Kiedy rozpoczynał pan pracę na drogach Pałuk jeździły warszawy i syrenki...
- Faktycznie 16 grudnia 1969 roku wyjechałem na pierwszy patrol. Samochodów nie było jednak aż tak dużo - dominowały zaprzęgi konne, motocykliści, sprzęt rolniczy. Wówczas pracowałem na posterunku - wówczas jeszcze milicji obywatelskiej w Rogowie. 20 kwietnia 1970 roku rozpocząłem naukę w "szkółce specjalistycznej" w Piasecznie, po powrocie przydzielono mnie do komendy w Żninie.
24 lata, jakie minęły od pierwszego patrolu, to w motoryzacji prawdziwa epoka. Zmieniły się samochody, drogi. Podobno ze Żnina do Rogowa jeździł pan jeszcze po bruku?
- Trasa krajowa numer 5 została zmodernizowana w 1974 roku. Zniknął wtedy dość uciążliwy objazd przez Gąsawę. Z unowocześnieniem tej drogi pojawiły się jednak kłopoty. Takim newralgicznym punktem stało się Czewujewo - po oddaniu tego odcinka do użytku kierowców - mieliśmy w tym miejscu masę wypadków samochodowych. Powód? Nadmierna prędkość. Z pewnością też ówczesna technologia nie stała na najwyższym poziomie, odparowywało bardzo dużo parafiny, to sprawiało kierowcom wiele problemów, pojazdy wpadały w poślizg na prostym odcinku drogi... Długo nie wiadomo było właściwie, co było przyczyną wypadków na tak nowoczesnej drodze. A wracając do bruku - faktycznie, taka wówczas była droga.
Ćwierć wieku to również epoka w pracy policjanta...
- Kiedy rozpoczynałem pracę mieliśmy w komendzie tylko jeden samochód - oczywiście warszawę. Miałem to nieszczęście, że cztery miesiące przede mną pracę rozpoczęli inni koledzy i to oni zasiedli za kółkiem. Ja natomiast przez pierwsze trzy miesiące chodziłem w patrolu pieszym. Siadałem w "okazję" jechałem do Janowca i opiekowałem się trasą Żnin - Janowiec - Rogowo - Czewujewo - Żnin. Wreszcie po kolejnych 3 miesiącach dostałem motocykl marki mz, rocznik 1967, używany i tym właśnie pojazdem "tłukłem" się do roku 1974. Wtedy dostałem nową mz-etkę. Służba wyglądała nieco inaczej niż dziś - motorem jeździło się na okrągło bez względu na pogodę czy porę dnia - zima, lato - na patrol wyjechać było trzeba. Dziś koledzy, którzy zaczynają służbę mają zupełnie inne warunki - do dyspozycji samochód, pełen komfort.
Trzeba jednak przyznać, że dziś praca policjanta jest znacznie bardziej niebezpieczna. W latach 70. szacunek wzbudzał już sam mundur! Na patrol wyjeżdżało się samotnie, nawet nocą. Dziś jest to nie do pomyślenia...
A jak przez te lata zmieniło się zachowanie kierowców? Przybyło szybkich samochodów, natomiast drogi pozostały na poziomie lat 70. "Piątka" - ważna droga krajowa to dziś niemal dziura na dziurze...
- Trzeba jeszcze dodać, że natężenie ruchu wzrosło niesamowicie. Kierowcy jeżdżą coraz szybciej, wzrasta liczba wypadków. Samochody z lat 70. miały zupełnie inną dynamikę. Co prawda i nasza warszawa potrafiła rozpędzić się do 140 kilometrów na godzinę - zajmowało to jednak sporo czasu. Trzeba jednak sobie wyobrazić, jak wyglądała warszawa pędząca z tą prędkością... Inny znak czasu - dziś za kółkiem siedzi wielu młodych kierowców. Na początku mojej zawodowej kariery było to wręcz nie do pomyślenia! Młodzież za kierownicą to również brawura, zabawa z szybkością i dość często wypadki. Z przykrością powiem, że w wielu przypadkach nie jesteśmy w stanie dogonić takiego młodego kierowcy. Prawdziwą zmorą są zaś "ścigacze". Często nie udaje się nawet zanotować jego numeru rejestracyjnego, o zatrzymaniu zaś nie ma zupełnie mowy. Zwykli kierowcy przyłapani na przekroczeniu prędkości często też kwestionują wyniki naszych pomiarów - słyszymy na przykład: - Panie, pewnie pan samolot złapał! Jeśli jechała większa grupa samochodów - bez videoradaru nie jesteśmy w stanie wiele zdziałać. Słyszałem jednak, że już niedługo urządzenie ma nam kupić starostwo...
Z kim łatwiej rozmawia się na drodze - z zatrzymanymi kobietami czy mężczyznami?
- Zdecydowanie z kobietami. Jeśli popełnią już wykroczenie - wówczas wyrażają skruchę, robią miłą minkę i proszą o jak najniższy wymiar kary. Mężczyźni są z kolei bardziej skłonni do kłótni, udowadniania swej niewinności - nawet jeśli do naruszenia przepisów doszło. Na to jednak też mamy swoje, bardzo skuteczne lekarstwo.
Słynnym pałuckim kierowcą był odkrywca Biskupina Walenty Szwajcer. Przez wiele lat jeździł bez prawa jazdy - czy miał pan okazję spotkać go na drodze? Podobno policja zamykała szosę, by nie spotykał się z innymi kierowcami na wąskich pałuckich szlakach...
- To prawdziwa historia. Walenty jeździł swoim słynnym trabantem - głównie w okolicach Biskupina. Czasem też zajrzał do Żnina. Niestety, podczas służby nigdy nie dane było nam się spotkać na drodze. Jeśli zaś już miałem z nim kontakt - trabant stał w ogrodzie. Walentego cały czas wspominam bardzo serdecznie.
Mieszka pan niemal przy samej drodze krajowej nr 5. Czy przejeżdżające obok domu samochody nie będą prowokowały do stanięcia na poboczu?
- Z przyzwyczajenia do ruchu drogowego faktycznie trudno będzie mi się wyleczyć. Jadąc samochodem zawsze będę reagował na niewłaściwe zachowanie innych użytkowników dróg. Niestety, do mojej świadomości już dotarło, że trzeba wreszcie pożegnać się z tą pracą. Przychodzi taki czas w życiu. Teraz przyjdą inni - ja zaś mogę jedynie komentować czy doradzać innym. Wierzę, że ich praca będzie jednak łatwiejsza. Że doczekamy czasów, kiedy powstaną naprawdę dobre drogi, przynajmniej o dwóch pasach w jednym kierunku, po których szybko i bezpiecznie będzie można przemieszczać się między poszczególnymi miejscowościami. Wiem, że dziś jest to mało realne - marzę jednak, że na poboczach "piątki" pojawią się ścieżki rowerowe i bezpieczne chodniki dla pieszych...
Czym zajmie się emerytowany Marek Hałajczak? Łowieniem ryb, uprawianiem warzyw w ogródku? A może nadal będzie pracował, tylko w innej branży?
- Ogródek - z pewnością. Jest w nim wiele do zrobienia. Ryby? Jeszcze nie zaznałem tej przyjemności - jezioro mam pod bokiem, może faktycznie połknę wędkarskiego bakcyla? A praca zawodowa? Dziś jeszcze nie wiem. Na razie chcę porządnie odpocząć...
-------
Na zdjęciu: Odchodzącego na emeryturę Marka Hałajczaka uroczyście pożegnano wczoraj w Komendzie Powiatowej Policji w Żninie. Były kwiaty, życzenia, dyplomy i wiele ciepłych słów. Strażacy zadbali też o zajęcie dla świeżo upieczonego emeryta - wręczyli mu złotą suszarkę. Wypada wyjaśnić, że taką właśnie nazwą określa się często ręczny miernik prędkości. Bohater spotkania nie krył wzruszenia. Dziś jeszcze nie wiadomo, kto zostanie jego następcą. - Jest wielu młodych i zdolnych, ale ostateczną decyzję musi podjąć komendant - powiedział na pożegnanie były szef drogówki. Na zdjęciu (od lewej) Marek Hałajczak, kom. Piotr Stachowiak, komendant powiatowy podinsp. Jacek Nowakowski oraz szef powiatowej PSP mł. bryg. Andrzej Poremski.
Ćwierć wieku z... piratami
Michał Woźniak

Rozmowa z asp. sztab. MARKIEM HAŁAJCZAKIEM, emerytowanym szefem Wydziału Ruchu Drogowego KPP w Żninie