www.pomorska.pl/ciechocinek
Więcej informacji z Ciechocinka znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/ciechocinek
Rajcy stanęli za nim murem
W środę 17 marca, ostatecznie uprawomocnił się wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Bydgoszczy. Oddala on skargę Macieja Bartoszka, ciechocińskiego rajcy i działacza sportowego na decyzję wojewody o pozbawieniu go mandatu. Orzeczenie wydano już 9 lutego. Od dziś w żaden sposób nie podlega już ono zaskarżeniu.
Wiosną 2008 roku wojewoda nakazał szefom gminnych, miejskich i powiatowych rad sprawdzić, czy rajcy nie łamią ustawowych zakazów grożących im stratą mandatu. Jerzy Sobierajski, szef ciechocińskiej rady zajął się Bartoszkiem dopiero w pół roku po jego otrzymaniu. W mieście było tajemnicą poliszynela, że pełnił on funkcję wiceprezesa Klubu Sportowego "Zdrój", który hojnie korzystał z miejskich dotacji.
Ekspertyza niezależnej kancelarii była jednoznaczna: Bartoszek złamał prawo i musi stracić mandat. Szef rady zaczął więc słać pisma do wojewody próbując zrzucić tę decyzję na jego barki. W końcu wojewoda stracił cierpliwość, powtórzył kolejny raz, że według prawa to rada ma obowiązek podjąć uchwałę o wygaśnięciu mandatu. Dał jej czas na zwołanie sesji w tej sprawie do 22 maja ub. roku.
Kulisy tej historii ujawniła nasza gazeta. W czasie rozmowy z reporterem Bartoszek bronił się, że on sam nie raz publicznie nalegał, by radni jak najszybciej wydali werdykt dotyczący jego mandatu.
Mimo terminu wyznaczonego przez wojewodę i jego kolejnego pisma, że w razie dalszej zwłoki on sam wyda za radę tzw. zarządzenie zastępcze o odwołaniu radnego z funkcji, werdykt zapadł dopiero 7 września minionego roku.
Zarówno koalicyjni, jak i opozycyjni radni jednomyślnie ułaskawili swego kolegę. Wbrew opiniom prawników i wojewody zgodnie orzekli, że nie złamał on prawa i może dalej piastować swój mandat. Tylko szef rady wstrzymał się od głosu. Wojewoda miał jednak całkiem odmienne zdanie.
Z diety już zrezygnował, ale władzy było mu szkoda
Już w październiku dotarło do Ciechocinka jego zarządzenie pozbawiające Bartoszka mandatu. Zaskarżył on tę decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Nadal uczestniczy jednak w sesjach rady. Gorzej już z posiedzeniami komisji, w tej kadencji dzierży on wśród radnych drugie miejsce pod względem nieobecności. Natomiast od wydania przez wojewodę jego decyzji zrezygnował z diety. Wynosi ona 523 złote miesięcznie. Kazał je przekazywać na cele charytatywne.
Obecnie, jak informuje nas rzecznik wojewody, jego szef czeka na przesłanie wyroku, wraz z nadaną mu tzw. klauzulą prawomocności. Potem trafi on do szefa rady, by wykonał orzeczenie sądu.
W Ciechocinku nie będzie jednak wyborów uzupełniających. Zgodnie z prawem muszą się one odbyć najpóźniej na pół roku przed końcem kadencji. Ale wyborcze procedury wymagają ponad 2-miesięcznych przygotowań, zdaniem wojewody dochowanie tego terminu jest obecnie niemożliwe. Do końca kadencji rada musi więc działać w zredukowanym, 14-osobowym składzie.
Głosowali według sumienia
- Mógłbym się odwołać do Naczelnego Sądu Administracyjnego i przeciągnąć tę sprawę do końca kadencji - powiedział nam wczoraj były już radny Bartoszek. - Ale miałem już wątpliwości zaskarżając decyzję wojewody do sądu pierwszej instancji. Jeśli bowiem tak ma wyglądać zapłata za społeczną działalność, zaangażowanie w problemy miasta i pomoc młodzieży, to ja dziękuję. Gdzie tu sprawiedliwość. Ocenią to mieszkańcy w najbliższych wyborach.
Ciechocińscy radni Krzysztof Czajka z PiS i Wojciech Marjański z PO podkreślają, że głosowali za Bartoszkiem zgodnie z sumieniem. Ich zdaniem intencją ustawodawcy nie jest bowiem karanie społeczników. Mieli też wątpliwości, czy faktycznie doszło do złamania prawa. A ostateczna decyzja należała do wojewody.