www.pomorska.pl/chelmno
Więcej aktualnych informacji z Chełmna znajdziesz również na podstronie www.pomorska.pl/chelmno
Były już pracownik Urzędu Miasta dobrowolnie poddał się karze. Nie był wcześniej karany, w związku z tym, że zgodził się na współpracę z oskarżycielem - sąd uwzględnił taki wniosek prokuratury.
Z przeszłością kryminalną
- Wraz z nim prawie dwudziestoosobowa grupa osób, które zostały skazane już na wcześniejszej rozprawie - mówi Jakub Wąwoźny, prezes Sądu Rejonowego w Chełmnie. - Za przyjmowanie korzyści majątkowych i wpisywanie fikcyjnych danych w dokumentacji dla sądu Krzysztof D. dostał cztery lata więzienia w zawieszeniu na osiem.
Przypomnijmy, Krzysztof D. pracował w Urzędzie Miasta. Miał nadzorować osoby, które skazywane były na kary ograniczenia wolności i wykonywać miały prace społecznie użyteczne.
Osoby z drugiej grupy, które nie przyznały się do winy i te, dla których prokurator żądał wyższych kar, sąd skazał głównie na odsiadkę. Z trzynastu tylko cztery dostały wyroki w zawieszeniu, pozostali skazani zostali na kary pozbawienia wolności od 1 do 2,2 roku. Przestępstwo zagrożone było karą do 10 lat pozbawienia wolności.
- Najsurowszy wyrok usłyszał Józef M., który skazany był już kilkanaście razy - podkreśla Jakub Wąwoźny. - Wiele z tych osób ma bogatą przeszłość kryminalną, po kilka skazań.
Jakub Wąwoźny przyznaje, że wielokrotnie spotykał się z opiniami, że kara ograniczenia wolności jest łagodniejsza od kary pozbawienia wolności w zawieszeniu.
- Czasem lepiej wymierzyć karę łagodniejszą, ale bezwzględną, bo trzeba ją odpracować - mówi prezes Sądu Rejonowego. - W tym wypadku kara miała wychowywać przez pracę, a deprawowała. Jak mówi sędzia, ostatecznie do popełnienia przestępstw przyznali się wszyscy. Jedynie Józef M. niezupełnie poczuwał się do wszystkiego, co mu zarzucono.
Wyrok jest nieprawomocny. Skazani mają siedem dni na wystąpienie z wnioskiem o uzasadnienie wyroku, a po jego uzyskaniu - 14 dni na złożenie apelacji. Jeśli zostanie utrzymany w mocy część skazańców odbyć go może w chełmińskim Areszcie Śledczym.
Prezes Wąwoźny przyznaje, że nawet gdyby teraz obawiali się kierować skazanych do magistratu, to i tak muszą to robić. Alternatywą jest bowiem jedynie szpital. - Skazanych jest tak wielu, że szpital wszystkich nie przyjmie, więc dzielimy po równo - wyjaśnia Wąwoźny. - Poza tym, jest inna osoba wyznaczona w Urzędzie Miasta do tych spraw i kuratorzy nadzorują to uważnie.
Ci też po tej sprawie nabrali doświadczenia, bo Krzysztof D. wyprowadził w pole wszystkich.
Oszukiwał kuratorów i sąd
- Gdyby nie błędy matematyczne, jakie popełnił, pewnie ten proceder trwał by do dziś - przyznaje sędzia. - Oszukiwał kuratorów, sąd i ministerstwo, gdzie wysyłane były informacje o odpracowaniu kar. Krajowy Rejestr Karny także otrzymywał od nas błędne informacje. Teraz to "odkręcamy". I te osoby, które nie odrobiły prac, a dostały fałszywe wpisy, będą musiały tę pierwotną karę wykonać.
Prezes prowadził wewnętrzne postępowanie dotyczące kuratorów.
- Oni dopełnili swoich obowiązków, Krzysztof D. ich oszukał, tworząc lapidarną dokumentację w stylu: "X. tego dnia stawił się, zrobił to i to, jego pracę oceniam jako dobra" - mówi Wąwoźny. - Początkowo trzymał rękę na pulsie, ale potem zaczął się gubić, robić błędy matematyczne, nie zgadzały się godziny. Zawiódł zaufanie kuratorów, którzy ufali współpracownikowi.