Jednym z największych skarbów Antwerpii jest „Podniesienie krzyża” Rubensa. Monumentalny tryptyk z 1611 roku zachował się do dziś doskonale między innymi dlatego, że artysta wybrał znakomitej jakości materiał – najwyższej klasy deski dębowe. Za sprawą badań prof. Tomasza Ważnego, ponad wszelką wątpliwość wiemy, że dąb pochodził z Polski. I nie był w tym odosobniony, bo z dębiny pochodzącej z dorzecza Wisły korzystali również van Eyck, Bosch, Rembrandt i Breughel. Inne badania wykazały, że aż w 80 proc. rzeźb i obrazów z tamtego czasu powstało z udziałem dębu z naszego zakątka Europy. Polskie dęby były również materiałem, z którego powstawały wielkie floty Niderlandów, Hiszpanii i Anglii. Atutem drewna z Polski było nie tylko to, że… było (bo lasy w okolicach docelowych portów były już w pień przetrzebione), ale również to, że miało bardzo korzystne usłojenie i dobrze poddawało się obróbce.
Pojawia się jednak pytanie w jaki sposób tę masę drewnianych bali i desek można było przetransportować z Pomorza, Małopolski, a nawet z Podlasia do Flandrii? Kto w XVII wieku, bez harvesterów, wózków widłowych, nowoczesnych dźwigów i ciągników siodłowych był w stanie realizować te arcytrudne zadania. Odpowiedź znajduje się w samym centrum Torunia, w którym turyści fotografują się przy skromnej figurze flisaka. To niesamowite, że ogromna handlowa branża została niemal wymazana z pamięci razem z kulturowymi pozostałościami.
Dlatego informacja o wpisaniu flisactwa na Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego Ludzkości jest znakomitą informacją. To kolejny zastrzyk turystycznego kapitału. Gratulacje dla organizatorów Festiwalu Wisły, którzy mają w tym osiągnięciu swój udział.
