- Nagabują ludzi, podchodzą, zaczepiają i podsuwają pod nos te puszki - mówi bydgoszczanka, klientka jednego z centrów handlowych w Bydgoszczy. - Na pytanie, ile faktycznie pieniędzy idzie z ich zbiórek na pomoc potrzebującym, ta dziewczynka - bo wyglądała na nastolatkę - nie potrafiła odpowiedzieć.
Przed świętami sklepy w galeriach handlowych szturmują tysiące klientów. W wielu miejscach w pasażach można było spotkać młode kobiety w strojach aniołów z przewieszonymi przez ramię koszami. Sprzedawane są, m.in. świece i opłatki świąteczne oraz symboliczne sianko wigilijne.
O tym zjawisku nie raz już informowaliśmy na naszych łamach. Przypominamy ustalenia, jakich dokonaliśmy w poprzednich latach, kiedy poruszaliśmy temat hostess prowadzących "zbiórki" w bydgoskich centrach handlowych.
Ile funduszy trafia do potrzebujących?
Dlaczego tylko część pieniędzy na pomoc? - Podobno na pomoc trafia tyko jakiś procent zysków z tej sprzedaży. Pomogłabym, ale chciałabym się dowiedzieć, dlaczego nie wszystkie pieniądze idą na szczytny cel - dociekała jedna z naszych Czytelniczek.
Jak ta pomoc jest realizowana? Jedną z "anielic" spotkaliśmy w galerii w centrum Bydgoszczy. Dowiadujemy się, że kupując drobiazg z jej koszka można wspomóc dziewczynę, która przeżyła ciężki wypadek, została potrącona przez samochód ciężarowy. Pytamy, którą fundację reprezentuje kobieta.
- Nie pracuję w fundacji - pada odpowiedź. - Na poszkodowaną dziewczynę jest przeznaczane 15 proc. kwoty uzyskanej ze sprzedaży.
A którą firmę, wobec tego reprezentuje pracownica? Odpowiada uśmiechając się, że nie pamięta nazwy. Ogłoszenie znalazła na Facebooku. Chciała dorobić sobie przed świętami.
Opłatek, który oferuje młoda pracownica, kosztuje 15 złotych. Można zapłacić gotówką, można też przyłożyć kartę płatniczą do przenośnego terminalu, który ma przy sobie. Po transakcji klient otrzymuje opłatek i sianko w woreczku z przypiętym paragonem.
I fundacja i firma
Dziewczyna nosi plakietkę informującą, że na pomoc poszkodowanej nastolatce idzie 15 proc. kwoty ze sprzedaży produktów. Fundacja, która pomaga poszkodowanej, to Dobre Serduszko. Faktycznie taka organizacja istnieje, z wpisu w KRS wynika, że została zarejestrowana 6 sierpnia 2021 roku, a jej siedziba znajduje się w Rypinie. Beneficjentem rzeczywistym, czyli fundatorem była Julita Wasielewska.
Dobre Serduszko ma swoją stronę www, na której znajdują się informacje na temat akcji pomocowych. W przeszłości organizacja pomagała, m.in. chorej dziewczynce, chłopcu zmagającym się z problemami neurologicznymi. Są tam nagrania z wypowiedziami rodziców dzieci dziękujących fundacji.
Nie zbiórka, a sprzedaż
Co z firmą, która prowadzi sprzedaż opłatków? Po numerze NIP na paragonie można sprawdzić w bazie Głównego Urzędu Statystycznego, że przedsiębiorstwo nosiło nazwę Caneli i miało siedzibę ma w Toruniu. Jedną z działalności wyszczególnionych w wykazie PKD jest "wyszukiwanie miejsc pracy i pozyskiwanie pracowników". To agencja hostess. w roku 2022, kiedy po raz pierwszy pisaliśmy o zbiórkach prowadzonych przez hostessy w bydgoskich galeriach handlowych, firmą kierowała również Julita Wasielewska.
- Zaznaczam, że nie prowadzimy żadnej zbiórki. W związku ze szczególnym zainteresowaniem ze strony mediów moją fundacją oraz rzekomymi nieporozumieniami co do charakteru mojej dzielności podjęłam szereg działań uczulających hostessy na precyzyjną formę komunikacji - mówiła Julita Wasielewska. - Hostessy wyraźnie informują, że prowadzimy sprzedaż z której 15 proc. zysku przekazujemy na potrzebujących. Skoro informacja jest jednoznaczna to konsumenci sami podejmują decyzje czy dokonać zakupu czy nie. Nie widzę nic złego w takim działaniu skoro pomoc faktycznie trafia do potrzebujących zgodnie z moimi deklaracjami.
