CHOJNICE Rekrutacja do szkół ponadgimnazjalnych budzi emocje rodziców i uczniów

Rodzice alarmują już od dłuższego czasu, że z naborem jest coś nie tak. Wszystko zaczęło się od tego, że starostwo, chcąc się przygotować na zbliżający się niż demograficzny, ogłosiło wszem i wobec, że w każdej szkole ponadgimnazjalnej od nowego roku szkolnego obetnie po jednym oddziale. Żeby było sprawiedliwie. Żeby nie wzbudzać kontrowersji i dyskusji. Miało być po równo.
- Protestujemy przeciwko urawniłowce - mówi Jacek Woźniak z rady rodziców II LO, w którym zamiast pięciu oddziałów będą teraz cztery, mimo że chętnych do tej szkoły jest o 79 więcej niż przygotowanych miejsc.
Do starostwa poszły petycje rady rodziców II LO oraz rodziców gimnazjalistów zaniepokojonych faktem, że ich pociechy nie dostaną się do wymarzonej szkoły. Z odpowiedzi starostwa wynikało, że akurat jeśli chodzi o II LO, to ta szkoła nie może narzekać, bo pompuje się w nią pieniądze - dach jest wyremontowany, jest nowe boisko. I to chyba dobrze, że uczniów będzie mniej, bo nie trzeba będzie biegać na lekcje do CKU. A to bieganie może być niebezpieczne, bo trzeba przejść przez drogę. - Samochody jeżdżą po niej raz na pięć godzin - śmieją się rodzice. - A uczniowie i tak chodzą tą drogą, bo na wf nie ma innej.

Rodzice pokazują dane z systemu elektronicznej rekrutacji, z których wynika, że na 1410 miejsc w szkołach ponadgimnazjalnych jest 1623 chętnych. Według tych danych zabraknie 213 miejsc. Co ciekawe, nie będzie ich w LO na Kościerskiej, w II LO, w LO im. Filomatów Chojnickich i w LO im. W. Pola w Czersku. Całkowitym wyjątkiem w tym zestawieniu jest szkoła zawodowa w Malachinie, gdzie zabraknie miejsc dla 37 uczniów.
- No i co te dzieciaki poczną - załamuje ręce jedna z mam. - Czy dziecko, które ma średnią 4,5, ma iść do zawodówki?
- Moja córka konkretnie przygotowywała się do tego, że będzie w klasie o profilu, który ją interesuje - mówi Justyna Barwina-Myszka. - Jeśli się tam nie dostanie, będzie bardzo rozczarowana.
- My przez cały czas studiujemy te dane - podkreśla Marzenna Osowicka. - Chyba znamy je lepiej niż pan starosta. Wydaje się nam, że jest problem, a w starostwie nie robią nic, żeby go rozwiązać.
- Czy mamy udać się do wojewody, zrobić aferę na cały kraj w telewizji - denerwuje się inna z mam. - Nie może być tak, żeby szesnastolatek został bez szkoły.

Zdaniem Jacka Woźniaka, rekrutację trzeba przygotować z głową - zorientować się, jakie są wyniki i ilu jest potencjalnych chętnych do liceów. - A tu z góry przygotowuje się miejsca w technikach i szkołach zawodowych - mówi. - Nie ma co robić cięć z automatu, tylko tam, gdzie nie ma chętnych do danego typu szkoły. To będzie rozsądne. Teraz wygląda na to, że oferta nie jest dopasowana do potrzeb.
Rodzice apelują, by zgłaszali się do nich ci, których dzieci nie dostały się do wybranej szkoły - tel. 691 250 326. A także ci, którzy mimo że spełnili kryteria, nie dostali się do szkoły - z braku miejsc. Może trzeba będzie razem wybrać się do Gdańska...

Tymczasem starosta Stanisław Skaja ucina krótko: - Wszystko rozstrzygnie się 29 czerwca. W razie czego będziemy sterować ręcznie. Ale w Polsce nie ma tak, że jak ktoś chce się dostać na prawo, to się na pewno dostanie...