https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czas mija, wspomnienia z czasów szkolnych zostają

Hanka Sowińska [email protected] 53 326 31 33
Dyplomowe tablo, a na nim zdjęcia profesorów i absolwentów 4-letniego Technikum Weterynaryjnego.Pana Ryszarda Gałkę widzimy na zdjęciu po lewej stronie, u dołu.
Dyplomowe tablo, a na nim zdjęcia profesorów i absolwentów 4-letniego Technikum Weterynaryjnego.Pana Ryszarda Gałkę widzimy na zdjęciu po lewej stronie, u dołu. zbiory Ryszarda Gałki
W 1955 r. zdawał maturę w Technikum Weterynaryjnym przy ul. Bernardyńskiej. Po prawie 60 latach powraca do szkolnych czasów.
Rok 1952 r.  - To moi koledzy z technikum - mówi panRyszard. Wymienia nazwiska: Oryl, Ciesielski, Parzyszek, Figurski.
Rok 1952 r. - To moi koledzy z technikum - mówi panRyszard. Wymienia nazwiska: Oryl, Ciesielski, Parzyszek, Figurski. zbiory Ryszarda Gałki

Rok 1952 r. - To moi koledzy z technikum - mówi panRyszard. Wymienia nazwiska: Oryl, Ciesielski, Parzyszek, Figurski.
(fot. zbiory Ryszarda Gałki)

Znakomita kadra pedagogiczna, koledzy i przyjaźnie, które przetrwały do dziś. Praktyki zawodowe i sport, jako odskocznia od szerzącej się ideologii socjalizmu. Szkolne wspomnienia pana Ryszarda Gałki przenoszą nas do pierwszej połowy lat pięćdziesiątych, do Technikum Weterynaryjnego.

Kiedy w 1950 roku kończył siedmioklasową szkołę powszechną nie myślał, że życie spędzi wśród zwierząt. Pociągała go technika, w dokładnie elektryka. Skoro jednak nie dane mu było zostać specem od wszystkiego co pod prądem jest, wybrał zawód bliski naturze.

Ryszard Gałka jest rodowitym bydgoszczaninem, synem Janiny z Bosiackich i Józefa, zawodowego żołnierza, przez wiele lat służącego w Szkole Podchorążych dla Podoficerów, pracownika Ekspozytury nr 3 Oddziału II Sztabu Głównego, w latach II wojny światowej żołnierza Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie (historię rodziców pana Ryszarda już opisywałam w "Albumie bydgoskim").

***

1 maja 1955 r. Pochody były obowiązkowe, uczniowie musieli podpisywać listy obecności. - Idę przy siatce, drugi od lewej, trzeci w kolejności to Jan
1 maja 1955 r. Pochody były obowiązkowe, uczniowie musieli podpisywać listy obecności. - Idę przy siatce, drugi od lewej, trzeci w kolejności to Jan Lewandowski. zbiory Ryszarda Gałki

1 maja 1955 r. Pochody były obowiązkowe, uczniowie musieli podpisywać listy obecności. - Idę przy siatce, drugi od lewej, trzeci w kolejności to Jan Lewandowski.
(fot. zbiory Ryszarda Gałki)

W 1950 roku 13-letni Ryszard skończył Szkołę Powszechną nr 2 im. Henryka Sienkiewicza (placówka znajdowała się przy ul. Sobieskiego) i złożył papiery do Technikum Elektrycznego przy ul. Św. Trójcy. - Zdałem egzamin, ale nie przyjęto mnie z braku miejsc. Dlatego zdecydowałem się na naukę w 4-letnim Technikum Weterynaryjnym, do którego dostałem się bez egzaminu - wspomina.

W tym czasie, w okazałym budynku na ul. Bernardyńskiej (pochodzi z okresu zaboru pruskiego) działało kilka placówek, w tym m.in. Szkoła Rolnicza i 2-letnie Technikum Zaoczne, kształcące - jak wspomina pan Ryszard - ludzi z "tak zwanego awansu społecznego". - Uczyli się w nim sanitariusze delegowani przez lecznice i punkty weterynaryjne oraz felczerzy, zatrudnieni w wojskowych służbach weterynaryjnych.

Przy szkole działał internat, który znajdował się w pomieszczeniach poklasztornych (w sąsiedztwie znajduje się kościół pobernardyński, jedna z najstarszych świątyń w Bydgoszczy). W jego podziemiach urządzono stołówkę. Od strony wschodniej, za placem z salą gimnastyczną mieścił się duży ogród owocowo-warzywny. - W okresie międzywojennym w tym budynku też działa szkoła rolnicza - przypomina pan Ryszard.

Doskonale pamięta, że przez pierwszy rok nauki (1950-1951) w klasach wisiały krzyże, a lekcje zaczynały się i kończyły modlitwą. - Ale już w następnym roku krzyże zdjęto, a młodzieży zalecono, by gromadnie nie chodziła do kościoła. W tym czasie w szkole zaczęła działać komórka PZPR i ZMP.

Był to jeszcze czas, kiedy wzorem lat międzywojennych uczniów poszczególnych szkół średnich odróżniało nakrycie głowy. - Nosiliśmy czapki o denku w kolorze bordo z zielonym otokiem i złotym sznurkiem.

W tym czasie Zespołem Szkół kierował inż. rolnictwa Jan Żelazny, jego zastępcą był inż. Ciesielski.

Klasy były liczne - od 28 do 32 uczniów, a program - jak dziś młodzi by powiedzieli "mega- przeładowany". Nauka prowadzona była z 14 przedmiotów ogólnokształcących i 17 zawodowych.

***

Poznań, rok 1955. Przyszli technicy weterynarii pojechali obejrzeć w operze balet Piotra Czajkowskiego „Jezioro łabędzie”. Pan Ryszard stoi pierwszy
Poznań, rok 1955. Przyszli technicy weterynarii pojechali obejrzeć w operze balet Piotra Czajkowskiego „Jezioro łabędzie”. Pan Ryszard stoi pierwszy z prawej (w I rzędzie). zbiory Ryszarda Gałki

Poznań, rok 1955. Przyszli technicy weterynarii pojechali obejrzeć w operze balet Piotra Czajkowskiego "Jezioro łabędzie". Pan Ryszard stoi pierwszy z prawej (w I rzędzie).
(fot. zbiory Ryszarda Gałki)

W ocenie pana Ryszarda zawodowa kadra pedagogiczna była na wysokim poziomie. Świadczą o tym dalsze losy nauczycieli, którzy jako wykładowcy trafili do wyższych uczelni weterynaryjnych.

- Na przykład prof. dr Grabda, który uczył nas parazytologii został wykładowcą w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Olsztynie. Niezwykle barwna postacią był dr Henryk Biciutko (choroby wewnętrzne, choroby kopyt i podkownictwo). Rozpoczynał studia weterynaryjne w Petersburgu. W czasie wojny odbywał służbę w wojskowych ambulansach weterynaryjnych I Armii Wojska Polskiego. Studia dokończył po wojnie w warszawskiej uczelni. Był bardzo przez uczniów lubiany. Lekcje rozpoczynał od anegdoty lub epizodu ze swego bogatego życia. Był pełen humoru i pogody ducha. Wykładający położnictwo i choroby przychówka dr Henryk Gloksin to jeden z najbardziej eleganckich pedagogów. Obowiązkowo nosił białe koszule, krawat, a na pantoflach zapinał getry. W późniejszy latach był dyrektorem bydgoskiego "Bacutilu".

Wykształcenie przyszłego technika weterynarii nie ograniczało się tylko do zajęć w klasach i laboratoriach. Obowiązkowe były praktyki zawodowe w okresie wakacji. Pierwszą pan Ryszard odbywał w majątku szkolnym w Myślęcinku, kolejne już w lecznicach weterynaryjnych.
- W 1952 roku byłem na praktyce w Kowalewie Pomorskim, w następnym skierowano mnie do lecznicy zwierząt w Darłowie - wspomina.

***

Praca przy mikroskopach w gabinecie biologicznym pod bacznym okiem dr Haliny Biciutko. Ryszard Gałka patrzy w okular mikroskopu (siedzi z tyłu, w trzeciej
Praca przy mikroskopach w gabinecie biologicznym pod bacznym okiem dr Haliny Biciutko. Ryszard Gałka patrzy w okular mikroskopu (siedzi z tyłu, w trzeciej ławce, po lewej). zbiory Ryszarda Gałki

Praca przy mikroskopach w gabinecie biologicznym pod bacznym okiem dr Haliny Biciutko. Ryszard Gałka patrzy w okular mikroskopu (siedzi z tyłu, w trzeciej ławce, po lewej).
(fot. zbiory Ryszarda Gałki)

Lata nauki w technikum przypadły na jeden z najbardziej ponurych i tragicznych okresów w powojennej historii. Dowodem na to, że wszechobecny stalinizm wciskał się także do szkół były m.in. zmiany w programach lekcji języka polskiego.

- Przy tematach opartych na klasyce polskiej literatury - na dziełach Mickiewicza, Słowackiego, Fredry czy Staffa zaczęły się pojawiać pozycje reprezentujące ideologię socjalizmu - "Pamiątka z celulozy" Igora Newerlego, "Ojczyzna" Wandy Wasilewskiej czy Borysa Polewoja "Opowieść o prawdziwym człowieku".

Nic dziwnego, że także obchody Święta Pracy stały się dla uczniów obowiązkowe (sprawdzano listy obecności).

Odskocznią od wszechobecnej ideologii był sport . - Życie sportowe skupiało się w drużynie piłki siatkowej, która w rozgrywkach szkół rolniczych w kraju zajmowała czołowe lokaty. Liderami drużyny byli koledzy: Jan Lewandowski, MarianSzulc i Temerowski. W drugiej połowie roku, w rejonie Myślęcinka, organizowane były tzw. marsze jesienne.

Pan Ryszard należał do Klubu AZS, do sekcji wioślarskiej, którą kierował zasłużony mistrz Teodor Kocerka. - Trenerem naszej sekcji był pan Brzeziński. Z tego okresu pamiętam kolegów: Adacha, Rosołowicza, Prędkiego, Wacha, Stefana Żmicha, Klemensa Poklękowskiego i oczywiście mojego kolegę i serdecznego przyjaciela Jana Żmicha.

***

Nadszedł czas składania egzaminów maturalnych. Uczniowie najpierw zdawali egzaminy ustne; jeśli dobrze wypadli, mogli przystąpić do części pisemnej. Tych, którzy szczęśliwie przebrnęli przez egzaminacyjne sito, w nagrodę czekał bal maturalny.

Tylko prymusi zostali skierowani na studia. Pozostali absolwenci dostali nakazy pracy. Ryszard Gałka trafił do powiatowej Lecznicy dla Zwierząt w Brzezinach koło Łodzi. Był 1 sierpnia 1955 r. I postał tej placówce wierny do dziś.

Od tego czasu minęło 59 lat. I choć od dawna mógłby cieszyć się "zawodową wolnością", to nadal pracuje w Brzezinach. - Teraz już tylko na jedną ósmą etatu - śmieje się pan Ryszard. O Bydgoszczy też pamięta. W 2013 roku przekazał do Muzeum Wojsk Lądowych prywatne archiwum.

Czytaj e-wydanie »
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska