Projekt przygotowany przez PSL spodobał się wszystkim. Rząd kilka dni temu przyjął go jednomyślnie. Teraz zajmie się nim Sejm.
Projekt zakłada, że ze szkolnych sklepików znikną wszystkie niezdrowe produkty. Dokładnie określono, ile te dopuszczone do sprzedaży w sklepikach mogą zawierać cukru czy sodu. Nie można by więc sprzedawać tu słodyczy zawierających więcej niż 10 g cukru na 100 g produktu. Niedopuszczalne będą też słone przekąski, w których składzie znajdzie się powyżej 300 g sodu na 100 g produktu.
- Z naszego sklepiku już dawno zniknęły chipsy, gazowane napoje czy zapiekanki - mówi Wioletta Wojciechowska, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 20 we Włocławku. - Są za to zdrowe kanapki z dodatkiem warzyw, naturalne soki, suszone owoce. Staramy się przekonać dzieci do zdrowego odżywiania. Nawet na szkolne uroczystości nie zamawiamy pizzy. Dzieci dostają w szkole owoce i mleko, uczestniczymy bowiem w różnych programach o zdrowym żywieniu.
- Wycofaliśmy chipsy, batony, colę, a zaproponowaliśmy dzieciom na przykład jabłka - mówi Hanna Matuszewska, wicedyrektor SP 41 w Bydgoszczy. - Wiele jednak zależy od rodziców. Nie chodzi przecież o to, aby dbać o właściwe żywienie tylko w szkole.
Przeczytaj również: W samo południe: Podręczniki za darmo? Nareszcie!
Chipsów czy batonów nie ma też w sklepiku w SP 23 w Toruniu. Niestety, nie oznacza to, że wszyscy uczniowie zdrowo się odżywiają. - Zdarza się, że niektórzy przynoszą na drugie śniadanie kupione po drodze chipsy i colę - mówi Iwona Muszyńska, dyrektor SP 23. - Z drugiej strony, inni rodzice przygotowują dzieciom kanapki z ciemnego chleba, warzywną sałatkę, dają owoce. Projekt ustawy jest bardzo restrykcyjny. Myślę, że nie należy popadać w przesadę i rezygnować ze wszystkiego. Gdy dziecko nie kupi czegoś w szkolnym sklepiku, po lekcjach wstąpi do marketu, a tam nikt nie będzie zastanawiał się, czy produkty są zdrowe.
Jeśli ustawa weszłaby w życie, to sanepid miałby podstawy, aby pod tym kątem kontrolować sklepiki. - Teraz inspektorzy sprawdzają m.in. panujące w nich warunki sanitarne i higieniczne, personel, a także daty przydatności produktów do spożycia - mówi Krystyna Błażejewska, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bydgoszczy. - Dotyczy to jednak także innych punktów zajmujących się handlem żywnością. Gdy zaczną obowiązywać nowe przepisy, na pewno się do nich dostosujemy.
Czytaj e-wydanie »