- Mam 54 lata i pracuję w policyjnym warsztacie już 20 lat - mówi Tadeusz Kałata, mechanik. - Nie wiem co teraz będzie. Boję się o swoją przyszłość. Jeśli okaże się, że nie dostanę propozycji pracy w innym miejscu, to w moim wieku sytuacja będzie naprawdę trudna.
W policyjnym warsztacie zatrudnionych jest obecnie siedem osób. Są to mechanicy, lakiernicy, blacharze i elektrycy. Wszyscy podkreślają, że codziennie mają do naprawy jakiś radiowóz.
- Dziwię się, że Komenda Wojewódzka chce w ten sposób ciąć koszty - mówi Wiesław Czerwiak, elektryk. - Nawet nowe samochody mają usterki. A przecież przy każdej naprawie auta, konieczna będzie laweta, żeby przewieźć samochód do Bydgoszczy. W ten sposób na pewno nie zmniejszą kosztów. Martwię się, bo o pracę trudno, a nikt z pracujących tutaj nie jest już młody.
Klamka zapadła
Plany Komendy Wojewódzkiej są nieodwołalne.
- Decyzja o ograniczeniu etatowym stacji obsługi, która funkcjonuje w Toruniu została już podjęta - mówi Monika Chlebicz, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Koszty utrzymania zakładu są olbrzymie, a utrzymanie go nieopłacalne, bo znaczna części naszego taboru została wymieniona. Nowe samochody nie potrzebują aż tylu napraw. Poza tym stacja obsługi w Bydgoszczy posiada autoryzację na wykonywanie napraw nowych aut, którymi jeździmy. Nasi mechanicy mogą również wykonywać badania techniczne pojazdów. W Toruniu nie można tego zrobić, bo tu brakuje odpowiedniego sprzętu.
Choć toruński komendant policji obiecał mechanikom, że po zmianach znajdzie się dla nich praca w policji, to jednak decyzja o likwidacji etatów wprowadziła nerwową atmosferę.
Dostają mniej kasy
To niestety nie koniec cięć kosztów. Od początku maja o 60 proc. zmniejszona została kwota, za którą policjant musi dbać o powierzony mu służbowe auto. W praktyce sprowadza się to do tego, że np. na mycie radiowozu policjant dostaje teraz 1,52 zł dziennie.