https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Co z tą lampą? - pyta mieszkaniec Dyblina.

(goz)
W Dyblinie od kilku miesięcy nie pali się jedna lampa. Czytelnik w tej sprawie wielokroć interweniował. I nic nie wskórał.

W Dyblinie przy drodze stoi kilka lamp ulicznych. Jedna z nich kilka miesięcy temu, po burzy która przeszła przez tę wieś, zepsuła się i nie świeci. Ta lampa znajdowała się niedaleko domu Czytelnika, który zgłosił nam tę sprawę. - Kilka razy telefonowałem do Urzędu Miasta i Gminy w Dobrzyniu nad Wisłą, żona dzwoniła do rypińskiego posterunku energetrycznego, informowaliśmy sołtysa - mówi. - Ale lampa nie została naprawiona. Jak długo jeszcze będzie przez całą noc ciemno?
Ostatnia deska ratunku

Czytelnik poprosił w końcu nas o pomoc. - W naszej wsi kradną, ważne więc, żeby było światło na drodze - mówi mieszkaniec Dyblina. - Ponadto zależy mi na tym, żeby córka nie wracała ze szkoły w ciemnościach.
Dlaczego, mimo wielokrotnych interwencji, lampa w Dyblinie wciąż nie świeci? Ryszard Bartoszewski, zastępca burmistrza Dobrzynia nad Wisłą zapewnia, że Urząd Miasta i Gminy wielokrotnie zgłaszał naprawę. - Też jesteśmy zbulwersowani, że uszkodzenie nie zostało zlikwidowane - mówi Ryszard Bartoszewski. - Wystąpimy teraz z oficjalnym pismem, skoro ustne zgłoszenia nie wystarczyły.

Zastępca burmistrza twierdzi, że po zmianach w gdańskiej spółce "Energa" i utworzeniu spółek, znacznie trudniej jest wyegzekwować naprawę oświetlenia. - Większe awarie są usuwane, ale pojedyncze lampy, jak się zepsują, to problem - podkreśla Ryszard Bartoszewski. I dodaje, że nie chodzi tylko o Dyblin, bo jest więcej takich przypadków.

Więcej w papierowym wydaniu Gazety Pomorskiej

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

k
ktoś
....gdyby lampa była koło sołtysa albo radnego zaraz by ją naprawili, a tak to olewka!
C
CEZAR525
A co on się tą lampą tak interesuje???? brak mu tej lampy do zarobku..???
d
ddd
Cóż za ważna sprawa i jakże ciekawy artykuł.
Poziom dziennikarstwa w Polsce podupadł nie bez przyczyny. Powodem tego negatywnego zjawiska, podobnie, jak we wszystkich tego rodzaju przypadkach, jest pieniądz. A dokładniej: jego brak.
Łza się w oku kręci, gdy wspomni się znakomicie dwuznaczne i pełne przemyślanych metafor artykuły pisane pod okiem cenzury. Te walki i podchody słowne; omówienia i niedomówienia..i tych niedożywionych, wiecznie niewyspanych idealistów - żurnalistów, piszących żarliwie acz profesjonalnie.
Cenzury od dawna już nie ma. Mam na myśli tę zinstytucjonalizowaną cenzurę. W zamian za to mamy ...odpowiedzialnych redaktorów naczelnych, którzy sami cenzurują swoich dziennikarzy a i samych siebie nie w ostatku. Tak więc, dzisiejsze sito cenzury to autocenzura, której zakres determinuje strumień pieniędzy płynący do redakcji z reklam i zamawianych przez rządowe instytucje ogłoszeń.
Gazety owszem są drukowane, ale ze sprzedaży nielicznych egzeplarzy nie sposób utrzymać wydawnictwa. "Od czasu, gdy więcej ludzi do gazet pisze, niż je kupuje, nie pisuję do gazet" - stwierdziła niedawno Maria Czubaszek. To, że ludzie, którzy mieliby coś do powiedzenia, od dawna nie pisują dla gazet, jest dotkliwie na ich łamach dostrzegalne. W pogoni za zyskiem w dziennikach zatrudnia się bowiem do pisania za grosze nierzadko licealistów, dla których wielką frajdą jest, gdy ktoś nazwie ich dziennikarzami. Piszą nie tylko na zadany przez szefa temat. Piszą także w sposób zadany przez szefa.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska