I teraz to oni nie chcą odpuścić. Zwłaszcza, że muszą się osobiście stawić w siedzibie bydgoskiej Straży Miejskiej, gdzie mają złożyć wyjaśnienia.
- Wczoraj otrzymaliśmy pismo od lokatorów z prośbą o interwencję - przyznaje Grzegorz Życzyński, wiceprzewodniczący Spółdzielni Mieszkaniowej "Komunalni", do której należą bloki przy Fałata 1-6. - Sprawa jest delikatna i na pewno w poniedziałek dokładnie się nią zajmiemy - zapewnia.
Akcja rozpoczęła się w poniedziałek rano, kiedy pod sześć bloków przy ulicy Fałata w Bydgoszczy podjechał patrol straży miejskiej. Efektem ich interwencji były cztery blokady na kołach źle zaparkowanych samochodów. Ale to był dopiero początek...
Przeczytaj także:Janusz Dzięcioł: Strażnicy miejscy obsługują fotoradary, ale to nie ich jedyne zadanie
Po południu jeden z pechowych kierowców wezwał municypalnych, żeby uwolnili jego samochód. Kiedy przyjechali zapytał wściekły: - Niech się panowie rozejrzą. Dlaczego tylko ja zostałem ukarany?!
I rozpętało się piekło.
- Nie mieliśmy wyjścia. Otrzymaliśmy wyraźne zgłoszenie i musieliśmy je potraktować poważnie - twierdzi Arkadiusz Bereszyński, rzecznik bydgoskich municypalnych.
Tylko w rejonie czterech bloków, strażnicy znaleźli 19 kolejnych źle zaparkowanych samochodów. Ponieważ zabrakło im blokad - w sumie musieli by ich założyć aż 23 - zaczęli robić zdjęcia. Wystawili też kilka mandatów - po 100 złotych każdy.
- Ludzie dostali furii, zwłaszcza ci, którzy zaparkowali samochody na podjazdach do swoich własnych garaży. Nawet ich ukarano! - nie ukrywa zdumienia pan Marek, emerytowany mieszkaniec miniosiedla.
Rzecznik SM twierdzi, że wszystko odbyło się w zgodzie z literą prawa.
- Cały teren przy Fałata obejmuje znak D-40 - wyjaśnia Arkadiusz Bereszyński. - Mówimy więc o strefie zamieszkania na której piesi mają bezwzględne pierwszeństwo, obowiązuje ograniczenie prędkości do 30 kilometrów na godzinę, a parkować można tylko i wyłącznie w miejscach do tego przeznaczonych.
- W takim razie, jeśli mój syn zostawi pod klatką rower i przyjdzie do domu na obiad, to też zostanie ukarany? - pyta kolejny mieszkaniec bloków.
Feralny znak postawili drogowcy na wniosek spółdzielni. - Trzeba jednak pamiętać, że bloki stawialiśmy kilkanaście lat temu, kiedy nie było jeszcze tylu samochodów. A dziś, na każde mieszkanie przypadają dwa, a czasami nawet i trzy auta - tłumaczy prezes Życzyński.
Mieszkańcy swoje pretensje kierują jednak pod adresem municypalnych. - Niedawno zbierano podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie likwidacji straży. Nigdy nie myślałem o tym poważnie, ale teraz podpisałbym się pod nim obiema rękami. Przecież jak inaczej nazwać tę całą akcję, jak nie nękaniem zwykłych obywateli - dodaje pan Marek.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Rzecznik SM zdecydowanie odpiera te zarzuty. - Zwykle nie zapuszczamy się na tego typu osiedla, bo przez całe dnie nie robilibyśmy nic innego. Dlatego decydujemy się na tego typu interwencje tylko po telefonach od mieszkańców. I nie inaczej było tym razem - zapewnia Bereszyński.
Z jego opinią zgadza się Janusz Dzięcioł, były strażnik miejski z Grudziądza, a obecnie poseł PO. - Rozumiem złość tych ludzi, ale tu, niestety, sprawa wydaje się oczywista - uważa polityk. - Albo wszyscy będziemy stosować się do przepisów, albo ograniczymy kompetencje strażników zdejmując z nich obowiązek reagowania w przypadku niektórych wykroczeń.
Czytaj e-wydanie »