- Na razie nic nie organizujemy - mówi Tadeusz Kowalski, burmistrz Tucholi. - Miały pojawić się jakieś konkretne wytyczne. Czekamy na nie. Nie mam warunków, by teraz się tym zająć. Jeżeli zostanę zobligowany ustawą, to będę zabiegał o podpisanie jakiegoś porozumienia z podmiotem, który ma bocznicę, wagę i sprzęt.
Burmistrz uważa, że taką działalnością powinny zająć się wyspecjalizowane podmioty, takie jak Kapost z Tucholi. Ale tam, jak mówi, węgla na placu nie ma, choć tzw. "moce przerobowe są". Kowalski jest zdania, że najlepiej porozumieć się z tą spółką.
- Mamy coś robić, a nie ma węgla - mówi Kowalski. - Jestem zatroskany o mieszkańców, ale na razie do mnie żaden z mieszkańców się nie zgłaszał, że nie będzie miał czym palić. Myślę, że większość tucholan była przezorna i w odpowiednim czasie jakieś zapasy porobiła. Albo węgla, albo drewna.
Burmistrz Kowalski powtarza, że jeżeli zostanie zobligowany to dystrybuowania węgla, to zmierzać będzie w kierunku podpisania umowy z podmiotem, który się już taki biznes prowadzi, by skorzystać z jego placu, wagi. Gmina nie powinna ponosić kosztów.
Podobno wójt Gostycyna rozważa kupno wagi. - Jakby Gostycyn zainwestował, to jesteśmy skłonni porozumieć się - mówi włodarz Tucholi. - Po co w każdej gminie oddzielnie się tym zajmować, jeżeli nie wiadomo, czy będzie zainteresowanie. Może lepiej byłoby podpisać porozumienie międzygminne, gdyby taka opcja wchodziła w grę.
