https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Cztery historie

Agnieszka Szynkowska
Ghazwan Haj Bakri, prof. Bassam Aouil, Esmail Zidan i Anas Haj Obeid
Ghazwan Haj Bakri, prof. Bassam Aouil, Esmail Zidan i Anas Haj Obeid Fot. TOMEK CZACHOROWSKI
Mróz! Śnieg! Ale zimno! Gdy Esmail wysiadł z samolotu - przeraził się. Co z tego, że w torbie miał cieplejsze ubrania?

To, co w Syrii nosi się zimą, w Warszawie wkłada się latem.

I na dodatek na lotnisku nie czekał na niego kolega, z którym się umówił. Nie znał ani słowa po polsku. Zmarznięty i trochę zagubiony, jakoś sobie jednak poradził.

Esmail

Esmail Zidan miał wybór: zostać w Syrii, albo wyjechać na stypendium do któregoś z ówczesnych państw socjalistycznych. - Wybrałem Polskę, bo miałem tam kolegów i czytałem o niej. Była najbardziej podobna do Zachodu.
Kiedy pierwszy raz stanął na warszawskim lotnisku, odszukał telefon do ambasadora Palestyny. Dał mu go kolega, zanim Esmail wyleciał z Damaszku. Po kilku dniach wsiadł w pociąg i pojechał do Gdańska. Zaczął się uczyć polskiego. Szybko przeniósł się do Torunia, gdzie skończył studium medyczne. Został technikiem dentystycznym. I mężem. - Ewa była najlepszą studentką. Blondynka, zielone oczy. Potrzebowałem pomocy w nauce i ona mi ją zaproponowała. Potem zaprosiłem ją na dyskotekę i po kilku miesiącach zakochałem się. Do dziś jestem z moją drugą połówką.

Wzięli kościelny ślub, mimo że Esmail jest muzułmaninem. Nie narzeka z powodu braku meczetu w Bydgoszczy. Modlić może się wszędzie. To proste, otworzyć serce dla Boga.

Anas

Anas Haj Obeid przyjechał na stypendium do Gdańska dwa miesiące po Esmailu. - Nauczycielka od polskiego radziła nam, żeby poznać Polki. Wtedy lepiej nauczymy się języka. Wielu chłopaków pod koniec kursu zostało ojcami - śmieje się.
A Anas pojechał dalej w Polskę i skończył stomatologię w Poznaniu. - Na siedemdziesięciu studentów było trzech Arabów. Siedzieliśmy na zajęciach w kurtkach, bo nie wiedzieliśmy, że trzeba zostawić je w szatni.
A potem... - Żeby zrobić specjalizację, trzeba było się gdzieś zatrudnić. Trafiłem do Bydgoszczy, do przychodni na Błoniu.

Ghazwan

Kiedy Ghazwan Haj Bakri wyjeżdżał do Polski, dokładnie wiedział, czego chce. Marzyła mu się szkoła filmowa w Łodzi. Potrafił malować, zagrać na lutni i gitarze. Artysta. A że z Syrii miał przyjechać do dalekiego kraju, gdzie zimą pada śnieg, a lata jakby wcale nie było? A co tam. Młodość czasami musi się zbuntować. Przeciw rodzicom, zwyczajności i temu, co mamy na co dzień, a co nie robi już wrażenia, kiedy ma się 18 czy 20 lat. Do "filmówki" się nie dostał, za to zaczął się uczyć języka polskiego. Po dwóch latach już mieszkał w Bydgoszczy i studiował medycynę. I nadal szlifował polski. A ile przy tym było śmiechu! - Kiedy słyszeliśmy Polaków śpiewających sto lat, myśleliśmy , że to hymn narodowy... A na pierwszym roku mieliśmy zajęcia wychowania fizycznego. Nauczyciel powtarzał: śmiało, proszę biegać! A ja się śmiałem, bo to słowo mi się z tym kojarzyło. Pod koniec roku dowiedziałem się, co to znaczy.

Bassam Aouil

Z profesorem Bassamem było inaczej. Polski nie miał w planach. Pojechał doktoryzować się do Moskwy. No, ale na Polki z kolei nie ma mocnych. W akademiku mieszkała Marysia, szczupła, piękna, ciemnooka. Na imieninach u koleżanki poznali się lepiej. Zaczęło się coś, co trwa do dzisiaj. - Otrzymałem propozycję pracy w Bydgoszczy. Znałem środowisko naukowe ówczesnej Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Umówiłem się z moim szefem, profesorem Ossowskim, że będę wykładał psychologię na rusycystyce. Rozpoczął się jednak nowy rok akademicki i patrzę, że mam zajęcia na pedagogice. A nie chodziłem wcześniej na kurs języka polskiego. Przez pierwszy miesiąc uczyłem się wykładów, po polsku, na pamięć. Pilnowałem, żeby mówić dokładnie półtorej godziny, bo inaczej studenci by mnie przyłapali!

Kiedy wyjeżdżał na kontrakt do Polski, na wszelki wypadek wziął dokumenty: o chrzcie, o bierzmowaniu. I dobrze się stało, bo Marysia z moskiewskiego akademika utkwiła w jego sercu na zawsze. Ślub wzięli w bydgoskiej bazylice. Oczywiście nauczył się przysięgi na pamięć...

Minęły lata

Dziś wszyscy oprócz profesora Bassama mają polskie obywatelstwo. Ghazwan szefuje Ośrodkowi Zdrowia w Sosznie koło Sępólna Krajeńskiego, mają z żoną Beatą siedmioletnią córkę Sonię. Esmail i Ewa mają 15-letniego Kamila i 10-letnią Nadię. Anas otworzył własne przychodnie dentystyczne. Ma żonę Sumayę, trzech synów: Adama, Firasa i Esmaila oraz 10-miesięczną Dianę.

Profesor Bassam Aouil wykłada na bydgoskim UKW i prowadzi internetową przychodnię psychologiczną. Dodatkowo zajmuje się kulturą arabską i od dwóch lat organizuje w Bydgoszczy "Dni kultury arabskiej". W tym roku ma być kolejna impreza. - Jest to ważna misja dla mnie. Rozpowszechnienie kultury arabskiej wśród Polaków, a tym bardziej mieszkańców regionu, jest dla nas wszystkich potrzebne.

Spotykają się często z innymi kolegami pochodzenia arabskiego z Bydgoszczy, a nie rzadko w gronie rodzinnym. Siedzą, piją kawę, głośno rozmawiają, gestykulują. Co drugie słowo przeplatają żartem. Chyba, że zaczną rozprawiać o polityce, tej polskiej i arabskiej. - W imię czego wojska polskie walczyły w Iraku? Jest takie polskie przysłowie: Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze - mówi Anas.

Esmail się z nim nie zgadza. A profesor Bassam: - Wojska polskie na misji, na przykład w Libanie, mają bardzo dobrą opinię. Szkoda, żeby ten dobry obraz Polaków zniekształcać w świecie arabskim.

Tęsknią. Prof. Bassam i Anas przede wszystkim za syryjskim słońcem, Ghazwan za nadziewanymi bakłażanami swojej mamy, a Esmail za rodziną, znajomymi, kolegami.

Ale gdyby wyjechali, też by tęsknili. Za polskim porządkiem i spokojem, mówią, za taką tradycją, jak Wszystkich Świętych. Anas dodaje: - Syria, to matka, która nas urodziła. A Polska to matka, która wychowała.

Z bliskiego wschodu

Prof. Bassam Aouil i Ghazwan Haj Bakri są Syryjczykami. Natomiast Anas Haj Obeid i Esmail Zidan są Syryjczykami pochodzenia palestyńskiego.
Ghazwan

Agnieszka Szynkowska
[email protected]

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska