https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czy "ciocia" i "wujek" znęcali się nad dziećmi, które przyjęli pod swój dach? To bada sąd i prokuratura

Katarzyna Piojda, [email protected]
Ostatnio jeszcze dwoje dzieci przebywało u Wiszniewskich: 16- i 18-latek. Młodszy - od kilkunastu lat z nimi mieszka. Starszy - od kilku.
Ostatnio jeszcze dwoje dzieci przebywało u Wiszniewskich: 16- i 18-latek. Młodszy - od kilkunastu lat z nimi mieszka. Starszy - od kilku. Andrzej Muszyński
- To były najgorsze lata mojego życia - mówi młoda kobieta. Wiszniewscy stanowczo odpierają zarzuty. - Oszczerstwa! - twierdzą oboje.

W Bydgoszczy, jeszcze na początku maja, działały dwa rodzinne domy dziecka. Tutaj trafiają małolaty, które - decyzją sądu - zostały odebrane rodzicom. Dzięki takiemu rozwiązaniu malcy nie lądują w tradycyjnym domu dziecka, więc wychowują się w bardziej "domowych" warunkach, bo w normalnej rodzinie.

Jeden z bydgoskich domów, prowadzony przez Renatę i Czesława Wiszniewskich, został rozwiązany. Tak zdecydowało miasto.

Dopatrzyliśmy się rażących nieprawidłowości - mówiła Renata Dębińska, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bydgoszczy. - Gdyby dobro dzieci nie było zagrożone, nie podejmowalibyśmy takich kroków.

A jednak podjęli. Bo trzy byłe wychowanki Wiszniewskich, opowiadały, że w tym domu działo się źle. Dziewczyny w ogóle się nie znają. Mieszkały u rodziny w innych latach, ale ich wersje są podobne. Bardzo podobne.

Przeczytaj także: Chcą im odebrać dzieci. Byłe wychowanki opowiadają, że "ciocia" i "wujek" znęcali się nad nimi psychicznie
Sztab psychologów dziewczyny zbadał. Z badań wynika, że nie kłamią. - To były najgorsze lata mojego życia - mówi młoda kobieta, do której dotarliśmy. Chce pozostać anonimowa, bo się boi. Czego, a może kogo? - Pani Renaty - odpowiada cicho. I zaraz wymienia jednym tchem: - Ona znęcała się nad nami psychicznie poprzez ciągłe krytykowanie nas, upokarzanie, zawstydzanie, szczypanie, szarpanie. Dziewczyna opowiada długo. Ze szczegółami. Drastycznymi.

Wiszniewscy stanowczo odpierają zarzuty. - Oszczerstwa! - twierdzą oboje. - W naszym domu zawsze było dobrze. Nikomu krzywda się nie działa.

Małżonkowie nie wiedzą, kto na nich mówi. Powiadomili prokuraturę i rzecznika praw dziecka. Chcą, żeby było, jak dawniej. Chcą tworzyć rodzinę. Ostatnio jeszcze dwoje dzieci przebywało u Wiszniewskich: 16- i 18-latek. Młodszy - od kilkunastu lat z nimi mieszka. Starszy - od kilku. Gdy placówka została zlik-idowana, sąd postanowił o umieszczeniu młodszego chłopca w tym drugim rodzinnym domu dziecka.
Najpierw Wiszniewscy nie chcieli chłopców oddać. Zmienili zdanie. - Decyzją sądu pozostanie tam do rozstrzygnięcia sprawy. Część dnia syn przebywa u nas, a potem idzie do tego drugiego domu, zaprzyjaźnionego z naszym domem. Tam też chłopiec nocuje - dodaje Wiszniewska.

Starszy syn mógł wybrać: zostać z Wiszniewskimi albo przeprowadzić się do tzw. mieszkania usamodzielnienia proponowanego przez gminę. - Został z nami i bardzo nas to cieszy - dodaje Wiszniewska.

Czy w Bydgoszczy powstanie znowu drugi rodzinny dom dziecka? - Raczej nie - odpowiada Ewa Taper, wicedyrektor MOPS. - Będziemy natomiast tworzyć inne formy pieczy zastępczej.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 8

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

a
adam

jeden od drugiego mądrzejszy,prokuratura  wyjasni,surowe wychowanie opiekunki.

A
Anonim

od małego bylismy tak traktowani ale ludzie którzy tego nie przeżyli tego nie doswiadczyli to nic nie mogą wiedziec to trzeba przeżyc 

A
ABCD
W dniu 21.05.2014 o 18:31, dibis napisał:

Przede wszystkim dlaczego dopiero teraz odkryto rzekome poważne niedociągnięcia? Gdzie byli ludzie z MOPS-u, w kasie po wypłaty?  Dlaczego w tak radykalny sposób zareagowano na zaledwie podejrzenia, albo raczej zwierzenia rzekomo nieznających się dziewczyn, które po latach, w cudowny sposób w jednym czasie zaczęły źle mówić o tym, co było? Może dziewczyny mszczą się za surowe traktowanie, mające je wychować? Jak by nie patrzeć, wygląda to na zaplanowaną akcję zniszczenia tego domu, oby bez nakłaniania wychowanek do fałszywego świadectwa.

 


to prawda, wygląda to na intrygę MOPS-u.

to gniazdo intryg.

d
dibis

Przede wszystkim dlaczego dopiero teraz odkryto rzekome poważne niedociągnięcia? Gdzie byli ludzie z MOPS-u, w kasie po wypłaty?  Dlaczego w tak radykalny sposób zareagowano na zaledwie podejrzenia, albo raczej zwierzenia rzekomo nieznających się dziewczyn, które po latach, w cudowny sposób w jednym czasie zaczęły źle mówić o tym, co było? Może dziewczyny mszczą się za surowe traktowanie, mające je wychować? Jak by nie patrzeć, wygląda to na zaplanowaną akcję zniszczenia tego domu, oby bez nakłaniania wychowanek do fałszywego świadectwa.

o
ola
nagonka jak nic
a
adam
czy wszystkie dzieci w tej placówce  były zdemoralizowane ?
b
bydgoszczak

W expressie bydgoskim, była zupełnie inna relacja wychowanki, widać pracownicy MOPSu przeszli kurs PR-u

A
Aurelia

Znam tą rodzinę od lat, normalne relacje, fakt jest taki, że Pani Renata bradzo chciała, aby dzieci chodziły do szkoły i zdawały z klasy do klasy, dla niektórych wychowanek - a były tam dzieci z wyrokami - za cięzkie pobica, młode matki ( 13 latnie), nie bardzo się to podobało - no i cała przemoc psychiczna, a czas spędzony w szkole to istny horror:-)

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska