna opowiada: - Robale biegają po podłodze zwłaszcza nocą, wchodzą w pościel i w meble. Odkryliśmy siedlisko w kanapie, krótko po przeprowadzce. Za zgodą właścicieli mieszkania, wyrzuciliśmy ją, kupiliśmy nową. W nowej pluskwy tak samo się zalęgły. Bywały w łóżeczku dziecka. Malutka została kilka razy ugryziona, chociaż chronimy, ją, jak możemy, żeby nie zaatakowały. Za każdym razem pierzemy wtedy pościel i wszystkie inne rzeczy. Mija kilka godzin i robale się pokazują.
Żona z mężem wiele razy zgłaszali problem właścicielowi. - Stwierdził, że przesadzamy. Zauważył kilka robaków. Fakt, było jedynie parę, bo najgorzej jest, jak jest ciemno i cicho. Kiedy się ruszymy i zapalimy światło, uciekają pod meble i pod ściany. Właściciel odwiedził nas ponownie, już z preparatem w aerozolu. Zachwalał niby skuteczny środek na owady i robaki. Tylko popsikał. Po dwóch dniach sytuacja wróciła do normy.
Bydgoszczanin kontynuuje: - Za mieszkanie płacimy łącznie 2700 złotych, w tym 1700 zł przekazujemy właścicielowi, a 1000 zł stanowi czynsz dla spółdzielni. Umowę spisaliśmy. Płacimy na bieżąco. Gdy wynajęliśmy lokum, przymknęliśmy oko na to, że w środku wygląda, jakby czas zatrzymał się 30 lat temu. Nie możemy natomiast pozwolić na to, żeby żyć z robakami.
Najemcy nie wiedzą, czy insekty panoszą się w mieszkaniach sąsiadów. - U rodziny, mieszkającej obok, ich nie ma. Co do innych, nie mamy pojęcia, bo to albo pustostany, albo mieszkają obcokrajowcy, którzy w ogóle nie mówią po polsku.
Obowiązek najemcy
Zgodnie z Ustawą o ochronie praw lokatorów „najemca jest obowiązany utrzymywać lokal oraz pomieszczenia, do używania których jest uprawniony, we właściwym stanie technicznym i higieniczno-sanitarnym określonym odrębnymi przepisami oraz przestrzegać porządku domowego”. Właśnie określenie „higieniczno-sanitarny” dotyczy obowiązku leżącego po stronie najemcy. - Dezynsekcja kosztuje jakiś 1000 zł, a trzeba ją wykonać dwukrotnie - wskazuje nasz rozmówca. - Wiele już zainwestowaliśmy w nie swoje mieszkanie. Kanapa kosztowała 800 zł. Za drzwi, które popsuły się nie z naszej winy, płaciliśmy 750 zł. Co chwilę coś wychodzi. Mieszkanie domaga się kapitalnego remontu i natychmiastowego pozbycia się robali.
W Zrzeszeniu Właścicieli i Zarządców Domów w Bydgoszczy mówią o procedurze. - O części wspólne budynku, czyli np. klatki schodowe i piwnice oraz korytarze, dba administrator posesji. O mieszkanie dba natomiast jego właściciel. Najemca powinien najpierw zgłosić problem do właściciela, a on z kolei powinien powiadomić stację sanitarno-epidemiologiczną.
Pan Damian, nie mogąc doprosić się interwencji właściciela, wybrał się do Sanepidu. - Byłem i w wojewódzkiej, i w powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej, bo z pierwszej skierowano mnie do tej drugiej. Później pofatygowałem się do spółdzielni mieszkaniowej. Wszystkie odprawiły mnie z kwitkiem.
Rodzina ma zamiar wyprowadzić się, zanim na świat przyjdzie ich drugie dziecko. - Noworodek, ani starsza córka, nie mogą wychowywać się w takich warunkach. Pilnie szukamy innego mieszkania w Bydgoszczy. Obyśmy zmieścili się z wszystkimi opłatami do 2500 zł. Zarobię na wynajem, lecz nie jestem w stanie pracować dłużej niż 12 godzin dziennie - kończy pan Damian.
