Fotografuje, by zatrzymać w kadrze to, co ulotne a jednocześnie ważne. Pasję fotografowania łączy z podróżowaniem. Ta podróż była inna niż poprzednie.
Od katastrofy w Czarnobylu mija 36 lat. Miasto-widmo było zarówno przerażającym, jak i fascynującym doświadczeniem dla sępólnianki, Jowity Niemczyk. Dla fotografa, jak sama przyznaje, to kopalnia kadrów. Ze zdjęć, które przywiozła z tego opuszczonego miejsca, powstała niezwykła wystawa.
Przed pierwszym wyjazdem nie wiedziała, co zastanie na miejscu. Po katastrofie z 26 kwietnia 1986 roku Czarnobyl jest strefą zamkniętą, to tzw. zona. Nie można wjechać tam na własną rękę - trzeba mieć pozwolenie. Pobyt w tym miejscu trzeba też uzasadnić. - Osobiście nie musiałam tego robić, ponieważ wyjazd organizowany był w ramach warsztatów fotograficznych. Zajął się tym Artur Rychlicki, organizator wyprawy. Wszystkie te „wycieczki” są organizowane pod nazwą wypraw naukowych. A turystyka to tam kwitnie - zaczyna swoje wspomnienia Jowita Niemczyk.
Oto zdjęcia z okolic miejsca wybuchu elektrowni w Czarnobylu - zobacz je w galerii.
Gdy dojechali pociągiem do Kijowa odebrała ich z dworca kobieta. Była jednym z wielu „trybików”, które zajmują się przekazywaniem grup. Dalej pojechali kolejnym busem. Na miejscu sprawdzano ich dokumenty, pozwolenia. Dostali również przewodnika, który miał ich oprowadzać po miejscach dla „turystów” i pilnować, by nikt nie odłączył się od grupy.