www.pomorska.pl/chojnice
Więcej informacji z Chojnic znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/chojnice
Kup Gazetę Pomorską przez SMS - kliknij
Policja natychmiast zatrzymała Kazimierza G. Dziś sąsiedzi pytają, dlaczego musiało dojść do czynnej napaści, by organy ścigania stanęły w ich obronie.
Przypomnijmy, od listopada ub.r. rodzina nie zamyka okien w swoim mieszkaniu w bloku Spółdzielni Mieszkaniowej. Teraz nikomu to nie przeszkadza, ale gdy była sroga zima, owszem. Mieszkańcy bezskutecznie prosili policję, prokuraturę i ośrodek pomocy społecznej o pomoc. W lutym poprosili prokuratora o skierowanie mężczyzny na przymusowe leczenie psychiatryczne. Bezskutecznie. Renata Konopelska, rzeczniczka chojnickiej policji, dziś mówi, że zachowanie 56-latka nie było racjonalne i najprawdopodobniej ma związek z jego problemami ze zdrowiem psychicznym. - Policjanci zauważyli, że wychylał się przez okno i wybijał młotkiem zawieszonym na różowym sznurku szyby w oknie sąsiada mieszkającego pod nim - informuje Konopelska. - Podejrzany otworzył drzwi policjantom, był pobudzony i agresywny. Krzyczał, że sąsiedzi go trują. Znieważył policjantów, jednego ugryzł w palec.
W mieszkaniu były zakryte wszystkie szyby wentylacyjne, pozalepiane wyglądały jak kokony.
Mężczyzna trafił na oddział psychiatryczny w człuchowskim szpitalu. O zatrzymaniu go tam na 14 dni zdecydował lekarz, który przeprowadził badanie. - Jeżeli następuje nasilenie choroby, lekarz może zatrzymać pacjenta bez jego zgody na taki czas - mówi prokurator rejonowy Mieczysław Brunke. - O ewentualnym dalszym zatrzymaniu mężczyzny zdecyduje Sąd Rejonowy w Człuchowie.
Dlaczego wcześniej Kazimierz G. nie został przebadany przez psychiatrę, choć prosili o to sąsiedzi? Jak informuje prokurator Brunke, G. nie stawił się dwukrotnie na dwa wyznaczone badania. Ostatnie wyznaczono trzy tygodnie temu. - Są gwarancje wolności obywatelskich - mówi Brunke. - Nie było dotąd bezpośredniego zagrożenia życia, mężczyzny więc nie można było zatrzymać.
Tymczasem Stanisław Kowalik, jeden z sąsiadów, informuje, że Kazimierz G., gdy wsiadał do radiowozu, odgrażał się, że "wszystkich załatwi", bo w kieszeni zawsze będzie miał nóż czy młotek.
Do tematu wrócimy.
Udostępnij