Władze gminy i komendant gminny OSP prosili rolników o ostrożność i zwrócenie uwagi, czy ktoś podejrzany nie kręci się w pobliżu. W Polichnowie jeden z rolników stracił zapas słomy, organizowano dla niego zbiórkę.
Czterech druhów
Gdy pisaliśmy o podpalaczu, nikomu przez myśl nie przeszło, że będzie to zorganizowana grupa, a za pożarami stoi więcej niż jedna osoba. 22 grudnia lipnowska policja zatrzymała czterech mężczyzn, wówczas nikt nie wiedział w jakim charakterze.
- Zatrzymaliśmy cztery osoby podejrzane o podpalenia - wyjaśnił mł. asp. Wojciech Piotrowski. - Wszyscy usłyszeli już zarzuty, jeden z panów ma dozór policyjny. To mieszkańcy gminy, druhowie z miejscowej straży w wieku od 17 do 24 lat.
Policja nie chciała zdradzić szczegółów ze względu na dobro prowadzonego śledztwa. Wiemy jedynie, że zatrzymanym grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
Nie zdradzono nam, ilu podpaleń dokonali mężczyźni i czy tylko na ternie gminy Bobrowniki. Nieoficjalnie wiemy, że do ich zatrzymania mogły przyczynić się kamery z lasów państwowych. Wiemy, że wcześniej Nadleśnictwo Skrwilno udostępniło nagrania z foto pułapek lipnowskiej policji.
- To, że pożary nie są przypadkowe, mówiliśmy w komendzie już wcześniej. Takie też było moje zdanie - powiedział bryg. Jerzy Fydrych, dowódca jednostki ratowniczo - gaśniczej PSP w Lipnie. - Jesteśmy jednak w szoku, bo okazało się, że to strażacy ochotnicy. Każdego dnia swoją ciężką pracą i ofiarną służbą strażacy pracują na dobre imię. Teraz zostało ono zniszczone. Niestety, cień padnie na nas wszystkich, nie na te cztery osoby.
Przeczytaj także: Mężczyźni o tym imieniu częściej zdradzają [LISTA]
W środę, 27 grudnia, zorganizowano spotkanie zarządu i członków Ochotniczej Straży Pożarnej w Bobrownikach. Mówiono o sytuacji, do jakiej doszło. - Trzech druhów skończyło na początku kurs podstawowy, mogliby wyjeżdżać do akcji. Jeden z nich był członkiem od pięciu lat, pozostali krócej - tłumaczy Dariusz Domagalski, naczelnik OSP. - Wczoraj jednogłośnie podjęliśmy decyzję, że cztery osoby zamieszane w podpalenia zostanie skreślonych z listy członków. Będą mogli ubiegać się o powrót, jeżeli przed sądem udowodnią swoją niewinność. Nie ma miejsca w naszych szeregach dla takich osób. Bardzo mnie dziwi, bo ci panowie, przyjeżdżali kilka razy, popatrzeć jak przebiega akcja. Pomagali druhom przy wężach. Często bardzo się dodatkowo napracowali.
Nie za pieniądze
Nie wiemy, czy byli druhowie przyznali się do zarzucanych im czynów i jak tłumaczyli swoje postępowanie. Nad tym zastanawiają się także mieszkańcy gminy. - Druhowie nie otrzymują pieniędzy za wyjazdy. To złotówka, więc na pewno nie chodziło o zarobienie - dodał Dariusz Domagalski. - Nie wiem, czemu to zrobili. Brakuje słów, to chyba choroba.
Mieszkańcy są zaniepokojeni.- Skoro nie pieniądze, to co? - pyta pan Grzegorz. - Nie wiem jakim draniem trzeba być, żeby podpalać budynki, stogi, czy las. Mogło dojść do tragedii. Ogień mógł się szybko rozprzestrzenić i dojść do budynków mieszkalnych. Nie chcę myślę, co dalej.
Pospieszny do Kultury - podsumowanie roku w regionie.