MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czersk. Biorą się do roboty i zakładają spółdzielnię socjalną

Tekst i fot. ANNA KLAMAN
Zbigniewowi Kałduńskiemu 500 zł renty wystarcza tylko na lekarstwa, a Zbigniew Węsierski, też rencista, mówi, że nie chce umierać w domu. Dlatego razem z 12 innymi osobami wzięli sprawy w swoje ręce i zakładają spółdzielnię socjalną.

Zbigniew Węsierski ostatnią pracę na pół etatu miał w firmie Kazimierza Rompkowskiego.

Ale, niestety, zdarzył się wypadek i było po pracy - opowiada. - Jestem wdowcem, nie chcę siedzieć w domu sam i patrzeć na cztery ściany - wyznaje. - Chcę wyjść do ludzi, a ta spółdzielnia daje przecież także jakąś gwarancję zatrudnienia. Przyznaję, początkowo byłem sceptyczny, ale teraz się przekonuję do niej coraz bardziej.

Ratunek dla wielu
- Ja za te 500 zł renty to dziękuję - śmieje się Zbigniew Kałduński. - Kiedyś pracowałem w ośrodkach wczasowych, ale to się skończyło. O spółdzielni socjalnej dowiedziałem się pocztą pantoflową od kolegi.

Całym sercem za spółdzielnią jest też Stanisław Węsierski, zastanawia się jednak, jak to będzie z jego w niej udziałem, gdyż zdrowie ostatnio poważnie szwankuje. - Mam trzecią grupę inwalidzką i wkrótce czeka mnie poważna operacja - opowiada. - Cieszę się, że spółdzielnia teraz ruszy.

Spółdzielnia rusza od września. Należy tylko zebrać się na spotkaniu założycielskim. Biznesplan już napisany, trzeba tylko zarejestrować się w Krajowym Rejestrze Sądowym. Obiecana kasa z unijnego programu, po 20 tys. zł na członka spółdzielni, jest już pewna. Pośrednikiem jest tucholski "Progres".

Teresa Biesek jest bezrobotną od 18 lat. - Chciałam pracować, ale w Czersku o pracę nie łatwo - opowiada. - Cztery lata temu złożyłam wniosek o zatrudnienie w Spółdzielni Inwalidów "Równość", ale nikt się ze mną nie skontaktował. Mąż utrzymuje rodzinę, ale to nie jest tak, że ja nic nie robiłam. Całe lato i jesień spędzam w lesie, zbieram jagody i grzyby.

W kryzysie bez obaw
Stanisław Rajfur z Gutowca 25 lat pracował na kolei. - W 2002 r. miałem wypadek - opowiada. - Pracowałem w spółdzielni inwalidów w Tucholi, ale ze względu na kryzys mnie zwolniono.
Czy w kryzysie spółdzielnia socjalna ma rację bytu? - Tak - wszyscy zgodnie odpowiadają.

Początkowo nieco krytycznie o szansach na działanie spółdzielni myślał Roman Michalewski. - Ale teraz widzę, że wszystko nabrało tempa i jest nadzieja - mówi.

Michalewski ma II grupę inwalidzką, od dwóch bez pracy - Gdy byłem w MOPS po zasiłek, powiedziano mi, że powstaje taka spółdzielnia - relacjonuje. - Pomyślałem, że warto spróbować.

Irena Kryger od 2000 r. jest na utrzymaniu męża. Przez sześć lat miała rentę, ale ostatnio lekarz orzecznik aż cztery razy odmawiał jej przedłużenia. - Chciałabym jeszcze trochę popracować, tyle, na ile pozwoli mi zdrówko.

Monitoring, zieleń i budowlanka
Spółdzielcy podzielą się na trzy grupy: budowlaną, obsługującą miejski monitoring i zajmującą się pielęgnacją zieleni. Zleceń nie będzie brakowało, bo ich gwarantem będzie gmina. Centrum obsługi monitoringu przeniesione zostanie najpewniej do siedziby stowarzyszenia, które mieścić się będzie w kolejowym budynku za Poradnią Leczenia Uzależnień. - Najpierw będziemy musieli zabrać się za remont budynku - mówi Zbigniew Węsierski. - Byliśmy już tam, bardzo się nam podoba, jest dużo przestrzeni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska