Poprzedni prezes Portu Lotniczego Bydgoszcz, Krzysztof Wojtkowiak, domaga się ponad pół miliona odszkodowania od spółki za szkody spowodowane prowadzonym przeciwko niemu postępowaniu prokuratorskiemu.
Czytaj: Szukają wyjścia na lotnisko
Wojtkowiak do bydgoskiego portu trafił w 2007 roku, jak sam zaznaczał na prośbę prezydenta Konstantego Dombrowicza. Najpierw zostając szefem rady nadzorczej lotniska, potem, w 2008 roku - prezesem zarządu.
Z tej funkcji rada nadzorcza spółki odwołała go w maju 2010 roku. Wtedy prezes pisał na swoim blogu na portalu MMBydgoszcz:
"Wiem, że będą chcieli tańczyć na mej mogile - spodziewam się demagogii i oczerniania w najgorszym wydaniu. Ale prawda się obroni".
Sprawdził poprzednika
Nowy prezes portu - powołany na tym samym posiedzeniu rady nadzorczej - Tomasz Moraczewski po przeanalizowaniu zastanych dokumentów uznał, że jego poprzednik mógł działać na szkodę spółki i o takim podejrzeniu poinformował prokuraturę.
Ta jednak ostatecznie umorzyła śledztwo, a takową decyzję podtrzymał sąd.
To otworzyło Wojtkowiakowi drogę, by domagać się odszkodowania za szkody, jakich - jego zdaniem doznał - związane z prowadzonym postępowaniem.
- Pan Krzysztof Wojtkowiak domaga się odszkodowania za domniemane straty związane z niemożnością przyjęcia proponowanych mu przez prezydenta Bydgoszczy stanowisk ze względu na toczące się przeciwko niemu postępowanie prokuratorskie - informuje Joanna Sowińska, rzeczniczka Portu Lotniczego Bydgoszcz.
Fucha przeszła koło nosa
A chodzi m.in. oto, że miał szansę zostać prezesem Bydgoskiego Parku Przemysłowo-Technologicznego i był brany pod uwagę jako kandydat do jego rady nadzorczej. Te plany zmieniły się, gdy ruszyło postępowanie prokuratorskie przeciwko Wojtkowiakowi.
Roszczenia, jakich w związku z utratą potencjalnych wpływów z objęcia wspomnianych stanowisk, domaga się prezes Wojtkowiak, zarząd naszego lotniska uważa za.. - Całkowicie bezzasadne i bezpodstawne - komentuje Joanna Sowińska w imieniu zarządu.
Co ciekawe, jak dodaje... - Poprzedni zarząd [którego prezesem był właśnie Krzysztof Wojtkowiak - przyp. red.] inicjował postępowania zmierzające do rozliczenia działalności poprzedników - twierdzi Sowińska.
Czytaj: Marszałek: niech Bydgoszcz i Toruń dorzucą się do lotów
Wojtkowiak też rozliczał
Jak w rozmowie z "Pomorską" wspominał na początku 2010 roku sam Wojtkowiak: "Pierwsze trzy miesiące były bardzo zaskakujące, ponieważ okazało się, że ukrytych min jest więcej niż mogłem sobie wyobrazić i szczerze mówiąc początkowo byłem przerażony stanem, w jakim zastałem spółkę. (...) Na każdym kroku natykaliśmy się na jakieś niespójne dokumenty, bezsensowne umowy, które od wielu lat były nie renegocjowane, a nawet takie, w których była możliwość podniesienia cen za usługi świadczone. Z drugiej strony spotkaliśmy się nawet z sytuacjami, w których kontrakt się skończył a lotnisko nadal go realizowało."