Pierwsze reakcje po decyzji Brytyjczyków o opuszczeniu Unii to szok i niepewność. - W pracy koledzy żałobni jacyś - mówi Manuela Sztompka, która mieszka w Westonsuper-Mare. - Dla mnie to dzień wypłaty i płacenia rachunków. Jeszcze przyjdzie czas, żeby się martwić. Wracać nie zamierzam.
Politolodzy przekonują, że to, co się wydarzyło na Wyspach, dzieje się od jakiegoś czasu w całej Europie. Wygrywają źle wróżące Wspólnocie nacjonalizmy, obietnice bez pokrycia, mówienie tego, co chcą usłyszeć wyborcy, a nie szukanie konkretnych rozwiązań trudnych problemów.
Adam Banaszak jest koordynatorem komisji NAT Komitetu Regionów UE w Brukseli. Po wyniku głosowania nie ma złudzeń: - Współpracuję z konserwatystami brytyjskimi w Brukseli od wielu lat. Bazując na ekonomicznych danych, wszyscy oni zdecydowanie opowiadali się za pozostaniem Zjednoczonego Królestwa w UE - mówi. - Zwyciężyły zatem uczucia i duma Brytyjczyków, a nie merytoryczne ważenie plusów i minusów bycia w UE.
Wychodzenie z Unii potrwa kilka lat - tyle też będą trwały negocjacje zasad dalszej współpracy ekonomicznej.- Stracą obie strony - dodaje Adam Banaszak - zarówno politycznie, jak i ekonomicznie. Wkrótce zobaczymy też efekty braku w Unii tego, co wnosili Brytyjczycy - siły militarnej i ścisłych kontaktów ze Stanami Zjednoczonymi w kwestiach bezpieczeństwa.
Co z Polakami po Brexit?
Polacy bez pięcioletniej obecności na Wyspach mogą być postawieni pod ścianą. Będą musieli ubiegać się o pozwolenia na pracę i pobyt, i za każdym razem będzie to arbitralna decyzja urzędnika - mówi Patryk Toporowski z PISM, współautor raportu "Relacje Unia Europejska - Wielka Brytania po ewentualnym Brexicie".
Unijne referendum w Wielkiej Brytanii. Skutki dla Polaków - co z walutami?