- To jakiś absurd, tak dłużej nie da się żyć! - mówi pan Tomasz. Lipnowianin niedawno otrzymał informacje, że musi dopłacić za podgrzanie wody. Nie on jeden. Niemal każdy mieszkaniec jest winny spółdzielni od trzystu do tysiąca złotych. Na ich kontach są ogromne debety, mimo że za metr sześcienny płacą od 40 do 60 zł. - Takich skandalicznych opłat nie ma chyba nigdzie w Polsce! - denerwuje się jedna z kobiet. - W naszym bloku mieszkają głównie emeryci, oszczędzają maksymalnie, a i tak wszyscy musimy dopłacać.
Dlaczego? Tego nie rozumie żaden z mieszkańców. Nie są w stanie pojąć, jak to możliwe, że ich sąsiedzi, którym wodę podgrzewa kotłownia "Konwektor", mają przy tym samym zużyciu, rachunki niższe nawet o 300 proc. - To rzeczywiście dziwne, tym bardziej, że ceny ogrzania pomieszczeń nie różnią się aż tak bardzo - przyznaje Witold Popieliński, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej.
Odbiorcy ciepła wytwarzanego przez kotłownię miałową, czyli "Konwektor", płacą nieco mniej, niż lipnowianie, których mieszkania ogrzewa kotłownia olejowa. Jednak, jak zauważa prezes spółdzielni, inna jest cena miału i inna oleju. - Różnica w rachunkach mieści się w granicach różnicy między ceną oleju a miału, czego nie można powiedzieć o opłatach za ciepłą wodę - twierdzi prezes. Uważam, że władze Lipna powinny wymusić na kierownictwie Zakładu Obsługi Komunalnej opracowanie kalkulacji podgrzania. Tak drogiej wody nie ma chyba nigdzie!
Mieszkańcy oczekują pomocy, bo jak twierdzą, nie są w stanie nadal płacić tak wysokich rachunków. Wielu rozważa możliwość podgrzewania wody na własną rękę. Niektórzy na spłatę zobowiązań muszą zaciągnąć kredyty. - To nie nasza wina, my nie decydujemy o cenie - przekonuje prezes Popieliński, do którego wciąż docierają głosy oburzenia. Spółdzielnia rozważa możliwość rozłożenia spłaty ostatnich rachunków na dwanaście rat.
Jeszcze w tym tygodniu prezes spotka się z burmistrzem Januszem Dobrosiem, by porozmawiać o rozwiązaniu tego problemu.
