- Maj kojarzy się z waszym świętem, czy już się do niego szykujecie?
- Zaplanowaliśmy akademię na 12 maja, będą tradycyjnie odznaczenia i mowy, a także poświęcenie naszego podnośnika, bo wcześniej nie było na to czasu. A potem piknik w Charzykowach. Marzy mi się, żeby obchodzić święto razem z ochotnikami, ale w tym roku jeszcze nam to nie wyjdzie.
- A propos ochotników. Zginęlibyście bez nich?
- Nie dalibyśmy bez nich rady, poza miastem są niezbędni. Zawodowych strażaków nie ma zbyt wielu, ale mamy dobry sprzęt i to jest podstawa. A ochotnicy w terenie są na wagę złota.
- A w mieście? Bo ostatnio znowu rozgorzała dyskusja, czy są na pewno potrzebni...
- Każda jednostka jest potrzebna, ale trzeba znaleźć formułę jej funkcjonowania. Bo to nie sztuka dać auto, sprzęt i pieniądze, ale trzeba wiedzieć, po co. Ochotnicy z Chojnic też muszą pomyśleć, co tak naprawdę chcieliby robić. I czy ich działanie ma ekonomiczne podstawy. Formuła musi być jasna, no i taka, żeby ją zaakceptował burmistrz.
- Blaski i cienie strażackiego życia?
- Czasy są takie, że wymagają przychylności dla strażaków. A my ją odczuwamy - zarówno ze strony komendy wojewódzkiej, jaki i samorządów. Bez tej współpracy nasza społeczność nie mogłaby się tak bezpiecznie czuć, bo doposażenie w sprzęt to podstawa.
- Coś nowego szykuje się w tym roku?
- Dostaniemy samochód terenowy do przewozu sprzętu ratownictwa ekologicznego. Nasza grupa ratownictwa ekologicznego jest świetnie wyposażona, a pomogło nam to, że zajęliśmy drugie miejsce w Pomorskiem w zakresie utrzymania sprzętu. Chcemy jeszcze zdobyć separator olejowy i zestaw ratownictwa drogowego. To są drogie rzeczy, ale potrzebne. Nie zapominamy też o kamerze termowizyjnej.