MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czy dyrektor WSG w Bydgoszczy ma czas wydawać pieniądze, które zarabia?

Rozmawiali Alicja Polewska i Marek K. Jankowiak Fot. Wojciech Wieszok
Małgorzata Sikora: - Męzczyzna musi być interesujący, mieć błysk w oku i to "coś"
Małgorzata Sikora: - Męzczyzna musi być interesujący, mieć błysk w oku i to "coś"
Rozmowa z Małgorzatą Sikorą, dyrektor generalną w Wyższej Szkole Gospodarki w Bydgoszczy

- Co zdecydowało o tym, że Wyższa Szkoła Gospodarki jest dziś największą szkołą niepubliczną w regionie?

- Trzy główne, moim zdaniem, czynniki takiego sukcesu wskazałam podczas obchodów z okazji X-lecia istnienia szkoły - marzenia, determinacja i konsekwencja w działaniu.

- Kto bardziej marzył na początku - pani czy mąż Krzysztof?

- Chyba mąż. Ja byłam bardziej takim marzycielem realistą. Na przykład - gdy szukaliśmy miejsca pod uczelnię, Krzysztof myślał o tym, by kupić teren i budynek obok poczty, przy ulicy Stary Port. Był rzeczywiście atrakcyjny, ale ja jakoś miałam obawy. Tu, przy ul. Garbary, straszyło wielkie gruzowisko, które wymagało uporządkowania. Na szczęście porządków się nie baliśmy, wcześniej mieliśmy sad wiśniowy, więc byliśmy nauczeni, że teren wokół trzeba porządkować. Może dlatego udało mi się męża przekonać do tego miejsca nad Brdą? No i chyba dobrze się stało. Na pewno mogliśmy się tu bardziej rozwinąć.

- Wszystko się w tych minionych dziesięciu latach udało?

- Nie wszystko. Ponad 400 nauczycieli akademickich kształci dziś na WSG blisko 7,5 tys. studentów na 14 kierunkach. Ktoś powie - no tak, ale tylko na jednym kierunku (turystyka i rekreacja) mamy studia II stopnia. I zgoda, na pewno mieliśmy wcześniej takie plany, by tych studiów II stopnia na innych kierunkach było więcej. Na przykład liczyliśmy, że na ekonomii uda się to już w roku ubiegłym. Nie udało się, ale to nie jest dla nas problem. Podobnie, jak nieudana próba utworzenia kolejnego kierunku, jakim miała być w roku ubiegłym fizjoterapia. Od początku mówiliśmy sobie z mężem szczerze - nie musimy zaraz skakać na głęboką wodę. Będziemy to wszystko budować powoli. I tak właśnie jest, tyle że konsekwentnie realizujemy to nasze przedsięwzięcie. Przykład? Proszę - nasi słuchacze mogą studiować systemem bolońskim, czyli studia I stopnia na jednym kierunku, a II stopnia (niekoniecznie już u nas) na innym. To bardzo wygodne. Absolwent ma dwa dyplomy.

- A co myśli pani o tych, którzy tak bardzo zazdroszczą, że wszystko się wam udaje?

- To taka ułomność ludzka. Przechodzę obok tego. Może dlatego, że sama zawsze bardzo się cieszę, gdy się komuś coś udaje.

- Jest jeszcze w marzeniach taki kierunek, który bardzo by pani chciała na WSG otworzyć?

- Ten, który najbardziej chciałam, to chyba już powstał. Skończyłam, podobnie jak mąż, fizykę ale bardzo chciałam studiować architekturę. Nie udało się, więc może dlatego trochę bardziej zależało mi, by młodzież mogła się na tym kierunku kształcić na WSG, a ja - bym mogła być bliżej tej architektury. No i na co dzień też jestem, bo czytam dużo książek z tego zakresu, na swój użytek poszukuję ciekawych rozwiązań, ładnych detali i projektuję je nawet czasem sama. A owocuje to m.in. w naszej kamienicy rodzinnej, która dwa lata temu skończyła 100 lat. Wyrysowałam tam, jak ma wyglądać kostka w ogrodzie, zaprojektowałam też aniołka, który pojawił się na elewacji, u szczytu kamienicy.


- Jesteście Państwo pracoholikami?

- W dobrym tego słowa znaczeniu - chyba tak. Także dlatego, że nasze życie rodzinne też łączy się z WSG, bo pracuje tu część rodziny. W kamienicy, o której wspomniałam, ta sama rodzina na trzech poziomach mieszka. Trudno zatem czasem zapomnieć o uczelni w domu. Chociaż ja się staram, bo wychodzę z założenia, że rodzina zawsze była i będzie dla mnie najważniejsza. Podobnie jak dom, rozumiany przeze mnie jako rodzina, spokój, bezpieczeństwo i miejsce spotkań z przyjaciółmi. Pamiętam też często o powiedzeniu, w myśl którego ten, kto robi to co lubi, nigdy nie pracuje.

- Ma pani czas wydawać te pieniądze, które zarabia?

- No ... ja aż tak dużo nie zarabiam. Poza tym czasem naprawdę muszę się upomnieć, o to by trochę z tego zostało dla domu, bo mąż najchętniej wszystkie pieniądze inwestowałby w uczelnię.

- Czym można sprawić pani przyjemność, a czym przykrość?

- Przyjemność - miłymi słowami, także jakąś miłą wizytą. A przykrość sprawia mi wszystko, co uderza w rodzinę i podważa rzetelność tego, co dotąd stworzyliśmy.

- Której z domowych czynności najbardziej pani nie lubi?

- Najbardziej - sprzątania.

- Dokąd chciałaby pani pojechać?

- Chciałabym wreszcie zobaczyć Maroko. Mąż najchętniej zabrałby mnie tam na kilka miesięcy. Ale tu wychodzi ten mój realizm, nawet w marzeniach - nie da się na tak długo.

- Co chciałaby pani mieć?

- To co mam, już mi wystarczy.

- Które cechy u mężczyzny są najważniejsze?

- Musi być interesujący, mieć błysk w oku i to "coś" w sobie.

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska