Choć pytanie nie ma nic wspólnego z wrześniem 1939 roku, to pojawia się termin "Blutsonntag", czyli "krwawa niedziela bydgoska". W rozwinięciu tego terminu znajduje treści obarczające Polaków winą za zabójstwa niemieckiej mniejszości narodowej i wyrażające wątpliwości co do przyczyn mordowania Niemców.
Przeczytaj również: Szukamy bydgoskich harcerzy z kroniki filmowej z roku 1945 [zdjęcia]
I tak Niemcy w Europie wskazują współwinnych za nieszczęścia II wojny światowej. Ironia historii?
Sprawa kreowania złej sławy o Bydgoszczy staje się zbyt masową, aby ją lekceważyć. Propaganda zamazywania winy niemieckiej trwa.
W Polsce jest obecnie sporo publikacji na temat wydarzeń z września 1939 roku w Bydgoszczy, w których pokazana jest prawda.
Udana prowokacja hitlerowska z udziałem dywersantów spoza Bydgoszczy uznana została za fakt bezsporny. Hitlerowi potrzebne były niemieckie trupy dla uzasadnienia wkroczenia do Polski, aby "ratować prześladowaną i zabijaną niemiecką mniejszość narodową".
Natomiast brak jest wyraźnego bydgoskiego (miejskiego) akcentu na ten temat. Takiego, który zamykałby wątpliwości, a jednocześnie upamiętniał zarówno ofiary polskie, jak i niemieckie niemieckiej prowokacji. Ofiarami byli także niektórzy z naszych niemieckich sąsiadów.
Zobacz także: Tak pamiętam tamte dni
Nauczyciele - Antoni Olejnik i Medart Męczykowski tuż przed egzekucją w tzw. Dolnie Śmierci - jesień 1939
(fot. archiwum)
Propozycja seniorów bydgoskich - nieżyjącego już Zbigniewa Kaczmarka, Włodzimierza Kałdowskiego i Włodzimierza Sobeckiego, aby w centrum Bydgoszczy umieścić tablicę pamiątkową z napisem: Polskim i niemieckim ofiarom "krwawej niedzieli bydoskiej", którzy 3 i 4 września 1939 roku stracili życie w wyniku nazistowskiej prowokacyjnej dywersji nie doczekała się realizacji.
Mając taką tablicę nie musielibyśmy naszym gościom indywidualnie tłumaczyć, dlaczego w internecie znajdują inną wersję wydarzeń z 3 i 4 września.
Stan obecny, szczególnie po wydaniu w języku niemieckim książki Włodzimierza Jastrzębskiego "Mniejszość niemiecka w Polsce we wrześniu 1939 roku" wzmaga wątpliwości strony zagranicznej. Potwierdza też potrzebę postawienia "kropki nad i". Czy wystarczy, że ktoś napisał w internecie, iż profesor W.J. jest niewiarygodny? Nie wystarczy również stwierdzić, że wydawnictwo jest opłacone przez związki tzw. wypędzonych. Nie wystarczy też stwierdzić, że być może ktoś w Polsce powinien reprezentować interesy "wypędzonych".
Przeczytaj również: "Krwawa niedziela" w Bydgoszczy
Prezydent i Rada Miasta nie zabrała zdecydowanego głosu w tej sprawie. Szkoda! Pytanie: dlaczego?
Złożenie wieńca przez prezydenta Bydgoszczy i delegację miasta przed pomnikiem w Wilhelmshafen (am Ehrenfriedhof - na cmentarzu honorowym) poświęconym "Pamięci poległych Niemców w Bydgoszczy" traktowany jest przez Niemców nie tylko jako oddanie czci poległym. W domyśle Niemcy uważają, że polscy reprezentanci Bydgoszczy zgadzają się z treścią napisu na pomniku (mowa jest o "niewinnie poległych w skutek ślepych urojeń").
W gestach oficjalnych jesteśmy taktowni. Czy nie zbyt taktowni?
Czytaj e-wydanie »