Czujka tlenku węgla podróżuje razem z mieszkańcami Lipna z domu do domu. - Kupiłem ją kilkanaście lat temu, gdy mieszkaliśmy w Kikole. Tam w starym mieszkaniu, bałem się czyhającego niebezpieczeństwa ze starego pieca. W drodze był mój syn, więc chciałem chronić rodzinę - mówi pan Tomasz, strażak ochotnik z prawie trzydziestoletnim stażem.
Czujka zamontowana jest w okolicach kotłowni. Gdy tylko synek Antoś podrósł, sprawdza z tatą, czy urządzenie działa. Już mówi, że zostanie strażakiem. - Włączamy alarm i sprawdzamy baterię, jest z nami tak długo, że się przyzwczailiśmy - mówi. - Teraz kupimy kolejną. Żona chce zamontować drugą trochę wyżej. Oczywiście zabierzemy je do naszego nowego domu w Kikole.
Do pożaru w domu państwa Kuczkowskich doszło w ubiegły wtorek około 2.50 w nocy. Ogień pojawił się w piwnicy, zaczęły płonąć rzeczy postawione niedaleko pieca. Rodzina spała, ale nagle usłyszeli alarm czujki.
- Zerwałem się na równe nogi. To cud, że nie zamknęliśmy drzwi od piwnicy i ją usłyszeliśmy - mówi pan Tomasz.
Więcej w papierowym wydaniu "Tygodnika Lipnowskiego".
Najpopularniejsze nazwiska w Kujawsko-Pomorskiem [nowe dane]
Wideo: Info z Polski - 1.03.2018