https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Co nas nie zabije, to nas wzmocni

Tekst I Fot. Maria Eichler
Albert Menheere (w niebieskiej koszuli) i Jos  Collard (koszula w paski) z członkami TPH
Albert Menheere (w niebieskiej koszuli) i Jos Collard (koszula w paski) z członkami TPH
Krótki pobyt Josa Collarda i Alberta Menheere z holenderskiej fundacji pozwolił im na odwiedziny w kilku placówkach.

Obowiązkowy był przystanek w siedzibie Towarzystwa Przyjaciół Hospicjum.

Bo Holendrzy od dawna deklarują, że są pełni uznania i podziwu dla ludzi z Towarzystwa Przyjaciół Hospicjum, którzy na zasadzie wolontariatu niosą pomoc innym w najtrudniejszych chwilach - gdy umierają ich bliscy. Szczerze też współczują, że ta działalność do tej pory nie znalazła uznania Narodowego Funduszu Zdrowia, nie rozumieją też przyczyn, bo w Holandii taki scenariusz byłby nie do pomyślenia. Tam jest kilkanaście odpowiedników naszego NFZ i to pacjent decyduje, gdzie chce się leczyć i z czyich usług korzystać.

Dam ci serce

W siedzibie TPH była okazja, by pogawędzić przy kawie i by zastanowić się, co dalej. Ale najpierw prezeska TPH Hanna Rucińska zauważyła, że po długim czasie doszło do spotkania, które nie ma charakteru roboczego, tylko towarzyski, a jest jej bardzo miło podziękować za wszelką pomoc, która płynie z Holandii - nie tylko materialną, ale także duchową. Albert Menheere i Jos Collard dostali w podzięce serduszka wykonane przez podopiecznych Warsztatu Terapii Zajęciowej. Takie samo dostał burmistrz Arseniusz Finster, ze szczególną dedykacją, bo Małgorzata Kaczmarek podkreśliła, że teraz losy TPH i Lasku Miejskiego są w jego rękach...

A Albert Menheere dowcipkował: - W niedzielę wyjechałem z domu, mówiąc mojej żonie, że jadę do mojej dziewczyny Gosi, ale następnym razem będę musiał jej powiedzieć, że jadę do moich 61 dziewczyn...

Bo faktycznie siedziba TPH ledwo mogła pomieścić wszystkich, razem z młodymi wolontariuszami było na spotkaniu kilkadziesiąt osób.

Holendrzy pod wrażeniem

Menheere podkreślał, że jest pod wielkim wrażeniem pracy TPH i wyraził nadzieję, że stowarzyszenie będzie działało nadal. Deklarował dalszą pomoc i pytał, co jeszcze można dla TPH zrobić. A Małgorzata Kaczmarek odpowiedziała, że chociaż nie wszystko przychodzi łatwo, to na pewno TPH nie zrezygnuje. - Co nas nie zabije, to nas wzmocni - mówiła. - A dzięki naszym młodym wolontariuszom mamy jeszcze więcej energii, by nadal działać.

Burmistrz Arseniusz Finster ubolewał, że oficjalne spotkanie z Holendrami w starostwie nie przyniosło przełomu, ale wyraził życzenie, by Holendrzy nadal byli razem z chojniczanami przy rozwiązywaniu trudnej sytuacji TPH.

Głos zabierali ci, którzy stracili swoich bliskich i dostali wsparcie od TPH. - Daj Boże, by takich ludzi jak ze stowarzyszenia było jak najwięcej - wyraziła życzenie jedna z pań.

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

c
chojniczanka
Walduś z całym szacunkiem ,odpuść sobie.Mało Ci jeszcze!Daj spokój TPH bo nie wytrzymam.Jak możesz być taki...Masz problem ze swoim życiem i swoja osobowością to idż do specjalisty.Masz znajomości w szpitalu ,przyjmą cię bez kolejki.TPH ma za dużo przyjaciół .Nie zniszczysz GO.Szacuneczek i wyrazy współczucia dla tych co maja z Tobą kontakt.
A
Admin
TPH płaci za lokum.
G
Gość
Dziwie sie ze pani kaczmarek mówi ze losy TPH i lasku są w rekach pana Burmistrza przecież i tak jako jedeyne stowarzyszeniejest obięta szczególnymi przewilejami ze strony urzedu miejskiego i pana burmistrza bo jak wytłumaczyć fakt iż jako jedyne TPH nie płaci w wrzechnicy chojnickiej za wynajmowane pomieszczenie a inne organizacje muszą placić duzo pięniedzy za czynsz czyż pani doktor nie przesadzą z tą dobrocia ze strony pana Burmistrza przeciez są inne organizacje które też potrzebują pomocy ze strony władz miasta a nie tylko TPH czy to nie lekka przesada pani kaczmarek!!!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska