Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były policjant uniknie kary za śmiertelne potrącenie rowerzysty?

maciej czerniak [email protected]
Krzysztof Smorawiński (na zdj.) wciąż ma nadzieję, że kierowca, który śmiertelnie potrącił jego kuzyna, zostanie ukarany
Krzysztof Smorawiński (na zdj.) wciąż ma nadzieję, że kierowca, który śmiertelnie potrącił jego kuzyna, zostanie ukarany fot. Autor
- Jasne, że znałem! Jeździł zawsze obwieszony odblaskami jak choinka - mówią w Sicienku. - Dwa dni przed wypadkiem mówił: "Chcę jeszcze trochę pożyć".

Droga z Sicienka w kierunku Trzemiętowa jest wąska. Po obu stronach pola kukurydzy oddzielone są od jezdni wąską miedzą z krzakami i niskimi drzewami. Szosa nie wije się jednak wśród pól, wiedzie prosto do skrzyżowania: w lewo na Mroczę, w prawo do Wojnowa.

Przeczytaj także:Zbójno. Rowerzysta zginął na miejscu. Potrącił go pijany kierowca

Prosta droga kusi kierowców; ruch niewielki, samochodów mało - słowem: czemu nie docisnąć gazu?
Naprawdę niebezpiecznie robi się tu dopiero pod wieczór.

Nieliczni piesi i rowerzyści zlewają się z szarością okolicy. O wypadek nietrudno.

Tutaj 5 października zginął Zygmunt Żugajewicz.

"Zróbcie coś z tym!"

Znajomy zadzwonił do Krzysztofa Smorawińskiego o godzinie 23.

- Zyguś nie żyje?! Co ty p..., przecież jeszcze dzisiaj był u mnie na obiedzie! - Krzysztof to najbliższy krewny Żugajewicza. Kuzyn w pierwszej linii.

Do wypadku doszło o godz. 19.20. W komunikacie policyjnym znajduje się informacja: "W miejscowości Sicienko fiat punto zderzył się z rowerzystą. 56-letni mężczyzna zginął. Sprawca wypadku uciekł z miejsca zdarzenia. O godz. 22.30 zatrzymano 43-letniego mężczyznę, który najprawdopodobniej kierował fiatem punto. Został przebadany. Miał w organizmie 2 promile alkoholu".

Wiadomości z Bydgoszczy

- Zatrzymany trafił do policyjnego aresztu - dodaje komisarz Maciej Daszkiewicz, z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Prowadzimy w tej sprawie czynności wyjaśniające pod nadzorem prokuratury.

Kilka dni później szerzej o sprawie opowiada "życzliwa" osoba.

- Proszę, zróbcie coś z tą sprawą! - mówi. - Znam człowieka, który potrącił rowerzystę. To Ryszard W. (nazwisko dla wiadomości redakcji); słynie z tego, że nie pierwszy raz siadał za kółko po kielichu. Znajomy mówił mi, że widział go ostatnio w samochodzie. Widać, nie przejął się zbytnio tym, że potrącił śmiertelnie rowerzystę.

Rowerzysta oznaczony prawidłowo

Może to rowerzysta zawinił? - pytam informatora. Przecież trwa śledztwo, niczego nie można jeszcze przesądzać.
- Bzdura! - oburza się. - Zygusia widziałem dwa dni przed tym wypadkiem. Akurat spotkaliśmy się w Sicienku. Jechał rowerem, jak zwykle. Cały w odblaskach - z przodu, z z tyłu zielona kamizelka, migające światełko na ramie i kilka dodatkowych pomarańczowych na szprychach. Świecił się cały jak choinka. Zwolniłem, opuściłem szybę i mówię: "No, Zyguś. Jedziesz, jak w książkach każą". A on na to, że jeszcze chce trochę pożyć. Wszyscy we wsi wiedzieli, że był trochę opóźniony w rozwoju, delikatnie upośledzony. Ale dawał sobie radę. I o bezpieczeństwo dbał jak nikt.

Okoliczności, w jakich doszło do wypadku, ustala prokuratura w Nakle.

- Rower został zabezpieczony jako dowód w sprawie - mówi Piotr Glanc, zastępca prokuratora rejonowego. - Mężczyzna, który go prowadził, zadbał o prawidłowe oznaczenie na drodze. Co do tego nie mamy nawet cienia wątpliwości.

Wpłacił kaucję

W Sicienku wrze.

Jeśli spytać ludzi, co myślą o sprawie, wszyscy są zgodni - coś jest na rzeczy.
- Tu jest jakieś drugie dno - mówi pan Stefan. W Sicienku przy poczcie - centralnym punkcie miejscowości - można usłyszeć różne "niusy" z życia wsi. - Coś czuję w kościach, że temu kierowcy ujdzie płazem...
Miejscowi boją się zbyt wiele mówić o wypadku. Ciągnięci za język niektórzy jednak decydują się powiedzieć więcej. Najbardziej oburza ich fakt, że zatrzymany Ryszard W. to były policjant.

- Ostatnio dowiedziałem się, że wyszedł za kaucją z aresztu - mówi Krzysztof Smorawiński, najbliższy krewny Zygusia.

- Pytam: jakim prawem? Uciekł z miejsca wypadku, był pijany, kiedy policja go zatrzymała. Czego trzeba więcej?
Nie będzie mataczył?

I rzeczywiście, śledczy z Nakła mówią otwarcie, że nie było potrzeby trzymać W. za kratami do czasu, aż ruszy jego proces.

- W tym przypadku nie ma groźby matactwa - prokurator Glanc tłumaczy decyzję sądu, który odrzucił wniosek aresztowy dla 43-latka. - A to, że ludzie mówią, że były policjant, że już wcześniej karany za jazdę po pijanemu... To nie ma żadnego przełożenia na postępowanie w sprawie - dodaje śledczy. - Fakt jest faktem. Zginął człowiek. Mamy podejrzanego. Mam nadzieję, że najpóźniej do końca roku albo w styczniu 2012 do sądu wpłynie akt oskarżenia w tej sprawie.

Ryszard W. w zamian za wolność do czasu aż sąd wyda wyrok, musiał wpłacić poręczenie w wysokości 20 tysięcy złotych.

Dwie wsie, dwie racje

Okolica jest podzielona. W Sicienku są przekonani o winie kierowcy.

- Już wcześniej stracił prawo jazdy - mówi obiegowa opinia.

- Nic mi nie wiadomo, by w dniu wypadku Ryszard W. jechał bez uprawnień - odpowiada prokurator.
Śledczy muszą również rozstrzygnąć, czy mężczyzna był pijany w momencie, gdy doszło do wypadku. Badanie alkomatem wykonano o godz. 22.30, czyli ponad trzy godziny po tragedii. W. podobno tłumaczył, że pił dopiero później w domu. Podobno też mówił, że uciekł z miejsca zderzenia przerażony; był w szoku.

- To są szczegóły, które trzeba ustalić w toku śledztwa, bo zaważą na wyroku - podkreśla Piotr Glanc. - Sąd może orzec o dożywotnim zakazie prowadzenia auta.

Podejrzany mieszka w Gogolinie, w sąsiadującej z Sicienkiem gminie Koronowo.
Wieczorem drogę do jego domu wskazuje nam ekspedientka w jednym z wiejskich sklepów.
- Nie sądźcie go - prosi kobieta. - To naprawdę dobry człowiek. Po prostu stało się nieszczęście.

"O czym tu mówić?"

Kilka kilometrów dalej przed domem W. pies w obejściu tak ujada na widok obcego samochodu, że nie trzeba już przyciskać dzwonka przy furtce. Po paru minutach do bramy podchodzi mężczyzna w niebieskiej bluzie.
- Ryszarda nie ma w domu. Będzie chyba jutro - odpowiada uprzejmie. - Ale chyba i tak nie będzie chciał rozmawiać o tej sprawie. Zresztą... O czym tu właściwie mówić? - rozkłada ręce, gdy proponuję rozmowę później, w czasie bardziej dogodnym dla W.

Mężczyzna dodaje, że ze względu na prowadzone śledztwo W. pewnie i tak odesłałby z pytaniami do swojego adwokata.

Tymczasem mieszkańcy Sicienka wciąż szepcą między sobą o wypadku. Snują domysły, plotkują.
- Podobno Zyguś nie został tak po prostu uderzony przez samochód - mężczyzna, który blisko znał Żugajewicza, przypomina sobie to, czego się dowiedział od znajomego, a tamten znowu - od jeszcze innego kolegi. - Podobno był ciągnięty po asfalcie jeszcze parę metrów...

- Te wszystkie szczegóły będą jasne, gdy otrzymany ekspertyzę z sekcji zwłok - ucina śledczy Glanc.

Całe życie w Sicienku

Na miejscu wypadku nie ma żadnych śladów.

- Jakieś kawałki odblasków tu powinny leżeć. Cokolwiek. Przecież on cały był tym obwieszony - Krzysztof Smorawiński, wspomniany już kuzyn Zygusia wodzi oczami po asfalcie. Jesteśmy w pobliżu miejsca tragedii. - Pewnie technicy policyjni wszystko zabezpieczyli - zastanawia się.

Godzinę później, już w domu Smorawiński czyta akt zgonu Żugajewicza.

- O, proszę - wskazuje palcem na dokumencie - Napisali, że bezpośrednia przyczyna śmierci, to pęknięcie czaszki. To znaczy, że na miejscu zginął... Może jednak się nie męczył.

Mężczyzna wspomina tragicznie zmarłego kuzyna. Opowiada o tym, jak w 1996 roku zmarła matka Zygusia. Wtedy został właściwie sam na świecie. - Radził sobie jakoś, tak po męsku, ale dawał radę - podkreśla. - Później trochę się pogubił. Nie dał z renty opłacić mieszkania po matce, to dostał lokal zastępczy, gminny. Zyguś zamieszkał wtedy w kilkumieszkaniowym budynku w Gliszczu. To raptem kilka kilometrów od Sicienka.
- Jak tam żył? Jak mu nie wystarczało pieniędzy - to puszki zbierał - opowiada Smorawiński. - Sam mu nie za bardzo mogłem pomóc finansowo, bo renta malutka, a jeszcze na sam jeżdżę na rehabilitację do Bydgoszczy - poklepuje nogę. Chodzi o kulach, pięć lat temu miał poważny wypadek samochodowy. Do dzisiaj porusza się z tytanowym prętem w udzie. - A jeszcze trzeba o obejście zadbać, wokół siebie zrobić.

Zyguś codziennie jeździł rowerem z Gliszcza do swojej ciotki w Sicienku. A to pomógł w domu 82-latce, a to po jakieś zakupy pojechał.

- Później do mnie przyjeżdżał - przypomina sobie Smorawiński. - Zależy jak przypadło, na śniadanie, obiad, kolację. Pogadaliśmy sobie i jakoś czas zleciał. Na sylwestra zawsze był u mnie. Inne święta też. W końcu najbliższy kuzyn. Jakoś w tych dniach miałby urodziny. Pewnie byśmy razem świętowali.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska