Konkurencyjna wobec in vitro metoda naprotechnologii była wczoraj zaprezentowana w ratuszu przez dr Aleksandrę Kicińską, jej gorącą wyznawczynię i praktykującą ją lekarkę w Poradni Zdrowia Prokreacyjnego w Gdańsku.
Przeczytaj koniecznie: Wojewoda w roli rewizora PiS powie marszałkowi „sprawdzam”
Radni, którzy pracują w zespole ds. wspierania par mających problem z potomstwem, mieli wczoraj okazję zapoznać się z tym, czym jest naprotechnologia, jakie stosuje metody i ...ile to kosztuje. Dr Aleksandra Kicińska zarekomendowała samą siebie jako lekarkę chorób wewnętrznych, która mimo że ginekologiem nie jest, jest w stanie pomagać rodzinom marzącym o własnym dziecku. - Leczenie niepłodności wymaga zintegrowanych działań - wyjawiła na początku. - I trzeba szukać tego, co jest najlepsze dla pacjenta.
Jak podkreśliła, każdy zasługuje na dobre leczenie, niezależnie od tego, jaka opcję polityczną wyznaje i jaki ma światopogląd. - Jaką metodę wybierze pacjent, to jego decyzja i jego sumienie - mówiła, dystansując się od oceniania in vitro, choć po drodze parę razy wskazywała, że pomijając nawet aspekty etyczne, nie jest to najlepsza droga.
Na czym polega rewolucyjność naprotechnologii? Zdaniem Kicińskiej, na jej całościowym spojrzeniu na człowieka, na patrzeniu na niego przez pryzmat potencjalnych dysfunkcji i chorób całego organizmu, a nie tylko „ginekologicznego” wycinka. - Najważniejsze jest szukanie przyczyny niepłodności - mówiła. - Tylko 30 proc. to przyczyny ginekologiczne. Czasami warto zapytać, ile razy pary współżyją, czasami trzeba zgubić brzuch...
Metoda nie wyklucza tego, co do niedawna nazywało się naturalną metodą regulacji poczęć, czyli mierzenia temperatury i obserwacji śluzu z pochwy. Jak przyznała Kicińska, wszystko wymaga czasu. - A społeczeństwo jest nastawione na szybki efekt - skrytykowała. - Więc są i tacy lekarze, którzy biorą się za in vitro. To tak jak z fast foodami, którymi też najpierw się zachwycaliśmy...
W poradni w Gdańsku przebadała 397 par. Po roku leczenia 35 proc. par miało szansę na ciążę, po dwóch latach - 55 proc. Koszt półrocznego leczenia to ok. 3 tys. zł. Do tego badania laboratoryjne - ok. 1 tys. do 1,5 tys. zł.
Byle jak, byle było, czyli Janusze budownictwa w akcji [zdjęcia]
Wideo: Pogoda na dzień + 2 kolejne dni (10.08 + 11-12.08.2017) | POLSKA