Pomysł organizacji obu rodzi się, gdy Bydgoszczą rządzi jeszcze prezydent Konstanty Dombrowicz.
Październik 2009 roku - do Bydgoszczy przyjeżdża Roman Ludwiczuk, ówczesny prezes Polskiego Związku Koszykówki. Dziękuje za świetną współorganizację męskich mistrzostw Europy (9 meczów za 3,5 mln zł) i rzuca propozycję organizacji mistrzostw ME kobiet w 2011 r. Sprawa znajduje finał w maju 2010 r. Suma kontraktu - 2,2 mln zł za 21 meczów w fazie grupowej i półfinałowej.
Wrzesień 2010 roku - Rada Miasta akceptuje, by na mistrzostwa świata siatkarzy w 2014 r. wydać 8 milionów zł. Ma zapewnienie, od PZPS że w bydgoskiej "Łuczniczce" zagrają Polacy.
Grudzień 2010 - nowym prezydentem miasta zostaje Rafał Bruski, a jego zastępcą i odpowiedzialnym za sport - Sebastian Chmara, były znakomity sportowiec, ale także menedżer, znający się doskonale na organizacji imprez.
Szybko zapowiadają, że potrzebne będą oszczędności i wnikliwie przejrzą umowy zawarte przez swoich poprzedników. Również dotyczące wielkich i kosztownych imprez sportowych.
Płacimy i żądamy
Dziś są już konkretne efekty. Za tegoroczne ME kobiet (początek 18 czerwca) zamiast 2,2 mln zł miasto zaproponowało Polskiemu Związkowi Koszykówki o milion mniej. - To ostateczna propozycja - przyznaje "Pomorskiej" prezydent Chmara. - Ale też nie zamierzamy wydać tych pieniędzy bezkrytycznie. Żądamy dobrego produktu. Do imprezy zostały trzy miesiące, a nie znamy żadnych szczegółów. Na przykład dotyczących transmisji telewizyjnych.
W PZKosz. także zmienił się prezes i Ludwiczuka zastąpił pod koniec stycznia Grzegorz Bachański. Nowy szef stanął przed problemem, gdyż renegocjacji kontraktu na kobiecy Eurobasket zażądała również Łódź. Za fazę finałową zamiast 4,5 mln zł zapłaci około 2 mln. Negocjacje trwają. Warunków kontraktu dochowa za to trzecie miasto-organizator Katowice (2,8 mln zł za grupę i ewentualną fazę półfinałową z Polkami).Pieniędzy na organizację imprezy jednak dramatycznie brakuje.
PZKosz. wysłał pismo do Międzynarodowej Federacji Koszykówki (FIBA) z propozycją renegocjacji warunków kontraktu. Bo jak wiadomo europejska centrala nie daje krajom praw organizacji za darmo. Za męski Eurobasket w 2009 r. PZKosz. zapłacił jej 2 mln euro.
- Brakuje 5-8 milionów - przyznaje prezes Bachański, cytowany przez Polską Agencję Prasową. - To efekt wielu zaniedbań, których przez dwa lata dopuścił się związek za kadencji prezesa Ludwiczuka. Na każdym kroku tniemy koszty. Dlatego zdecydowaliśmy się wystąpić do FIBA z taką propozycją.
Największy wydatek związany jest z produkcją sygnału telewizyjnego. - Nie mamy z nikim podpisanej umowy, a za taką usługę Telewizja Polska życzy sobie około czterech milionów złotych - mówi prezes dla PAP. - Dlatego zaproponowaliśmy FIBA, by pokryła koszty produkcji sygnału telewizyjnego.
Zmiana reguł, zmiana umowy
W przypadku koszykarek było wiadomo, że do Bydgoszczy nie przyjadą Polki. Tymczasem w przypadku siatkarzy poprzedni prezydent Konstanty Dombrowicz otrzymał zapewnienie, że za 8 milionów złotych w bydgoskiej "Łuczniczce" zagrają Polacy w pięciu meczach grupowych. Z tej perspektywy potężny wydatek ma swoje uzasadnienie.
Tyle, że w międzyczasie reguły się zmieniły za sprawą decyzji światowej federacji siatkówki (FIVB). Po ostatnich MŚ we Włoszech centrala dokonała reformy systemu rozgrywek, a także postawiła nowe wymagania obiektom sportowym. W tym systemie okazało się, że Polacy do Bydgoszczy nie przyjadą.
Prezydent Chmara usiadł więc do negocjacji z Mirosławem Przedpełskim, szefem polskiej siatkówki. - Mam na biurku kolejną propozycję kontraktu. Przyznaję, że jest dość dobra. Pozwoli nam wiele zaoszczędzić - mówi Chmara, ale przed podpisaniem konktraktu nie chce zdradzać konkretnej kwoty.
"Pomorskiej" udało się dowiedzieć nieoficjalnie, że jest to suma już poniżej 3 milionów złotych. - Z władzami polskiej siatkówki rozmawia się bardzo dobrze. Można powiedzieć, że dogadujemy się. Nie będzie problemów - przyznaje Chmara.
Na dwóch imprezach sportowych Bydgoszcz może zaoszczędzić zatem ponad 6 mln złotych. Jeśli pieniądze zostaną przeznaczone na cele sportowe, można je zainwestować choćby w mniejszą halę przy "Łuczniczce", która jest niezbędna w staraniach o imprezy rangi mistrzostw Europy czy świata.