Dojazdy to gorący temat, bo mieszkańcy skarżą się, że PKS likwiduje kolejne kursy. Wczoraj była szansa o tym podyskutować, bo na pytania odpowiadała pracowniczka chojnickiego PKS. - Przecież ludzie chcą dojechać - denerwował się Stefan Kowalski. - Do pracy też jakoś trzeba dotrzeć. A jak nie ma dojazdu, to ludzie wolą siedzieć na "kuroniówce". Czy o to chodzi?
Jak tłumaczyła Marlena Milachowska, dyrektorka ds. przewozów w chojnickim PKS, przyczyną zmniejszania liczby kursów jest niska rentowność. - Badaliśmy ją, śledząc sumy, które wpływają do kas - mówi Milachowska.
Na niektórych trasach PKS musi dokładać do interesu, bo podróżnych jest za mało. Egzaminu nie zdały nawet mniejsze busy. - Koszt zmniejsza się wówczas jedynie o zużycie paliwa, ale przecież to nie wszystko - dodaje pracowniczka PKS.
U kierowcy bez biletu ?
Okazuje się jednak, że kiepskie zyski to wina nie tylko małej liczby podróżnych. Zdarzają się nieuczciwi kierowcy, którzy nie sprzedają pasażerowi biletu.
- Był czas, że regularnie jeździłam z jednym z przewoźników. Kierowcy notorycznie siedmiu-ośmiu osobom, które wsiadały na przystanku, nie wydawali biletów - opowiadała radna Barbara Urbańska. - Chodzi o elementarną uczciwość.
W PKS zapewniają, że kontrolują kierowców. - Jednak mamy 80 autobusów i nie jesteśmy w stanie przy każdym postawić kontrolera - rozkłada ręce Milachowska.
Nie obiecują... ale sprawdzą
Mieszkańcy pytali też o konkretne kursy. - Czy jest przewidywane wznowienie połączenia do Nowego Sumina? - pytał sołtys Władysław Wysokiński.
- Nie mieliśmy do tej pory informacji o takiej potrzebie - mówiła Milachowska. - Nie mogę obiecać w tej chwili żadnego konkretnego kursu, ale przeanalizujemy sprawę.
Burzliwa dyskusja doprowadziła do konsensusu: PKS ma jeszcze lepiej kontrolować swoich pracowników i przeprowadzić z nimi rozmowy dyscyplinujące, ma też jeszcze raz przyjrzeć się rozkładowi. - Ważne jest też aktualizowanie go, żeby skomunikować na przykład z pociągami, bo ich rozkład też się przecież zmienia - apelował przewodniczący Rady Gminy Tomasz Borta. - Proszę zrozumieć rozżalenie i niepokój mieszkańców. Owszem, samochodów jest coraz więcej, ale musimy zadbać o tych, którzy ich nie mają.