Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cisza staje się coraz głośniejsza

Hanka Sowińska [email protected]
- Mama mówiła mi: -  Jędrek, a może to albo tamto usłyszałbyś w implancie?
- Mama mówiła mi: - Jędrek, a może to albo tamto usłyszałbyś w implancie? nadesłane
Implant ślimakowy to wielkie dobrodziejstwo. Odmienił już życie niejednego dziecka z niedosłuchem.
- Szymek nie słyszał pół roku, teraz bawi się swoim głosem - cieszy się mama trzylatka.
- Szymek nie słyszał pół roku, teraz bawi się swoim głosem - cieszy się mama trzylatka. nadesłane

- Szymek nie słyszał pół roku, teraz bawi się swoim głosem - cieszy się mama trzylatka.
(fot. nadesłane)

Gdyby twórca IX Symfonii mógł skorzystać z obecnych możliwości leczenia wad słuchu, to czy tworzyłby jeszcze większe dzieła? A może właśnie głuchota sprawiła, że Beethoven lepiej słyszał to, co powstawało w jego głowie i inne dźwięki mu nie przeszkadzały?

Taki dramat i taki geniusz rzadko idą w parze. Gdy Ludwik van Beethoven komponował IX Symfonię, był już osobą całkowicie niesłyszącą. A jednak powstało dzieło wielkiego formatu. Czy dlatego, że twórca komponował tak jak czuł i jak sobie wyobrażał, a nie co słyszał?

Prof. Stanisław Betlejewski i prof. Roman Ossowski, autorzy tekstu pt. "Głuchota a psychika - Ludwik van Beethoven" piszą, że kompozytor korzystał "z dość prymitywnego urządzenia, które usprawniało słyszenie. Był nim "hełm" umożliwiający odczuwanie drgań. Sam Beethoven miał mówić, że "kaptur skupiał dźwięki poprzez wibracje". Czy ów "kaptur" to praprzodek dzisiejszego implantu ślimakowego, pierwszej, i jak na razie jedynej, stworzonej przez człowieka protezy narządu zmysłu?

Najciekawsze reportaże, wywiady, opinie - więcej wartościowych artykułów na www.pomorska.pl/premium
Helen Adams Keller, amerykańska głuchoniewidoma pisarka, pedagog i działaczka społeczna miała powiedzieć, że o ile ślepota oddziela człowieka od rzeczy, to głuchota izoluje od ludzi.

Izolacja z powodu wady słuchu na pewno nie dotyczy już 15-letniego Jędrzeja Dyrki z Bydgoszczy. Nie miał jeszcze roku, gdy pojawiły się pierwsze symptomy niedosłuchu.
- Był wtedy bardzo przeziębiony, więc wezwaliśmy lekarza, który powiedział, że przyczyną niedosłuchu może być katar zalegający w przewodach słuchowych - wspomina Beata Dyrka, matka chłopaka
Potem niby nic się nie działo, a jednak Jędrek był bardzo niespokojny. - Nie umiał usiedzieć w miejscu, nie słuchał, co się do niego mówiło - przypomina matka.
Rodzice chłopca nie chcieli uwierzyć, gdy poznali prawdę. --Okazało się, że Jędrek ma głęboki niedosłuch (obustronnie ponad 100 dB, różnica między jednym a drugim uchem wynosiła zaledwie 10 dB).
Szok był ogromny, ale matka tłumaczyła sobie, że są większe nieszczęścia. Po specjalistycznych badaniach, przeprowadzonych w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym w Bydgoszczy, chłopiec otrzymał aparat słuchowy. Miał wtedy 3 lata.

Zgoda na operację nie była łatwą decyzją, przynajmniej dla Jędrka. Uważał, że tyle lat w miarę funkcjonował, i że nie jest mu to potrzebne

Minęło dwanaście lat, gdy w grudniu 2010 r. przeszedł zabieg wszczepienia implantu ślimakowego. Beata Dyrka: - O implancie wiedzieliśmy dużo wcześniej, jednak nie do końca byliśmy do niego przekonani. Powiem szczerze - byłam przeciwna. Dopiero po rozmowach z rodzicami dzieci, które już przeszły taki zabieg, zmieniłam nastawienie.
Na podjęcie tak ważnej decyzji z pewnością zaważyła rozmowa z dr. n. med. Józefem Mierzwińskim, ordynatorem oddziału otolaryngologii w bydgoskim szpitalu dziecięcym.
- Doktor Mierzwiński mówił o wadach i zaletach tej metody i skierował syna na badania, które miały wykazać, czy w ogóle będzie kwalifikował się do implantu. Okazało się, że spełnia wymogi wszczepu. Zgoda na operację nie była łatwą decyzją, przynajmniej dla Jędrka. Uważał, że tyle lat w miarę funkcjonował, i że nie jest mu to potrzebne - mówi pani Beata.
Jędrek: - Zacząłem się zastanawiać, jakie by były skutki - pozytywne i negatywne. Warto czy nie warto? Mama mówiła mi: -Jędrek, a może to albo tamto usłyszałbyś w implancie?

Przeczytaj także: Słuchem, smakiem i węchem zastępują wzrok
Wszczepienie implantu ślimakowego nie oznacza, że pacjenci od razu czują stuprocentową różnicę.
- Na początku wydawało mi się, że aparaty były lepsze. Z czasem zmieniłem zdanie - zapewnia Jędrzej.
Różnicę na plus najlepiej obrazują słowa matki: - Siedzimy sobie teraz w pokoju, w którym jest ciemno. Możemy do siebie mówić. Nie musimy na siebie patrzeć, na swoje usta: ja na Jędrka, a Jędrek na moje. To nie są jakieś wielkie rozmowy, ale syn mnie rozumie. Możemy razem iść, nie patrząc na siebie i rozmawiać. Kiedyś, jak szliśmy, to musieliśmy przystawać, aby coś do siebie powiedzieć. Teraz takie coś zdarza się coraz rzadziej.
Mimo głębokiego upośledzenia słuchu Jędrek mówi i potrafi komunikować się z otoczeniem.
- U syna problemem nie jest mówienie, ale wymawianie. Mówi w miarę zrozumiale, sama nie mam problemu, by go zrozumieć, choć zdarzają się słabsze momenty.
Logopeda uczy Jędrka, by wysłuchiwał tego, czego wcześniej nie wysłuchał w aparatach. Chłopak wyłapuje różne głoski, umie rozróżnić "s" od "sz".
- W aparatach to jest wszystko jedno i to samo, jeden dźwięk. W implancie jest w stanie odróżnić te głoski, a aparat tego nie daje - mówi matka. A syn dodaje: - Musiałem się domyślać.
Jędrek uczy się w trzeciej klasie gimnazjum, chce kontynuować naukę w liceum. Jest zafascynowany Japonią i ma talent do języków obcych. Pisze wiersze. Ale mama chce, by został farmaceutą.
- Teraz już jestem znacznie spokojniejsza o przyszłość syna. Zdaję sobie sprawę, że konieczna jest rehabilitacja. I że trzeba z dzieckiem jak najwięcej rozmawiać - dodaje pani Beata.

Małe dzieci dobrze słyszące, wydają w czasie zabawy dźwięki, tzw. głużenie. Dzieci głuche pozostają ciche.

Bywa że nie słyszą od urodzenia. Tak dzieje się w przypadku jednego na tysiąc nowo urodzonych dzieci. Dzięki prowadzonemu od 2002 r. programowi powszechnych badań przesiewowych słuchu u noworodków (inicjatywa Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy) każdego roku u kilkuset maluchów udaje się wykryć wrodzone zaburzenia słuchu.
- Małe dzieci dobrze słyszące, wydają w czasie zabawy dźwięki, tzw. głużenie. Dzieci głuche pozostają ciche. W późniejszym okresie obserwujemy opóźniony rozwój mowy. Dziecko półtoraroczne mówi już sporo wyrazów, dwuletnie zaczyna budować pierwsze zdania. Dziecko głuche od urodzenia nie zacznie - bez pomocy - nigdy mówić - podkreśla dr Mierzwiński.

Niedostarczenie dziecku głuchemu czy niedosłyszącemu kontaktu ze światem dźwięku w odpowiednim wieku doprowadzić może w najgorszej formie do zupełnego braku rozwoju mowy - mamy wówczas osobę głuchoniemą, która może porozumiewać się tylko językiem migowym.
Przyczyn głuchoty i niedosłuchu - poza wadami wrodzonymi - jest znacznie więcej. Specjaliści najczęściej wymieniają częste infekcje górnych dróg oddechowych i zaburzenia funkcji trąbki słuchowej.
W przypadku dzieci starszych coraz częściej mówi się o uszkodzeniu ucha przez tzw. uraz akustyczny, a więc np. nadmiernie głośne słuchanie muzyki.
- Szczególnie niebezpieczne są stany, w których dzieci słuchają głośnej muzyki przez wiele godzin bez żadnych przerw. Komórki słuchowe nie mają wówczas szansy na regenerację i dochodzić może do ich trwałego uszkodzenia - wyjaśnia bydgoski otolaryngolog.

Trzyletni Szymon Rekowski z Chojnic też cierpi na głęboki niedosłuch. Rodzice zorientowali się, że coś z jego słuchem jest nie w porządku, gdy wrócił ze szpitala w Gdańsku, po przebytym zapaleniu opon mózgowych.
- Zawsze reagował na zegarynkę, a wtedy nie było żadnej reakcji. Lekarz twierdził, że może to być woda w uszach, lecz nie dało mi to spokoju. Dlatego poprosiłam o skierowanie na badanie specjalistyczne - opowiada Maria Rekowska, mama Szymka.
Pomoc znaleźli w bydgoskim Ośrodku Diagnozy i Rehabilitacji Dzieci i Młodzieży z Wadą Słuchu przy ul. Bernardyńskiej 3. Pierwsze badania potwierdziły, że Szymek ma głęboki niedosłuch. Dalsza diagnostyka była prowadzona już w szpitalu dziecięcym. Tu rodzice dowiedzieli się, że ich synek może mieć wszczepione implanty ślimakowe. I to od razu dwa.
- Liczyliśmy, że po wszczepieniu implantów założone zostaną dwa procesory dźwięku, i że Szymek będzie słyszał - pani Maria śmieje się, wspominając tak radykalne oczekiwania.
Tymczasem przez miesiąc nie było żadnej reakcji. Drugie ustawienie procesora spowodowało, że Szymon zaczął gaworzyć, naśladować auto, wymawiając "prrr".
Niestety, rodzice zauważyli, że maluch stał się bardziej nerwowy. Dlatego zdecydowali, że tylko raz w miesiącu będą zmieniać parametry. By dziecko mogło się przyzwyczaić.
- Szymek nie słyszał pół roku, teraz bawi się swoim głosem, włącza zabawki, które wydają dźwięki. Łowi też dochodzące z telewizora głosy. Uwielbia reklamy, na które przybiega, gdy tylko usłyszy znane dźwięki. Często się odwraca, słysząc jeżdżące samochody. Zapamiętuje rzeczy, które go interesują. Implant sprawia, że sam wybiera to, co chce oglądać - zapewnia pani Maria.
Jest przekonana, że implant ślimakowy to wielkie dobrodziejstwo.
- To trzeba każdemu powiedzieć i każdemu pokazać, że jest taka możliwość. Uważam, że Szymek to nie jest chore dziecko. To tak jakby nosił okulary. Śmiejemy się, że mamy dziecko na pilota...

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska