Droga z Sicienka w kierunku Trzemiętowa jest wąska. Po obu stronach pola kukurydzy oddzielone są od jezdni wąską miedzą z krzakami i niskimi drzewami. Szosa nie wije się jednak wśród pól, wiedzie prosto do skrzyżowania: w lewo na Mroczę, w prawo do Wojnowa.
Przeczytaj także:Zbójno. Rowerzysta zginął na miejscu. Potrącił go pijany kierowca
Prosta droga kusi kierowców; ruch niewielki, samochodów mało - słowem: czemu nie docisnąć gazu?
Naprawdę niebezpiecznie robi się tu dopiero pod wieczór.
Nieliczni piesi i rowerzyści zlewają się z szarością okolicy. O wypadek nietrudno.
Tutaj 5 października zginął Zygmunt Żugajewicz.
"Zróbcie coś z tym!"
Znajomy zadzwonił do Krzysztofa Smorawińskiego o godzinie 23.
- Zyguś nie żyje?! Co ty p..., przecież jeszcze dzisiaj był u mnie na obiedzie! - Krzysztof to najbliższy krewny Żugajewicza. Kuzyn w pierwszej linii.
Do wypadku doszło o godz. 19.20. W komunikacie policyjnym znajduje się informacja: "W miejscowości Sicienko fiat punto zderzył się z rowerzystą. 56-letni mężczyzna zginął. Sprawca wypadku uciekł z miejsca zdarzenia. O godz. 22.30 zatrzymano 43-letniego mężczyznę, który najprawdopodobniej kierował fiatem punto. Został przebadany. Miał w organizmie 2 promile alkoholu".
- Zatrzymany trafił do policyjnego aresztu - dodaje komisarz Maciej Daszkiewicz, z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Prowadzimy w tej sprawie czynności wyjaśniające pod nadzorem prokuratury.
Kilka dni później szerzej o sprawie opowiada "życzliwa" osoba.
- Proszę, zróbcie coś z tą sprawą! - mówi. - Znam człowieka, który potrącił rowerzystę. To Ryszard W. (nazwisko dla wiadomości redakcji); słynie z tego, że nie pierwszy raz siadał za kółko po kielichu. Znajomy mówił mi, że widział go ostatnio w samochodzie. Widać, nie przejął się zbytnio tym, że potrącił śmiertelnie rowerzystę.
Rowerzysta oznaczony prawidłowo
Może to rowerzysta zawinił? - pytam informatora. Przecież trwa śledztwo, niczego nie można jeszcze przesądzać.
- Bzdura! - oburza się. - Zygusia widziałem dwa dni przed tym wypadkiem. Akurat spotkaliśmy się w Sicienku. Jechał rowerem, jak zwykle. Cały w odblaskach - z przodu, z z tyłu zielona kamizelka, migające światełko na ramie i kilka dodatkowych pomarańczowych na szprychach. Świecił się cały jak choinka. Zwolniłem, opuściłem szybę i mówię: "No, Zyguś. Jedziesz, jak w książkach każą". A on na to, że jeszcze chce trochę pożyć. Wszyscy we wsi wiedzieli, że był trochę opóźniony w rozwoju, delikatnie upośledzony. Ale dawał sobie radę. I o bezpieczeństwo dbał jak nikt.
Okoliczności, w jakich doszło do wypadku, ustala prokuratura w Nakle.
- Rower został zabezpieczony jako dowód w sprawie - mówi Piotr Glanc, zastępca prokuratora rejonowego. - Mężczyzna, który go prowadził, zadbał o prawidłowe oznaczenie na drodze. Co do tego nie mamy nawet cienia wątpliwości.
Wpłacił kaucję
W Sicienku wrze.
Jeśli spytać ludzi, co myślą o sprawie, wszyscy są zgodni - coś jest na rzeczy.
- Tu jest jakieś drugie dno - mówi pan Stefan. W Sicienku przy poczcie - centralnym punkcie miejscowości - można usłyszeć różne "niusy" z życia wsi. - Coś czuję w kościach, że temu kierowcy ujdzie płazem...
Miejscowi boją się zbyt wiele mówić o wypadku. Ciągnięci za język niektórzy jednak decydują się powiedzieć więcej. Najbardziej oburza ich fakt, że zatrzymany Ryszard W. to były policjant.
- Ostatnio dowiedziałem się, że wyszedł za kaucją z aresztu - mówi Krzysztof Smorawiński, najbliższy krewny Zygusia.
- Pytam: jakim prawem? Uciekł z miejsca wypadku, był pijany, kiedy policja go zatrzymała. Czego trzeba więcej?
Nie będzie mataczył?
I rzeczywiście, śledczy z Nakła mówią otwarcie, że nie było potrzeby trzymać W. za kratami do czasu, aż ruszy jego proces.
- W tym przypadku nie ma groźby matactwa - prokurator Glanc tłumaczy decyzję sądu, który odrzucił wniosek aresztowy dla 43-latka. - A to, że ludzie mówią, że były policjant, że już wcześniej karany za jazdę po pijanemu... To nie ma żadnego przełożenia na postępowanie w sprawie - dodaje śledczy. - Fakt jest faktem. Zginął człowiek. Mamy podejrzanego. Mam nadzieję, że najpóźniej do końca roku albo w styczniu 2012 do sądu wpłynie akt oskarżenia w tej sprawie.
Ryszard W. w zamian za wolność do czasu aż sąd wyda wyrok, musiał wpłacić poręczenie w wysokości 20 tysięcy złotych.
Dwie wsie, dwie racje
Okolica jest podzielona. W Sicienku są przekonani o winie kierowcy.
- Już wcześniej stracił prawo jazdy - mówi obiegowa opinia.
- Nic mi nie wiadomo, by w dniu wypadku Ryszard W. jechał bez uprawnień - odpowiada prokurator.
Śledczy muszą również rozstrzygnąć, czy mężczyzna był pijany w momencie, gdy doszło do wypadku. Badanie alkomatem wykonano o godz. 22.30, czyli ponad trzy godziny po tragedii. W. podobno tłumaczył, że pił dopiero później w domu. Podobno też mówił, że uciekł z miejsca zderzenia przerażony; był w szoku.
- To są szczegóły, które trzeba ustalić w toku śledztwa, bo zaważą na wyroku - podkreśla Piotr Glanc. - Sąd może orzec o dożywotnim zakazie prowadzenia auta.
Podejrzany mieszka w Gogolinie, w sąsiadującej z Sicienkiem gminie Koronowo.
Wieczorem drogę do jego domu wskazuje nam ekspedientka w jednym z wiejskich sklepów.
- Nie sądźcie go - prosi kobieta. - To naprawdę dobry człowiek. Po prostu stało się nieszczęście.
"O czym tu mówić?"
Kilka kilometrów dalej przed domem W. pies w obejściu tak ujada na widok obcego samochodu, że nie trzeba już przyciskać dzwonka przy furtce. Po paru minutach do bramy podchodzi mężczyzna w niebieskiej bluzie.
- Ryszarda nie ma w domu. Będzie chyba jutro - odpowiada uprzejmie. - Ale chyba i tak nie będzie chciał rozmawiać o tej sprawie. Zresztą... O czym tu właściwie mówić? - rozkłada ręce, gdy proponuję rozmowę później, w czasie bardziej dogodnym dla W.
Mężczyzna dodaje, że ze względu na prowadzone śledztwo W. pewnie i tak odesłałby z pytaniami do swojego adwokata.
Tymczasem mieszkańcy Sicienka wciąż szepcą między sobą o wypadku. Snują domysły, plotkują.
- Podobno Zyguś nie został tak po prostu uderzony przez samochód - mężczyzna, który blisko znał Żugajewicza, przypomina sobie to, czego się dowiedział od znajomego, a tamten znowu - od jeszcze innego kolegi. - Podobno był ciągnięty po asfalcie jeszcze parę metrów...
- Te wszystkie szczegóły będą jasne, gdy otrzymany ekspertyzę z sekcji zwłok - ucina śledczy Glanc.
Całe życie w Sicienku
Na miejscu wypadku nie ma żadnych śladów.
- Jakieś kawałki odblasków tu powinny leżeć. Cokolwiek. Przecież on cały był tym obwieszony - Krzysztof Smorawiński, wspomniany już kuzyn Zygusia wodzi oczami po asfalcie. Jesteśmy w pobliżu miejsca tragedii. - Pewnie technicy policyjni wszystko zabezpieczyli - zastanawia się.
Godzinę później, już w domu Smorawiński czyta akt zgonu Żugajewicza.
- O, proszę - wskazuje palcem na dokumencie - Napisali, że bezpośrednia przyczyna śmierci, to pęknięcie czaszki. To znaczy, że na miejscu zginął... Może jednak się nie męczył.
Mężczyzna wspomina tragicznie zmarłego kuzyna. Opowiada o tym, jak w 1996 roku zmarła matka Zygusia. Wtedy został właściwie sam na świecie. - Radził sobie jakoś, tak po męsku, ale dawał radę - podkreśla. - Później trochę się pogubił. Nie dał z renty opłacić mieszkania po matce, to dostał lokal zastępczy, gminny. Zyguś zamieszkał wtedy w kilkumieszkaniowym budynku w Gliszczu. To raptem kilka kilometrów od Sicienka.
- Jak tam żył? Jak mu nie wystarczało pieniędzy - to puszki zbierał - opowiada Smorawiński. - Sam mu nie za bardzo mogłem pomóc finansowo, bo renta malutka, a jeszcze na sam jeżdżę na rehabilitację do Bydgoszczy - poklepuje nogę. Chodzi o kulach, pięć lat temu miał poważny wypadek samochodowy. Do dzisiaj porusza się z tytanowym prętem w udzie. - A jeszcze trzeba o obejście zadbać, wokół siebie zrobić.
Zyguś codziennie jeździł rowerem z Gliszcza do swojej ciotki w Sicienku. A to pomógł w domu 82-latce, a to po jakieś zakupy pojechał.
- Później do mnie przyjeżdżał - przypomina sobie Smorawiński. - Zależy jak przypadło, na śniadanie, obiad, kolację. Pogadaliśmy sobie i jakoś czas zleciał. Na sylwestra zawsze był u mnie. Inne święta też. W końcu najbliższy kuzyn. Jakoś w tych dniach miałby urodziny. Pewnie byśmy razem świętowali.
Czytaj e-wydanie »