- Zawsze wkładałam całe serce w to, co robiłam. A moi przełożeni potraktowali mnie jak niepotrzebny, popsuty mebel - przywołuje smutne wspomnienia Anna Stanicka z Łobdowa.
Przez ponad 22 lata pani Anna była zatrudniona przez Urząd Gminy w Dębowej Łące na etacie opiekunki domowej. Ostatnio jako jedyna. Ma ukończony kurs siostry PCK. Wykonywała zabiegi pielęgnacyjne m.in. przy osobach przewlekle chorych.
Przeczytaj także: W Dębowej Łące przebudują niebezpieczną drogę. Mieszkańcy: - Długo na to czekaliśmy
Podopieczni: - To nasza "Matka Teresa"!
Rodziny, których bliskimi opiekowała się ostatnio Anna Stanicka mówią o niej: to nasza "Matka Teresa".
- Wykonywała swoją pracę z miłością do każdego człowieka. Z szacunkiem odzywała się do podopiecznych - podkreśla Alicja Przybysz, której mężem przez dłuższy czas zajmowała się Anna Stanicka.
- Zawsze mogliśmy na nią liczyć - wtóruje Mirosław, syn pani Alicji. - Zwalniając panią Annę urzędnicy praktycznie z dnia na dzień pozbawili schorowanych ludzi opieki.
Wypowiedzenie dla pani Anny podpisała Katarzyna Wrzesińska, pełniąca obowiązki szefowej Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Dębowej Łące. - Powodem rozwiązania umowy o pracę była redukcja etatu z powodu braku zapotrzebowania na usługi świadczone przez opiekunkę domową - wyjaśnia Wrzesińska.
Argument ten odpiera Anna Stanicka: - To nieprawda. W momencie, gdy wręczono mi wypowiedzenie miałam podopiecznego! Wnioski kolejnych rodzin o przyznanie opiekunki składano gdy już przebywałam na trzymiesięcznym okresie wypowiedzenia.
"Pomorska" dotarła do jednej z rodzin, która prosiła o przyznanie z gminy opiekunki domowej. - Byłam po operacji i potrzebowałam pomocy - mówi starsza mieszkanka Dębowej Łąki. - W gminie kazali czekać, aż w końcu wycofałam wniosek. Mimo to pani Ania przychodziła do mnie, wygoiła mi ranę, postawiła mnie na nogi. Nie wzięła za to ani grosza.
Katarzyna Wrzesińska ucina: - Obecnie nie mamy żadnego wniosku.
Urzędnicy: - Nikt nie zostanie bez pomocy
A co jeśli w gminie pojawią się osoby potrzebujące opiekunki? - Nikt nie pozostanie bez pomocy - zapewnia szefowa GOPS-u. I zaznacza, że na biurku ma też podania innych osób, które starają się o pracę na tym stanowisku. Czy zostaną zatrudnione? - Nie mówię "tak", nie mówię "nie" - odpowiada Wrzesińska.
Sprawę bada wojewoda. - Przeprowadziliśmy już kontrolę i niebawem przygotujemy wnioski - informuje Bartłomiej Michałek, rzecznik prasowy Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy.
Czytaj e-wydanie »